W ramach odpoczynku po pełnym ekspresji i wrażeń dniu w
pracy postanowiłam odpłynąć w wspomnienia. Pomogła mi w tym zaprzyjaźniona
blogerka, umieszczając u siebie aktualne zdjęcie "Domku pod Orzechem”.
Ostatnio było o trawach izerskich, dziś o… czereśniach. Znam
przynajmniej kilka osób, dla których smak Gierczyna, to właśnie smak czereśni.
Dlaczego? Ano właśnie. W czasach dosyć odległych, gdy jako
mała dziewczynka przyjeżdżałam w Izery, wzdłuż drogi do wsi i potem aż do Lasku (czyli Fersztla) rosły stare, powykrzywiane drzewa czereśniowe. Wczesnym latem
obsypane były ciemnymi, prawie czarnymi, soczystymi i aromatycznymi owocami. W
granicach naszego poletka rosły dwa takie drzewa.
Jedno bliżej drogi, drugie-
przy samym domu. To pierwsze drzewo pamiętam tylko z początkowych wyjazdów,
któregoś roku przewróciło się. Na zdjęciu, które znalazłam w domowym archiwum
(mam wtedy niecałe 10 lat) już go nie widać. Stoi za to dorodna jabłoń. Niestety,
tego drzewa też już nie ma. Pewnego lata uderzył w nią piorun.
Druga czereśnia rośnie przy samym domu. Przez lata
towarzyszyła mnie i mojej siostrze, a potem moim dzieciom. Pod nią bawiliśmy się
i odpoczywaliśmy, a z jej soczystych owoców co roku powstają cudowne dżemy.
W okolicach Lasku rosną jeszcze inne czereśnie- dzikie (sama
też sobie takie dwie wyhodowałam i mam już pierwsze owoce)
Kwitnące czereśnie |
W czasie moich wędrówek
z dziećmi wyodrębniliśmy przynajmniej trzy gatunki „dziczek”- całkiem drobne,
ale niezwykle intensywne w smaku- czarne oraz trochę większe w dwóch kolorach i
smakach. Jedne ciemnożółte z rumieńcem- bardzo słodkie, wręcz lepkie od słodyczy
i drugie ciemne- intensywne, ze specyficzną goryczką, mniej soczyste, ale sprawiające, że kompot z nich jest największym rarytasem.
Do dziś dzieci pamiętają nasze wyprawy na Kotlinę, aby
nazbierać czereśni albo nad Przecznicki Potok, gdzie też rosły przynajmniej dwa
duże drzewa. Z resztą na miedzach rosło ich całkiem sporo.
W ubiegłe wakacje czereśnie tak niesamowicie obrodziły, że
przez kilka dni je zbierałam i przerabiałam. Robiłam nie tylko kompoty, ale i
dżemy. Teraz są cudnym wspomnieniem lata, słońca, beztroski…
Żałuję tylko, że tak rzadko mam okazję oglądać te drzewa w pełnym rozkwicie…
Na zboczu Blizbora |
smakowity, czereśniowy wpis:)
OdpowiedzUsuńAch ja lubię takie wspomnienia i tą jabłonkę to pamiętam jak była ta burza .A dziczki są świetne i pojawiają się jak taka niespodzianka.
OdpowiedzUsuńMnie wtedy tam nie było i tylko Wasze opowieści pamiętam :)
UsuńAch, nareszcie wiem, gdzie jest Zielony Domek! Tak blisko ode mnie... mały rzut beretem ;-) A na Blizborze byliśmy w zeszłą niedzielę, ale nie było tak pięknie, jak na twoich zdjęciach...
OdpowiedzUsuńPewnie obok Twojego Domku nieraz przejeżdżałam. Twój R. jest na trasie moich rowerowych tras.
UsuńTo jak będziesz znowu przejeżdżać zatrzymaj się na chwilę ;)
UsuńCzy to prawda, że czeresnie trzeba sadzić po dwie? Miałam jedną, ale owocowała kilkunastoma czeresienkami, marnie, marnie, więc dosadziłam jeszcze cztery na zapas, na razie młode. Też chcę mieć takie konfitury!
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o takim zwyczaju. W ogrodzie mam jedną i pięknie rośnie.
UsuńOne są obcopylne, powinny mieć partnera do zapylania ;)
UsuńSuper. Aż mi się chce do lata. Piękne te Twoje okolice.
OdpowiedzUsuńKwitnące, stare czereśnie, to jest widok, szkoda, że tak szybko sypią płatkami; nasze pogórzańskie, dzikie czereśnie są bardzo wysokie, nigdy nie zerwałam z nich owocu, ptaki mają używanie, czasami spadnie coś z góry, słodkie; te stare czereśnie nie mają robaków, w przeciwieństwie do nowych odmian, o wielkich, ale robaczywiejących owocach; wzruszające wspomnienia; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU nas robaki się zdarzają- stąd dżemy- do każdej czereśni trzeba zajrzeć ;)
UsuńWygląda na to, że czas na oglądanie w rozkwicie już za moment. To co, może zmontujemy wspólną wycieczkę?
OdpowiedzUsuńMiło mi Cię gościć tutaj, a co do wycieczki- marzeniami jestem już w w czasie majowego weekendu. Prawdopodobnie będę w Gierczynie na przełomie kwietnia i maja, a Chuda nawet wcześniej :)
UsuńUwielbiam czereśnie! A zapach pachnących drzew czereśni na wiosnę kojarzy mi się z dzieciństwem.
OdpowiedzUsuńPo prostu cudnie,
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia i śliczne zdjęcia:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń