4 ciemne piwa, gorzka czekolada, katarzynki, trzy noże, trzy
deski, góra bakalii, to według dziewczyn przepis na babski wieczór przed
świętami.
No ale może od początku: z moją przyjaciółką mamy małą tradycję- przed świętami spotykamy się na gotowaniu moczki. Nie inaczej było i
w tym roku. Gdy wróciłyśmy z Chudą z jarmarku, o którym napiszę w poniedziałek,
szybko ugotowałam to, co zamierzałam, by późnym popołudniem spokojnie zająć się przygotowywaniem
tradycyjnej śląskiej moczki. Moi bliscy nie wyobrażają sobie, by mogło jej
zabraknąć na wigilijnym stole. Każda śląska gospodyni ma swój przepis, który w szczegółach
różni się od tych, podawanych w książkach kucharskich i w Internecie. A że
przekazywany jest w tradycji ustnej, wiec i ja szczegółów swojego nie zdradzę.
Dzień wcześniej ugotowałam rybny rosół na pasternaku , w
którym zamoczyłam piernik. Gdy przyszła przyjaciółka, należało do tak
przygotowanej bazy wrzucić resztę produktów. Na pierwszy ogień poszło ciemne
porterowe piwo, przy czym cześć owego specjału wylądowało w naszych
szklaneczkach. Z szafek powyjmowałam resztę produktów: suszone owoce, bakalie i
orzechy. Każda z nas wzięła nóż i deskę i zaczęłyśmy krojenie. Bawiłyśmy się
przy tym świetnie, wspominając a to zeszłotygodniowy huragan, a to minione
święta, a to jakieś anegdotki. Kolejne porcje bakalii lądowały w wielkim garze,
wszystko bulgotało i pachniało. Co jakiś czas mieszałam, dolewałam kolejne
piwo, dodawałam następne ingrediencje.
Po 2 godzinach brązowa masa była prawie gotowa. Wtedy
zaopatrzyłam dziewczyny w łyżeczki i poprosiłam, by spróbowały i określiły, co
jeszcze dodać. Zgodnie stwierdziły, że brakuje powideł śliwkowych (jeden słoik
okazał się za mało) . Dorzuciłam zatem drugi i teraz smak był już idealny (oczywiście, jak co roku wyszedł wielki gar słodkiej mazi, którą będę rozdawała tym, którzy są mi wyjątkowo bliscy).
Przelałam specjał do słoików i zagotowałam. Będzie spokojnie
czekał sobie do wigilii.
I tak tradycji stało się zadość.
Nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak moczka, u nas zupełnie nieznana; do czego używa się jej?
OdpowiedzUsuńMoczka to śląskie danie wigilijne, cos jak kutia na wschodzie. Ja o istnieniu kutii dowiedziałam się dopiero po przeprowadzce na Pomorze i spotkaniu z ludzi i wschodnich korzeniach.
UsuńPierwszy raz słyszę o czymś takim. I zastanawiam się czy smak tego by mi pasował. Połączenie wywaru z bakaliami i piernikiem i piwem spevyficznie brzmi. Z drugiej strony lubię wszystkie składniki z osobna. Ciekawe
OdpowiedzUsuńWywaru praktycznie nie czujesz, a reszta jest aromatyczna i słodka.
Usuń