Dokończyłam iście wiosenne śniadanie: jajko na chwastach, spakowałam plecak i ruszyłam na pieszą wycieczkę (mimo zachęty, Ślubnemu nie chciało się ruszać) Wymyśliłam sobie, że pójdę pozbierać podbiał na Kotlinie. Weszłam na przełączkę pod Kuflem a z niej polną drogą w dół do wsi. Na dole wiosna ma się o wiele lepiej niż u nas. Kwitną żonkile i zawilce. Słońce grzeje, rzeczka szemrze... nad rzeczką przekwitają leszczyny. I właśnie pod leszczynowym krzewem zatrzymałam się na chwilę. Nazbierałam cały woreczek kotków. Będę miała dodatek do najbliższego chleba.
Potem zaczęłam się wdrapywać na
Zamkową Górę. Zbocze jest wyjątkowo strome,więc nawet trochę
się zgrzałam. Przy ostatnich zabudowaniach zobaczyłam rudego,
kudłatego kundelka. Przywitał mnie jak starą znajomą, co wcale
mnie nie zdziwiło, gdyż zwierzak jest częstym gościem w naszym
obejściu. Zastanawialiśmy się,skąd jest ta powsinoga. No to już
wiemy:mieszka na zboczach Zamkowej, w domku o równie miętowej
barwie jak nasz.
Na rozstaju dróg nie skręciłam w
lewo na zielony szlak, lecz poszłam prosto, wzdłuż uprawy leśnej
i dalej łąkami na Kotlinę. Minęłam wieś, zahaczając o ostatnie
zabudowania. Nie chciało mi się dreptać asfaltem do góry, więc
znów bezdrożem,miedzą i leśną przecinką powędrowałam w
kierunku Skałek Miłości. Gdy po lewej stronie miałam dzikie
zbocze, po prawej rozciągał się rozległy widok na Pogórze
Izerskie.
W duchu śmiałam się z siebie.
Jeszcze pół roku temu nie wiedziałam, gdzie położone są Skałki
Miłości, a teraz dokładnie wiem, jak dotrzeć do nich
przedzierając się przez chaszcze,choć nigdy tą drogą nie szłam.
Po kilku minutach wdrapywania się po wertepach stanęłam dokładnie
u stóp majestatycznej skały uwiecznionej na niemieckich
fotografiach.
Na jej szczycie zrobiłam sobie
przerwę. Nie była ona jednak zbyt długa,bo znad Karkonoszy
naciągały groźne chmury gnane zimnym przejmującym wiatrem. Stojąc
tu, patrzyłam w dal, gdzie ostrzec można nie tylko polskie
miasteczka i wioski ale także te po czeskiej i niemieckiej stronie.
Tu ze skały, na której niemieccy turyści w latach trzydziestych
wyryli swoje miłosne wyznania, a polska młodzież kontynuuje tę
tradycję, widać doskonale, jak dziwne są tory historii.
Ruiny Kesselschlossbaude wyglądają
coraz gorzej,posypały się kolejne ściany. Chciałam tu nazbierać
podbiału,jednak ten nie zakwitł jeszcze tak wysoko. Trzeba mi
będzie zjechać w doliny, by zebrać zioła.
Robiło się coraz chłodniej i
mroczniej. Do domu postanowiłam wrócić najkrótszą trasą, by
uciec przed deszczem.
Po południu zagrzmiało i lunęło
wiosennym deszczem, zapachniało mokrą ziemią, nad doliną zalśniła
tęcza. Na Fersztel zawitała prawdziwa wiosna.
Ładna wycieczka Anno. Zwłaszcza skałki miłości. Widać nie zna granic i jest ponadczasowa. U nas ciepło i słonecznie od kilku dni. Pełnia wiosny nawet Forsycja już żółto kwitnie. A to dopiero początek.
OdpowiedzUsuńA ja nie dałem wiaterkowi za wygraną i pokręciłem troszkę :) Wiosna :D
OdpowiedzUsuńŚwietne miejsce, pięknie! :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, Andrzeju,miłoścnie zna ani czasu, ani granic. Wiosna zaczęłasięjużchyba na dobre, choć na Fersztlu daleko jeszcze do pełni jej rozkwitu ( a kwitnącą forsycję zobaczę za kilka dni w Trzebiatowie)
OdpowiedzUsuńKrys Tek,super. Wiosna, jak nic!
Arleto, żebyś wiedziała, bardzo piękne!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoją orientację w terenie. Ja sama w nieznane już nie chodzę, pewnie to wiek, no cóż młodość minęła. Mnie też dzisiaj deszcz poganiał udało się. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleksandro, jeśli widzę gdzie jest słońce i jaka góra wyłania się zza drzew, wiem, gdzie jestem ;) Czasem zdarza mi się pomylić drogi, zawsze jednak w końcu trafiam tam,gdzie chcę. A pogodę mieliśmy dziś dziwną, nawet moja kotka nie wiedziała,czy chce iść na podwórko, czy jednak woli siedzieć w domu.
OdpowiedzUsuńTak bywa w górach z pogodą. Tutaj nawet teraz jest 18 stopni a o 19 30 było 20.. Latem czasem jest chłodniej.
OdpowiedzUsuńAnno, pisałaś wcześniej o znalezieniu tych skał? Bo nie pamiętam, skleroza. Zdaje się, że te skałki są gdzieś niedaleko ruin schroniska, prawda?
OdpowiedzUsuńPamiętam zbocze którym szłaś od przełączki pod Kuflem. Chciałbym kiedyś zejść tamtędy, a później skręcić w lewo i mając zbocze Blizbora po lewej dojść do szlaku rowerowego. W zimie było tam śniegu tak dużo, że trudno byłoby iść, ale ta droga kusi mnie.
Aniu, byłbym zapomniał: Janek przysłał mi link do strony o górach, a tam znalazłem ładnie napisany tekst… Akacji :-)
Widok ze skałek jest tak genialny? wow! myślałem, że już zarosły, muszę kiedyś tam wpaść i porobić parę zdjęć. A co do podbiału - znajoma pytała mnie, gdzie można go znaleźć - więc można w okolicach zameczku w Kotlinie, a gdzie jeszcze?
OdpowiedzUsuńPawle, widoki ze skałek nadal są cudowne. Choć dekektować się pejzażem wolę na stabilnym gruncie polany nieopodal ruin. Sporo podbiłu znaleźć można w Lesie Kaolinowym i praktycznie przy każdej szutrowej drodze w okolucy.
OdpowiedzUsuńKrzysiu, dobrze pamiętasz. Zapomniałam podlinkować tamten tekst. Wiem, że kusi Cię dolina Czarnotki. Mam ją w planach tej wiosny, gdy znów wiatr uniemożliwi wycieczkę rowerową.Podejrzewam, że odkryliście portal "Góry i ludzie", gdzie czasem zostawiam co ładniejsze kawałki. Akacja była pierwszym moim internetowym nikiem i nadal z niego korzystam.
OdpowiedzUsuńW piątek w Gierczynie deszcz, za to dzisiaj w trójce Jaromir Nohawica. Może to nie spacer po lesie ale ładnie.
OdpowiedzUsuńŁadnie grają Panie Sierżancie - oczywiście.
OdpowiedzUsuń:) Pogoda sprzyja takim wyprawom!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Podziwiam, że chce Ci się odbywać takie wycieczki. Jak można wywnioskować z Twojej opowieści, wiosna już zawitała w Twoje strony na dobre, niechaj więc wpływa pozytywnie na nastrój i zdrowie. Ukłony.
OdpowiedzUsuńW piątek,Andrzeju, to ja będę w Trzebiatowie, a muzyki radia nie słucham od dobrch kilku lat(podejrzewam, że gdy zaczęły mnie drażnić wszelkie sztuczne dźwięki, zaczynała się moja depresja) Teraz czasami włączam płyty Grechuty, ale i tak wolę posłuchać śpiewu ptaków.
OdpowiedzUsuńAgnieszko- jest idealna! Pozdrawiam!
Iwona, zawitała wreszcie.Nawet żonkile zakwitły, a wycieczki są sensem mojego obecnego życia (zaraz obok kóz,domu i ogrodu)
Przywitaj ode mnie wiosenne morze. Na kąpiele jeszcze za zimno ale dłonie można zamoczyć. Co Ci powiem w Trzebiatowie 70% szans na deszcz. Od zawsze słucham radia tyle że od pewnego czasu w systemie DABB +. Nawet w pracy mam takie małe radio.
OdpowiedzUsuńTo bardzo stała rzecz - ciekawa i odkrywcza. Telewizja pomimo setek kanałów nigdy tak na mnie nie działała. W jakości 4 K jest niewiele programów dostęp co nieco poprawia internet i różne aplikacje. to jednak uczta raczej dla oczu.
Muszę to przyznać, mieszczuch ze mnie i do tego wymyślaty. Może dlatego Twoje opowieści o wędrówkach są bardzo egzotyczne.
Przywitam morze od Ciebie,Andrzeju.Ba,nawet nogi zamoczę. Tak,mieszczuch z Ciebie, to prawda, ale czyż zawsze nim nie byłeś?(pomijając mało miejski wybór szkół) Słowo egzotyczne w odniesieniu do włóczenia po górach to trochę dziwne sformułowanie w Twoim wydaniu. Czyżbyś już nie chodził?
OdpowiedzUsuńChodzę ale niewiele. Egzotyka dotyczy raczej nie faktu że wychodzisz z domu i jesteś na szlaku. Dookoła prawie dzika przyroda. To trochę jak na tropikalnej wyspie, wychodzisz z domku i jesteś na piaszczystej plaży nad oceanem.
OdpowiedzUsuńW dzisiejszym zabieganym świecie dom nr 92 w Gierczynie to taka tajemnicza wyspa. Tyle że w górach ale za to z kozami.
Szkoły przyznasz zawsze były w ładnych miastach - w jednym z nich mieszkam , drugie często odwiedzam.
OdpowiedzUsuńNo tak. Mieszkanie pośrodku niczego jest egzotyczne. I piękne. Codziennie od nowa cieszę się tym, co mam.
OdpowiedzUsuńTak. Szkoły były w ładnych miastach. Dawno nie byłam w Wodzisławiu.Częściej odwiedzam Wrocław.
Pośrodku niczego cieszysz się niczym. Piękno niczego jest niczym nie zmąconą radością każdego dnia. Masz tylko to co chcesz bo odrzuciłaś to co zbędne. Swoista Izerska egzotyka na którą zamieniłaś nadmorską małomiasteczkową stabilizację i wygodę. Nie wszystkie decyzje można zrozumieć. niektóre trzeba przyjąć jakie są.
OdpowiedzUsuńŁadnie to ująłeś.
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałem wszystko rozumieć. Znać przyczyny i przewidywać skutki. Niestety życie często nie jest logiczne. A "los" decyduje za nas.
OdpowiedzUsuń