Lubię powieści Moniki Szwaji, bo pisze o Szczecinie i o
Karkonoszach- oba regiony są mi znane i lubiane. W jednej ze swoich książek wspomniała
nawet mieszkankę Trzebiatowa – autentyczną- która zna na pamięć całego „Pana
Tadeusza”.
Monika Szwaja i "Matka wszystkich lalek"
Z zaciekawieniem sięgnęłam więc po kolejną książkę autorki: "Matkę wszystkich lalek”. Już wcześniej dowiedziałam
się, że książka jest „inna”, poważniejsza i trudniejsza, choć nadal jest to typowa proza kobieca. Zasiadłam do czytania i… chyba mi się powieści
pani Moniki przejadły, bo nijak nie mogłam się przekonać do tej powieści. Chcecie wiedzieć dlaczego?
Minusy powieści
Po pierwsze: sięgnęła do tematyki śląskiej i jej zapis gwary mnie –rodowitej Ślązaczki- nie przekonał. W moim domu mówiło się inaczej- z większym pochyleniem samogłosek, a próbowałam się przekonać, bo w domu babci też była lalka z porcelanową buzią i miała na imię… Elza, Elżunia- tak jak lalka bohaterki.
Po drugie: przeplatanie losów współczesnej Klary i wojennych losów Elżuni za bardzo „nie trzymało się kupy”. Zabieg retrospekcji w tej powieści mnie nie przekonał.
W sumie połączenie dotychczasowego stylu pisania prozy
lekkiej , łatwej i przyjemnej z jakąś próbą udokumentowania czasów minionych, moim zdaniem, się pisarce nie udał. A szkoda, bo temat wynarodowienia śląskich
dzieci w czasie drugiej wojny światowej z pewnością zasługuje na uwagę.
I na koniec jeszcze jedno ale- po raz kolejny zakończenie powieści
kuleje. Zazwyczaj czytając książki Szwai już w połowie wie się, jak potoczą się
losy bohaterów- tym razem też- konieczny jest totalny happy end.
Szwaja to według mnie jest na wakacje, ale ciekawe są Twoje oceny języka z punktu widzenia kogoś rodowatego. Skąd pochodzi Szwaja? Bo ja mam męza mówiącego gwarą, ale o naśladowanie się nie pokuszę ;)
OdpowiedzUsuńMonika Szwaja jest Pomorzanką na stałe związaną ze Szczecinem. Trochę przebywała w Karkonoszach,ale jej życiorys milczy, by miała jakikolwiek związek ze Śląskiem.
Usuń