Gdy rok temu pierwszy raz przygotowałam
szampan z czarnego bzu, nie podejrzewałam, że lemoniady kwiatowe
wejdą na stałe do naszego repertuaru napojów ulubionych. Mając
nieograniczony prawie dostęp do kwiatów rozmaitych, eksperymentuję
ze smakami. Zwłaszcza, że wykonanie jest dziecinnie proste.
Wystarczy tylko mieć dużo jadalnych kwiatów, kilka litrów wody,
cukier, odrobinę drożdży, pięciolitrowy pojemnik i sporo cierpliwości.
Obecnie delektujemy się lemoniadą z
koniczyny. Oto sprawdzony przeze mnie przepis:
1 litr kwiatow różowej koniczyny
4 litry czystej, letniej wody (mam
ujęcie głębinowe, więc nawet nie gotuję)
szczypta drożdży.
Po zerwaniu kwiaty zostawiany na kilka
godzin, aby owady je opuściły. Następnie wkładamy je do
pięciolitrowej butli (np. po wodzie lub winie) wodę łaczymy z
cukrem i drożdżami, wlewamy do butli. Zakładamy korek z rurką winiarską lub lekko zakręcamy ( w przypadku nakrętki trzeba
pamiętać, by codziennie odgazować lekko płyn, bo wybuchnie). Przed
3-5 dni trzymamy w temperaturze pokojowej, codziennie mieszając. Po
tym czasie zlewamy płyn, butelkujemy i odstawiamy w chłodne
miejsce. Po schłodzeniu można delektować się pysznym gazowanym
napojem. Jeśli mamy więcej cierpliwości, pozwalamy drożdżom
dłużej pracować, a nasza lemoniada nabierze lekkich procentów
(1-3%, sądząc po mojej reakcji na napój)
Smacznego!
No proszę, kolejne dziwy kulinarne Anny!
OdpowiedzUsuńGdy pomyślę o napojach w rodzaju coli, mam wrażenie dwóch odległych światów. A jeszcze te procenty…
Ech, pozazdrościć Ślubnemu! :-)
Wydaje mi się, że wiem, gdzie patrzył obiektyw na zdjęciu z butelką. Pamiętam tamtą miedzę z drzewami: jeśli przesunęłabyś aparat lekko w prawo, pokazałby się parking z tą ładną brzozą, a następnie szosa i pałac. Dobrze pamiętam miejsca, Aniu?
OdpowiedzUsuńCzysta alchemia.... poczułam się jak w zaczarowanym świecie.
OdpowiedzUsuńOj, Aniu! Po takiej lemoniadzie nie będziesz mogła jeździć rowerem!
OdpowiedzUsuńTak, Krzysiu, moje lemoniady a to co kupuje się w marketach dzieli przepaść. Miejsca pamiętasz wyśmienicie!
OdpowiedzUsuńAleksandro, największą alchemią są napoje z kwiatów zmieniających barwę. Już się cieszę na myśl o lemoniadzie z malwy. To dopiero będzie magia!
Jasiu, po bzowej nie jeżdżę!
Piłaś? Nie jedź!
OdpowiedzUsuńNie piłaś? Wypij!
Dobrze pamiętałem, Aniu? Oj, to się cieszę, bo później naszły mnie wątpliwości.
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak smakuje koniczyna…
Janku, myślałby ktoś, żeś taki wyrywny do picia!
Ale dobrego trunku można by spróbować, nieprawdaż? Albo tak oryginalnego napoju, jaki robi Ania.
czy dodajesz zwykłe drożdże piekarskie takie w kostce?
OdpowiedzUsuńTak. Zwykłe drożdże piekarskie (no chyba, że akurat mam cydrowe)
Usuń