Planując weekend wymyśliliśmy sobie z Mężem mym (no niech będzie, że wspólnie;)), że pojedziemy do Mrzeżyna do lasu na grzyby, jagody i borówki, potem zjemy rybę , a na końcu obejrzymy ciężarówki wojskowe w Forcie Rogowo.
Jak zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy. Wyjechaliśmy rowerami po godz. 9.00 (dla Męża to poranek, dla mnie... prawie południe).Jechało się szybko, chociaż założyliśmy "tempo spacerowe". W naszym ulubionym mrzeżyńskim lesie znaleźliśmy zaledwie kilka kurek, za to jagody i borówki obrodziły jak szalone. W godzinę mieliśmy 2l jagód i tyleż samo borówek.
Stwierdziliśmy, że na borówki trzeba jeszcze raz przyjechać, bo tak ich dużo. Było jeszcze przed południem, gdy wyjechaliśmy z lasu w kierunku Mrzeżyna. Było trochę za wcześnie na obiad, więc zatrzymaliśmy się u Mężowego wujostwa na kawę. Pogawędziliśmy chwilę o rodzinie, zwłaszcza ostatnich występach medialnych Chudej. Na obiad zdecydowaliśmy się zatrzymać w smażalni "U Oczka". Wybraliśmy to miejsce nieprzypadkowo- rok temu rybka wędzona w tym miejscu wygrała plebiscyt na "bałtycki przysmak", a ponadto powodowała mną sympatia do rodziny Oczków, którą trochę miałam okazję poznać.
Wybór okazała się trafny. Kolejka do wędzarni świadczyła o dużej popularności, a podana nam przez panią Anie rybka była chrupiąca i soczysta. Trochę początkowo martwiłam się, że będę jadła przy drodze, bo tak zlokalizowana jest smażalnia, okazało się jednak, że stoliki usytuowano w głębi, między drzewami, tak, że ulicy można nie oglądać.
Najedzeni, by nie rzec przejedzeni ruszyliśmy do Rogowa, gdzie odbywał się III Star Truck .
Obejrzeliśmy ciężarówki i inne pojazdy wojskowe- w tym niemieckiego trabanta z garkuchnią, chwilę posłuchaliśmy występu jakiegoś zespołu ( podobno z Niemiec).
Mąż postanowił obejrzeć jeszcze samoloty zgromadzone w hangarze Fortu Rogowo. I nie byłoby nic niezwykłego w zwiedzaniu ekspozycji muzeum , gdyby nie fakt, że... zostaliśmy w nim zamknięci! Całkiem po prostu ktoś nas zamknął wewnątrz hangaru z samolotami! Trochę trwało nim mężowi udało się otworzyć jedne z ogromnych hangarowych drzwi :)
Po tej przygodzie wsiedliśmy na rowery i wróciliśmy do domu. Z jagód będę robić w poniedziałek pierogi, a borówki włożę do słoików (co z nimi potem robię napiszę przy innej okazji.
Ja chcę słoiczek borówek!
OdpowiedzUsuńTylko je sobie zabierz- razem z czereśniami i fasolką:)
UsuńNo właśnie się zastanawiam, czy ja z Trzebiatowa nie będe wracała z rowerem i wszystkimi skwami :P Tylko nie wiem jeszcze, gdzie go tu będe trzymać. Na trzeci rower mogą źle patrzeć...
UsuńAleż przygoda z tym hangarem; lubię smażone ryby, mam obiecanego pstrąga w Bieszczadach w sobotę, bo jedziemy na koncert nocny Rozsypaniec; pozdrawiam z drugiego krańca Polski.
OdpowiedzUsuńBieszczady jeszcze na mnie czekają, ostatnio byłam tam 25 lat temu, więc Ci zazdroszczę:)A pstrąga też lubię.
UsuńCo jak co, ale ogromnie zazdroszczę owoców! Zjadłbym sobie trochę smacznych jagód :-)
OdpowiedzUsuńHmmm... Ten wpis jest dla mnie inspiracją aby zakupić kilka pstrągów i odpalić wędzarnię :)) Do morza daleko, dlatego padło na pstrąga.
OdpowiedzUsuńPstrąg- smaczna ryba:)
Usuń