Usiedliśmy przy kuchennym stole- Ślubny i ja. Ostatnio często
tak siadamy we dwoje, bo dzieciaki się porozjeżdżały.
Tym razem jednak nie
piliśmy herbaty, lecz po lampce wina z białej porzeczki, bo właśnie to wino
było dziś zlewane do butelek. Z wszystkich win, jakie robimy od wczesnego lata,
to z białej porzeczki smakuje mi najbardziej. Wytrawne, o lekko owocowym smaku.
Właśnie to wino podajemy do wigilijnej kolacji ( i dlatego zlewane jest już do bożonarodzeniowych butelek ;) )
Delektując się owym „beaujolais nouveau” , przetwarzaliśmy dary jesieni – suszyliśmy grzyby
zebrane o poranku w pobliskich zagajnikach(prawdziwki i kozaki- niestety nim
zdążyłam zrobić zdjęcia- grzyby były już pokrojone). Jabłka i głóg Ślubny
wrzucił do kolejnej butli na wino- wychodzi takie ładne, różowawe w barwie i
delikatne w smaku.
Z jabłek przygotowałam też ciasto do porannej kawy, a dzikie
gruszki obrałam i wyłożyłam do suszenia- przydadzą się do wigilijnego kompotu.
Pracując wspólnie, rozmawialiśmy o dniu, który powoli się
kończy. Miła była ta sobota. Najpierw o poranku pojechaliśmy rowerami na grzyby
i dzikie owoce- zabraliśmy naszego psa.
Na obiad przygotowaliśmy sobie grzybki
z kiełbaska i ziemniakami. Potem zaplanowaną mieliśmy przejażdżkę rowerową z
dzieciakami z mojej szkoły. Na powitanie jesieni stawiło się dwóch rozrabiaków,
z którymi pokonaliśmy kilkunastokilometrową trasę wśród pól i pobliskich
wiosek. Pogoda nam dopisała, jechało się raźnie i wesoło. Wybrałam odpowiedni
dystans- pod koniec chłopcy już narzekali na ból nóg. Mam nadzieję, ze następnym
razem będą już w lepszej kondycji. To była pierwsza z zaplanowanych na tę
jesień wycieczek. Kolejna za tydzień.
Teraz słucham jednostajnego szumu wentylatora kuchenki, gdzie
suszą się nasze grzyby i owoce, sączę wino i cieszę się z przyjemnie spędzonego
dnia.
Nie masz pojęcia jak wam zazdrościmy tego wina. Uwielbiam wino, a już takie domowej roboty, miodzio:) A wiesz, że takiego z białej porzeczki nigdy nie piłam.
OdpowiedzUsuńJest czego zazdrościć:)
UsuńZmyliły mnie troszkę te jabłka i głód, wrzucone do butla, ale potem pomyślałam, że chyba chodzi o głóg :-) przed nami zlewanie wina z mniszka, i z kwiatów czarnego bzu, które robiliśmy po raz pierwszy; miłe są takie chwile, wspólnie spędzane, wspólne roboty, wolny czas, nieśpieszne rozmowy, nawet ta lampka wina wieczorem, to tzw. celebrowanie chwil; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj , oj... juz poprawiłam literówkę:) a o winie z mniszka słyszałam, ale nie próbowałam.
Usuń