O tym, że lubię jarmarki, festyny i
kiermasze chyba zdążyliście się przekonać. Ilekoroć mam okazję
pobuszować po stoiskach z dziwnymi rzeczami, starociami, bądź
rękodziełem jestem szczęśliwa. W Mirsku regularnie odwiedzam
targowisko, z którego wychodzę zazwyczaj z czymś zupełnie
bezsennsownym, ale koniecznym mi do szczęścia. Czasami jest to
lustro do domku pod orzechem, innnym razem szafka bądź kolejna
filiżanka.
Refleksje o Gali
W Mirsku też czasami trafiam na Izerską Galę.
Od 15 lat zazwyczaj udaje mi się chćc
na chwilę przejść się między stoiskami, posłuchać występów.
Początkowo gala ta była mieszaniną ludowej zabawy, festynu i
przeglądu zespołów ludowych. Brakowało jej charakteru. Teraz z
roku na rok zaczyna nabierać sensu, jednorodności. Widać, ze lata
doświadczeń pozwoliły organizatorom na określenie specyficznego
charakteru tego święta. Coraz mniej na stoiskach tandetnego
plastikowego chińskiego kiczu, coraz więcej prawdziwego ludowego
rękodzieła i pokazów rzemiosł. Widać też jak coraz prężniej
działa stowarzyszenie Partnerstwo Izerskie , które XV Galę
współorganizowało.
Z przyjemnością przechadzałam się
wśród rękodzielników z okolicznych wsi, podziwiając szydełkowe
serwetki, papierową wiklinę, drewniane rzeźby, czy poduszki z
ziołami.
W tle słychać było kolejne występy.
No może w tym roku gwiazdy wieczoru
były mało ludowe, bo Kasia Kowalska czy Ryszard Rynkowski chyba z
folklorem się nie kojarzą, ale nie da się pewnie co roku zapraszać
Zakopauer, którzy śpiewali kilka lat temu. ( a właśnie
przypomniało mi się , że jednego roku sobotnie występy były pod
hasłem hip hopu i miałam okazję poznać twórczość Don
Guralesku, co przydało mi się później w czasie lekcji z wiedzy o
kulturze, a innym razem słuchaliśmy skeczy Neonówki).
W sumie Gale Izerskie są ciekawymi
dniami miasta i starają się wyróżniać spośród innych tego typu
imprez.
A nocą z wyskości naszej chatki
podziwialiśmy sztuczne ognie znad Mirska...
Piękne są tego rodzaju imprezy:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMoże na galę nie zdążyłam ale za dwa dni będę w domku pod orzechem.
OdpowiedzUsuńOstatnio, urlopowo przejeżdżałam przz Mirsk w drodze do Świeradowa
OdpowiedzUsuńFajne są takie jarmarki,,szkoda tylko właśnie ,ze popyt mały..chińszczyzna nas zalewa
ale to przecież od nas zależy co kupujemy, ja na różne targi staroci i jarmarki też nie mogę chodzić bo zawsze wracam z czymś bardzo potrzebnym, podobnie jak TY:):):
http://kobiecerzeczy.pl - Kobieca Strona Internetu :)
OdpowiedzUsuńeh.. moje ukochane Izery..
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
www.kochajacpiekno.blogspot.com