Ilekroć wsiadamy na swoje dwa kółka rozmowa prędzej czy
później schodzi na wyższość naszych rowerów nad samochodami. Tym razem
pretekstem okazał się zapach mokrych zbóż. Jechałyśmy wiejską drogą, gdy
Marzenka zauważyła:
- cóż to za zapach? Nie mogę nawet określić, czy to pachnie,
czy cuchnie. Jakiś taki dziwny…
- Ano. Na krótko pachnie, ale dłuższe przebywanie w takim
zapachu mogłoby być mało przyjemne. Ni to słodki, ni to duszący. To młode zboża
po deszczu tak pachną.
- No zobacz, jak byś jechała samochodem, to nie zauważyłabyś
tego zapachu.
- Nie zauważyłabym także wielu innych rzeczy: śpiewu ptaków,
kwitnących bzów czy kaliny przy drodze, czerwieniejących czereśni i owiec na
pastwisku. Szkoda, że nie zawsze mamy aparat fotograficzny, by to wszechogarniajace nas piękno uwiecznić.
W naszym małym zakorkowanym miasteczku rower ma jeszcze jeden atut- można nim poruszać się szybciej niż samochodem i trafić wszędzie, gdzie się chce. Nie ma też problemu ze znalezieniem miejsca parkingowego (chociaż kilka stojaków rowerowych by się w Trzebiatowie przydało).
Dalej zachwycałyśmy się krajobrazem, i pustą drogą, która
daje poczucie wolności.
Za trzy dni ruszymy na kolejny maraton, pokonamy siebie i 80
km.