Radosna jak skowronek o świcie popędziłam wreszcie do
biblioteki. W końcu będę mogła czytać to co chcę, a nie to, co muszę ( nie,
żebym marudziła, ale „pomoc psychologiczno-pedagogiczna w świetle nowych
rozporządzeń” już mi bokiem wychodziła).
Na pierwszy ogień poszły książki, które chcę sobie
odświeżyć, czyli: „Bieguni” Tokarczuk i „Kraina chichów” Carrolla. Oprócz nich
coś lżejszego- Cejrowski, Terakowska, Szwaja.
Wydawało mi się, że przeczytałam wszystkie książki Doroty
Terakowskiej (szkoda, że już nic więcej nie napisze…) i te lekkiego kalibru, np.
„Władcę Lewawu” i te trudniejsze: „Poczwarkę” czy „Ono”. Okazało się, że w
bibliotece jest „Muzeum rzeczy nieistniejących” czyli zbiór frazeologizmów
opatrzonych dowcipnym, nieraz złośliwym komentarzem.
Kilka miesięcy temu natknęłam się na fragmenty tej książki w
Internecie i nie mogłam pojąć skąd pochodzą. Teraz już wiem, były drukowane w „Przekroju”
a potem zebrane w jedną całość.
Mam swoje ulubione, np.: „Zabój- typowa miara miłości, tak
jak centymetr czy gram są miarą długości i wagi. Zakochałam się na zabój, mawiają dziewczyny. Można się zakochać na
jeden zabój albo na kilka, do wyboru. Ale że nikt nigdy zabója nie widział,
więc nie istnieje”.
Świetna lektura na wakacje i nie tylko- już zastanawiam się,
jak wykorzystać te teksty na lekcjach języka polskiego w mojej szóstej klasie. Mogą znacznie uatrakcyjnić lekcje o związkach frazeologicznych.
A przy okazji znalazłam wirtualne muzeum Terakowskiej .
Fajnie sobie poczytałaś lubię i bieguni i krainę chichów tak to fajne są wakacje. całuję
OdpowiedzUsuńO nie słyszałam o takim dziełku Terakowskiej. Zaintrygowałaś mnie. Koniecznie muszę dotrzeć do tej książki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla mnie też było odkryciem.
Usuń