Jakieś trzy lata temu w sklepie ogrodniczym znalazłam
nasiona rukoli, czyli rokietty, a że lubię eksperymentować, to zielsko wysiałam. Efekt
przeszedł moje oczekiwania- na działce pojawił się rząd wysokich zielonych
wiechci zakończonych beżowo-brązowawymi kwiatkami. Liście ciemne i mięsiste
niewiele przypominały rachityczne listeczki kupowane w markecie, a smaku nie
dało się nawet z tymi listeczkami porównać.
Pamiętam, jak pierwszy raz
poczęstowałam tą moją rukolą swoją bratową- była zdumiona jej intensywnym ostro
orzechowym smakiem. Zielsko tak dobrze
poczuło się na mojej działce, że… rozsiało się samo i teraz od września do
grudnia a nawet do stycznia, jak nie ma wielkich mrozów mam mnóstwo rukoli.
Moje koleżanki od września dopominają się zieleniny, którą całymi garściami przynoszę
do pracy, bo nie sposób jej przejeść w domu.
A co robię z rukolą? Ano dodaję do codziennych kanapek i
grzanek, wrzucam do niedzielnej jajecznicy i zielonej zupy. Jednak ulubionym sposobem
podawania rukoli jest łączenie jej z makaronem. Przepisy mam dwa. Dziś ten z
sobotniego obiadu, czyli sos do spaghetti - na życzenie
Kethryweris.
Aby przygotować sos potrzebujemy:
☞ sporą
garść rukoli – myślę, że jakieś 0,5 litra ( bo chyba takie są te sklepowe
opakowania)
☞ łyżkę
masła
☞ 200
ml bulionu lub wody
☞ 200
g serka topionego
☞ 100ml
jogurtu naturalnego bądź śmietany
☞ Rozdrobniony
ser żółty ( i ser typu rokpol lub inny z niebieską pleśnią dla smakoszy) po
100g
☞ Sól,
pieprz, czosnek.
Rukolę dusimy na masełku kilka
minut, trzeba uważać, żeby jej nie przysmażyć. Można do duszenia dodać odrobinę
wody. Gdy zmięknie wrzucamy serek topiony (warto go przedtem rozdrobnić) ,
zalewamy bulionem, czekamy aż serek się roztopi. Wówczas dodajemy pozostałe
sery. Gdy sery się rozpuszczą, pozostaje powoli wlewać jogurt lub śmietankę,
stale mieszając, aby się nie zwarzyła. Na końcu dodajemy sól, pieprz i
posiekany czosnek.
(wersja dla leniwych: dusimy rukole na masełku i dodajemy sos z 4 sery z torebki).
Sos idealnie pasuje do spaghetti,
ale można podać go i z rurkami. Choć do rurek wolę ukolę z jajkiem i boczkiem,
ale o tym innym razem.
A na marginesie- żeby wrzucić dziesiejsze zdjęcia pobiegłam po południu z psem na działkę, coby rukolę moją obfotografować. Przy okazji narwałam sporo jesiennego zielska- sałatę, koper, szczypior, groszek zielony i oczywiście rukolę.
Okazało się, że biegać też lubię, nie tylko jeździć rowerem :)