Sezon Supermaratonów Rowerowych
dobiegł końca. W ostatni weekend uczestniczyłyśmy w podsumowaniu
zmagań w Rewalu. Nim jednak zgarnęłyśmy trofea odbył się
jeszcze ostatni w sezonie maraton- Supermaraton Rewal Bike System . Już wcześniej podjęłam
decyzję, że w nim nie będę uczestniczyć, swoją obecność
zaznaczając obsługą fotograficzną imprezy Na trasę wyjechała
więc tylko Chuda, której relację można przeczytać na blogu rowerowym. Za to my wspólnie z Gui spędziłyśmy sobotę robiąc
setki zdjęć rowerzystom na starcie i mecie imprezy.
Pogoda była wymarzona. Słońce i
lekki jak na nadmorskie warunki wiatr sprzyjały dobrej zabawie.
Do Rewala dojechałyśmy rowerami,
rozmawiając przy tym i ciesząc się swoim towarzystwem. PO
radosnych powitaniach- Gui pojawiła się na supermaratonach po
dłuższej przerwie, więc jej obecność była niespodzianką dla
wielu znajomych- zajęłyśmy dogodne pozycje do fotografowania i
kolejne dwie godziny spędziłyśmy na dokumentowaniu startów. W
południe wybrałyśmy się nad Bałtyk. Gui w tym roku jeszcze nad
nim nie była, więc cieszyła się jak dziecko.
W drodze znad morza kupiłyśmy sobie
apaszki w rowerki i z tym trofeum wróciłyśmy do bazy maratonu,
gdzie zaczęli już finiszować kolarze z krótszego dystansu.
Tym razem pracowałyśmy na zmianę,
zmieniając się przy aparacie, by każda mogła pogadać ze
znajomymi. A tych, jak to na maratonie, nie brakowało.
Potem nadjechał Kris i wspólnie z Gui
wyjechali na spotkanie Chudej. Towarzysko wjechali na metę.
Gdy Kris i Chuda poszli się przebrać,
ja doczekałam na ostatnich maratończyków i wróciliśmy do domu.
Niedziela zaczęła nam się wcześnie,
bo obiecałyśmy Orgowi Markowi, że sfotografujemy także i
niedzielne zmagania w drużynowej jeździe na czas w Gryficach. W
imprezie startował Kris, więc znów mieliśmy rodzinny wyjazd. Z
Gui fotografowałyśmy starty, a Chuda ustawiła się na mecie
usytuowanej na obrzeżach miasta.
Po wystartowaniu ostatniej drużyny
wspólnie z Gui odwiedziłyśmy ulubioną „Czekoladową Lokomotywę”
, by delektować się gęstą , pyszną czekoladą.
Poczekałyśmy na Krisa, pojechaliśmy
odebrać Chudą z mety i na chwilę wróciliśmy do domu.

Dla mnie był to sezon raczej spokojny,
miałam inne priorytety, więc drugie miejsce w kategorii i tak było
sporym osiągnięciem.
Rodzinnie możemy uznać sezon za
udany, choć niektóre decyzje Orgów pokrzyżowały nam plany.
Organizacja cyklu miała w tym roku sporo niedociągnięć.
Pamiętajmy jednak, że to tylko zabawa
i my bawiłyśmy się świetnie!
Po południu odbyło się wielkie
pakowanie i rozjechaliśmy się w różnych kierunkach: z Gui
wsiadłyśmy do samochodu Piotra i u niego spędziłyśmy wieczór,
by w poniedziałkowy poranek ruszyć dalej ( Gui, Piotr i Agatka do
Wrocławia, a ja jeszcze dalej do Domku pod Orzechem), Chuda z Krisem
pojechali do Krotoszyna, skąd Chuda jechała dalej do Wrocławia.
Jeśli ktoś nie dotarł do galerii (co jest mało prawdopodobne(, to zamieszczam linki:
Trochę dziwne to nowe oblicze. Maraton z aparatem. Widać tak trzeba. Jak tam sprawy za lasem?
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu Twój rowerowy sezon minął szybko. Chyba za szybko. Może dlatego, że mniej jeździłaś.
OdpowiedzUsuńDobrze, że miałaś udany dzień z rodziną i znajomymi.
Czekoladowa lokomotywa? Fajna nazwa, taka… uśmiechająca się.
To Twój warkocz wystaje zza apaszki? Już tyle Ci urosły??
Andrzeju, czasem tak musi być. Za lasem mgły jesienne się płożą... A post się pisze.
OdpowiedzUsuńKrzysiu, tak mniej jeździłam. Czuję trochę niedosytu,ale wolność to także możliwość wyboru. Ja wybrałam w tym roku inną drogę. My bardzo lubimy Czekoladową Lokomotywę. Podejrzewamy, że nazwa nawiązuje do muzeum kolei wąskotorowej, które jest w Gryficach.
To mój warkocz na zdjęciu. Włosy urosły, będzie można znów oddać na peruki.
Gdzie jest ,,Czekoladowa lokomotywa" pytam?
OdpowiedzUsuńTatiano, Czekoladowa Lokomotywa mieści się na gryfickim rynku: https://goo.gl/maps/ajwgzudHko32
OdpowiedzUsuńDziewczyna z warkoczem. Nie ma nic piękniejszego.
OdpowiedzUsuń