czwartek, 8 sierpnia 2013

Burzowy poranek

Obudziłam się o poranku. Niby nic dziwnego, zawsze wstaję wcześnie. Ale dziś zaskoczyła mnie ciemność… z niedowierzaniem spojrzałam na zegar- 6.00. O tej porze powinno już świecić słońce. Wyjrzałam przez okno- nad miastem wisiały niskie, ciemne burzowe chmury. Po chwili usłyszałam pierwsze, dalekie jeszcze pomruki. Wstałam i przygotowałam kawę. Powoli budzili się domownicy. Zapaliłam słoneczną żarówkę w kuchni. Usiadłyśmy z Chudą przy kuchennym stole. Każda ze swoim „dziubaniem”- ona szyła falbaniastą koszulę piratki, ja zdobiłam kolejną butelkę.

Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, omawiałyśmy najbliższe plany. A za oknem błyskało i grzmiało… I tak zszedł nam poranek… a potem pojechałyśmy do pracy.

6 komentarzy:

  1. U mnie przydałoby sie odrobinę ochłody, bo praży niesamowicie już od kilku dni:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładne! Szkoda, że brak mi czasu na takie rzeczy, bo chętnie bym sobie coś podobnego zrobiła. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "jak dobrze wstać skoro świt" :) wiele rzeczy mozna wtedy zrobić gdy cały dom jeszcze śpi, uwielbiam taki czas

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię wstawać skoro świt, wtedy dzień taki długi; u nas grzmiało wokół, szły ciemne chmury, ale nie spadła ani kropla deszczu, w pogórzańskiej studni zabrakło wody, na podlewanie warzyw w foliaku wozimy wodę z doliny, z Wiaru, a deszczu wyglądamy jak "kania dżdżu"; dziś obudził mnie mój kot, Gucio, przyniósł mi do sypialni myszkę, a potem skokami i tupaniem starał się mnie obudzić, żebym zobaczyła jego zdobycz; zegar pokazywał 4:45, pora na poranną kawę; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń