Ale od początku.
Główna bohaterka Gosława Brzóska nadal praktykuje u Szeptuchy. Widać, że praca, która początkowo wydawała się jej niedorzeczna i niezgodna z jej powołaniem coraz bardziej ją wciąga. Może próbuje w ten sposób zagłuszyć ogromną tęsknotę za nieśmiertelnym Mieszkiem, który po emocjonującej Nocy Kupały, gdzie nie wszystko poszło po jego myśli, postanawia wyjechać, by załatwić kilka osobistych spraw. Pozostawia Gosię w niepewności. Jeśli podobnie jak ja sądziliście, że tytułowym żercą okaże się Mieszko, byliście w błędzie. Mieszko przepadł bez wieści, a do Bielin skierowano młodego, przystojnego i uduchowionego kapłana Witka, by zastąpił tragicznie zmarłego Mszczuja. Świat ludzi zaczyna powoli wracać do normy, jednak w świecie istot pozazmysłowych dzieją się dziwne rzeczy. Zjawy bezskutecznie poszukują płanetnika Radka, który nie powrócił po zwycięskiej potyczce ze Żmijem. Giną też kolejne boskie potwory. W bielińskiej puszczy pojawił się myśliwy. Człowiek świetnie przygotowany do unicestwienia bestii. Dają też o sobie znać bogowie. O swoje upominają się przede wszystkim Mokosz i Swarożyc.Wizje Gosi stają się częstsze i dotycza już nie tylko przeszłości, ale także przyszłości.
Dzieje sie dużo. Nawet bardzo dużo. Nowe postaci, kalejdoskop wydarzeń i emocji.
Moim zdaniem to najlepsza część cyklu, choć niestety w kilku miejscach fabuła stała się przewidywalna, co na szczęście nie zniechęca do niecierpliwego przewracania kartek, by jak najszybciej dowiedzieć się, co dalej. Powieść urywa się w kulminacyjnym momencie i chce się dorwać "Przesilenie", by poznać odpowiedź na nurtujące nas pytania.
Jeśli nie czytaliście recenzji poprzednich części, to znajdziecie je tu: "Szeptucha" i "Noc Kupały"
Zdrowych, wesołych i radosnych świąt od Kneziostwa! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń