W ramach Dnia Dziecka dostałam od Rudej groupon dla dwóch
osób do Krainy Miniatur. Wiedziałam, że mojego M. tam nie wyciągnę, bo to leniwa
klucha jest i miałam obawy, że nie będę miała z kim wykorzystać kuponu. Na
ratunek przybyła mi koleżanka, która w czasie wakacyjnych wojaży miała
siedmiogodzinną (sic!) przesiadkę we Wrocławiu i bardzo chciała zobaczyć
sąsiadujący z Parkiem Miniatur Ogród Japoński. Po jej przyjeździe wsiadłyśmy
więc w autobus na Wielką Wyspę i wysiadłyśmy przy Hali Stulecia.
Na pierwszy ogień poszedł Ogród Japoński. Bilety całe 4 zł i ulgowe – 2 zł. Cena zdecydowanie odpowiadająca ilości atrakcji. Ogród niestety jest niewielki. Spodziewałam się trochę więcej obiektów odpowiednich do klimatu. Do ogrodu wchodzimy przez bramę i przechodzimy obok kaplicy, obie w klimacie orientalnym. Większość obszaru ogrodu zajmuje jezioro, które możemy przekroczyć dwoma mostkami. To, co wywarło na mnie najgorsze wrażenie to woda w jeziorze. Japonia kojarzy nam się z pedanterią. W filmach i anime tego typu jeziora były krystalicznie czyste. Nie wiem, na ile był to rzeczywisty obraz, ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Woda w jeziorku we wrocławskim Parku Japońskim jest brązowa, zamulona, przy brzegach osiada się syf.
Na pierwszy ogień poszedł Ogród Japoński. Bilety całe 4 zł i ulgowe – 2 zł. Cena zdecydowanie odpowiadająca ilości atrakcji. Ogród niestety jest niewielki. Spodziewałam się trochę więcej obiektów odpowiednich do klimatu. Do ogrodu wchodzimy przez bramę i przechodzimy obok kaplicy, obie w klimacie orientalnym. Większość obszaru ogrodu zajmuje jezioro, które możemy przekroczyć dwoma mostkami. To, co wywarło na mnie najgorsze wrażenie to woda w jeziorze. Japonia kojarzy nam się z pedanterią. W filmach i anime tego typu jeziora były krystalicznie czyste. Nie wiem, na ile był to rzeczywisty obraz, ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Woda w jeziorku we wrocławskim Parku Japońskim jest brązowa, zamulona, przy brzegach osiada się syf.
Nie skupiajmy się jednak na wadach. Bardzo przypadła mi do
gustu możliwość przejścia po kamieniach, z których utworzono ścieżkę na wodzie.
Pozostałe ścieżki też przemierza się z przyjemnością dzięki otaczającej nas
zróżnicowanej florze. Wśród prawdziwych japońskich roślin znajdziemy też kilka „naszych”,
jednak postarano się żeby całość oddawała orientalny klimat. Również o faunę zadbano. Jeśli się dobrze
przyjrzymy, w jeziorku pływa pełno czerwonych, błyszczących rybek. Jeśli mamy
szczęście, pokażą nam się również wielkie karpie.
Podsumowując: Ogród Japoński na pewno warto odwiedzić, gdyż
cena biletu jest niewielka. Nie spodziewajmy się jednak za wiele, bo możemy się
zawieść.
Po zwiedzeniu pierwszego parku usiadłyśmy przed fontanną na
Hali Sulecia albo odpocząć i poczekać na pokaz o pełnej godzinie. Obejrzałyśmy
niedługo taniec strumieni wody i ruszyłyśmy dalej.
Przed wejściem do parku miniatur nie spotkałyśmy nikogo,
pomimo, że był on widocznie otwarty. Jako że bilety miałyśmy już opłacone,
zdecydowałyśmy się wejść, a kupon okazać przy wyjściu.
Pierwszy w oczy rzuca się Kościół Mariacki z Krakowa. Po za
nim zobaczymy między innymi miniatury latarni morskiej z Kołobrzegu (chociaż
lepszą znajdziemy w niechorskim parku miniatur latarni morskich), Sejmu RP,
Dworca Głównego we Wrocławiu i kilku zabytków województwa dolnośląskiego.
Największym zaskoczeniem Krainy Miniatur są… ogromny stół i krzesła, oraz buty
olbrzyma. Podejrzewam, że cieszą się dużą popularnością wśród dzieci. I my nie
odmówiłyśmy sobie zdjęcia przy nich.
Ze wszystkich miniatur najbardziej podobała mi się ta
wrocławskiego dworca, pewnie dlatego, że bardzo podoba mi się sam budynek.
Koleżanka natomiast wydawała się zafascynowana małymi ludzikami postawionymi
przy każdym budynku.
Krainę Miniatur również warto odwiedzić szczególnie z
dziećmi, zwłaszcza, że tuż obok jest jeszcze Dinopark, nie wspominając już o
sąsiadującym ZOO.
Przypominam o blogowym konkursie. Jak wspomniała Ruda, zaczęłam bawić się w haft sutaszowy. Oto pierwsze efekty moich starań:
Przypominam o blogowym konkursie. Jak wspomniała Ruda, zaczęłam bawić się w haft sutaszowy. Oto pierwsze efekty moich starań:
byłam w tym ogrodzie u na początku jesieni, wówczas było tam przepięknie, choć rzeczywiście obszar nie jest wielki.. w parku miniatur nie byłam... a kolczyki z sutaszu bardzo piękne :) zdolniacha z Ciebie :)
OdpowiedzUsuńJa pewnie zajrzę ta, jeszcze nieraz.
UsuńI dziękuję za komplement :)
no niestety uroki małych i płytkich zbiorników wodnych, które bardzo łatwo kwitną:/ a o istnieniu parku nie miałam zielonego pojęcia a we wrocku od urodzenia jestem :P
OdpowiedzUsuńWrocław ciągle za mną łazi i chyba w końcu będę musiała tam dotrzeć. Ciekawy ten park miniatur, natomiast obiekty botaniczne są mi raczej obojętne ;)
OdpowiedzUsuńSuper jest ten Japoński ogród byłam tam kilka razy. Kiedyś postanowiłam więcej poczytać o tym miejscu i udało mi się dowiedzieć, że zamontowane tam są inteligentne systemy nawadniania, które nad wszystkim czuwają.
OdpowiedzUsuńWow, ogrody jońskie robią ogromne wrażenie. Marzy mi się taki ogród w przyszłości, ale zdaję sobie sprawę, że będzie troszkę kosztował ;)
OdpowiedzUsuńZawsze mi się podobał taki styl urządzania ogrodów. Ja bym chciała mój ogród zaaranżować bardzo podobnie :) Kupiłam geoborder ogrodowy i chcę przy jego pomocy zrobić takie fale, na których posadzone zostaną małe roślinki. Ogólne założenie jest takie, żeby porobiły się takie kolorowe wysepki.
OdpowiedzUsuńMnie bardzo podoba się miniaturka latarni - ta tyci kostka granitowa ułożona wokół niej wygląda uroczo. Koniecznie muszę się tam wybrać i zobaczyć ten park na żywo :)
OdpowiedzUsuń