W jednym z "Mini wykładów o maxi sprawach" Leszek Kołakowski
pisze o podróżach. W jego ocenie podróż musi być celem samym w sobie, czyli nie
dokądś i z jakiegoś powodu, ale dla samej idei podróżowania. Idąc tym tropem, nie wszystkie moje ostatnie
eskapady można nazwać podróżami, a tę ostatnią na pewno nie.
Chociaż… fakt, jechałam 600 km z powodu komunii chrześnicy,
jednak więcej czasu spędziłam na samej podróży niż na owej komunii. Komunia zatem była jak gdyby pretekstem do
przemieszczania się.
Najpierw w sobotnią noc ruszyłam ze Szczecina nocnym
pociągiem na Śląsk. Lubię podróżowanie kuszetką, gdy jednostajny ruch pociągu
kołysze do snu. Tym razem jednak oprócz kołysania pociągu miałam dodatkowe atrakcje
w postaci głośnych śpiewów kibiców GKS Katowice. Śpiewy te umilkły dopiero gdzieś pod
Wrocławiem. Do Gliwic dojechałam z ponad
godzinnym opóźnieniem, co nie byłoby niczym złym, gdybym spokojnie sobie spała
i nie martwiła się o czekającą na mnie na pustym dworcu kuzynkę.
Powrót zaplanowałam w „europejskim” stylu- poleciałam
samolotem. Miałyśmy z Marzeną możliwość sprawdzenia OLT EXPRESS. Linie , reklamujące
się jako polskie, mają prawie całkowicie zagraniczną załogę. W moim samolocie
tylko jeden ze stewardów posługiwał się polszczyzną, reszta była anglojęzyczna.
Co w przypadku wielu naszych rodaków jest dużym utrudnieniem.
Samolot należał do tych mniejszych- turbośmigłowych- taki
latający autobus.
Na plus naszego przelotu należy zaliczyć poczęstunek na pokładzie, z którego
moja Marzena z chęcią i radością skorzystała.
Ja przy okazji też, szlifując przy tym język angielski.
Podróż między Katowicami a Goleniowem trwała 2 godziny.
Samolot przyleciał przed czasem, co całkowicie zaskoczyło Męża.
Dla Marzeny był to pierwszy lot, można sobie zatem wyobrazić
jej okrzyki radości, gdy zobaczyła świat z wysoka. Zdążyła zrobić z setkę
zdjęć!
Następnym razem też polecę, bo oszczędność czasu jest ogromna,
a ostatnie awaryjne lądowanie pokazało, że załoga jest dobrze przygotowana.
No tak trochę odeszłam od tematu .
Zgodnie z tezą Kołakowskiego do podróżowania pcha nas przede
wszystkim potrzeba nowości i ciekawość. I tu się całkowicie z filozofem
zgadzam! Mamy nieodpartą potrzebą poznawania nowych miejsc i nowych ludzi i to
dlatego kolejny weekend znów spędzę w podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz