piątek, 18 maja 2012

Samolotem i pociągiem...


W jednym z "Mini wykładów o maxi sprawach" Leszek Kołakowski pisze o podróżach. W jego ocenie podróż musi być celem samym w sobie, czyli nie dokądś i z jakiegoś powodu, ale dla samej idei podróżowania.  Idąc tym tropem, nie wszystkie moje ostatnie eskapady można nazwać podróżami, a tę ostatnią na pewno nie.
Chociaż… fakt, jechałam 600 km z powodu komunii chrześnicy, jednak więcej czasu spędziłam na samej podróży niż na owej komunii.  Komunia zatem była jak gdyby pretekstem do przemieszczania się.
Najpierw w sobotnią noc ruszyłam ze Szczecina nocnym pociągiem na Śląsk. Lubię podróżowanie kuszetką, gdy jednostajny ruch pociągu kołysze do snu. Tym razem jednak oprócz kołysania pociągu miałam dodatkowe atrakcje w postaci głośnych śpiewów kibiców GKS Katowice.  Śpiewy te umilkły dopiero gdzieś pod Wrocławiem.  Do Gliwic dojechałam z ponad godzinnym opóźnieniem, co nie byłoby niczym złym, gdybym spokojnie sobie spała i nie martwiła się o czekającą na mnie na pustym dworcu kuzynkę.
Powrót zaplanowałam w „europejskim” stylu- poleciałam samolotem. Miałyśmy z Marzeną możliwość sprawdzenia OLT EXPRESS. Linie , reklamujące się jako polskie, mają prawie całkowicie zagraniczną załogę. W moim samolocie tylko jeden ze stewardów posługiwał się polszczyzną, reszta była anglojęzyczna. Co w przypadku wielu naszych rodaków jest dużym utrudnieniem.
Samolot należał do tych mniejszych- turbośmigłowych- taki latający autobus. 
Na plus naszego przelotu należy zaliczyć poczęstunek na pokładzie, z którego moja Marzena z chęcią i radością skorzystała.  Ja przy okazji też, szlifując przy tym język angielski.

Podróż między Katowicami a Goleniowem trwała 2 godziny. Samolot przyleciał przed czasem, co całkowicie zaskoczyło Męża.
Dla Marzeny był to pierwszy lot, można sobie zatem wyobrazić jej okrzyki radości, gdy zobaczyła świat z wysoka. Zdążyła zrobić z setkę zdjęć!
Następnym razem też polecę, bo oszczędność czasu jest ogromna, a ostatnie awaryjne lądowanie pokazało, że załoga jest dobrze przygotowana.
No tak trochę odeszłam od tematu .
Zgodnie z tezą Kołakowskiego do podróżowania pcha nas przede wszystkim potrzeba nowości i ciekawość. I tu się całkowicie z filozofem zgadzam! Mamy nieodpartą potrzebą poznawania nowych miejsc i nowych ludzi i to dlatego kolejny weekend znów spędzę w podróży. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz