Zgodnie z obietnicą, dziś zabieram Was do trzebiatowskiego parku. Myślę, że nie ostatni raz. Tym razem bowiem skupię się znów na kwiatkach, listkach i gałązkach. Jest to jednak założenie o tak ciekawej historii, że z pewnością przybliżę Wam ją, gdy tylko zrobię odpowiednie zdjęcia, mogące zilustrować opowieść o Królewskim Gaju.
W niedzielne przedpołudnie mieliśmy wybrać się ze znajomymi na zbiór podbiału. Niestety znajomi, po sobotnim ognisku, nie wstali, więc podbiał jeszcze poczeka. Natomiast mój pies czekać nie chciał. Wzięłam więc kudłacza, i wyszłam na spacer w towarzystwie T., który nie przegapił okazji do ponabijania się ze mnie, gdy tak latałam od kwiatka do listeczka.
Na poniższym zdjęciu - dla dociekliwych - ukryła się jaszczurka:
"Skąd ja wiedziałem, że do tego drzewa też poleziesz?" ;)
Cóż, moich zachwytów nad stanowiskiem widłaka T. nie umiał zrozumieć. Ani to ładne, ani pachnące, ot zielone.
Moja fascynacja "drzewami w żółte" plamy też wprawiła go w lekkie zaskoczenie. :)
Na razie zdjęć jeszcze pewnie trochę będzie, póki nie wyjadę w góry, gdyż tam trudno o internet. Ale w maju pewnie zasypię Was górskimi widoczkami i zdjęciami kolejnych roślinek, zwierzątek i innych "niezmiernie ciekawych" obiektów ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz