sobota, 27 września 2014

"Zupa z tytki" czyli Ślubny gotuje


Gdy dowiedziałam się, że uczestniczę w kolejnej kampanii reklamowej zleconej przez rekomenduj.to, ucieszyłam się, gdyż tym razem do testowania są zupy. Z ciekawością czekałam zatem na "Paczkę Ambasadorki WINIARY". A, że równie ciekawa była moja koleżanka, umówiłam się na wspólne zaglądanie do przesyłki. Najwięcej zabawy miała siedmioletnia Werka i... kot.
Kot zadomowił się w pudełku, a Werka od razu zaczęła czytać przepisy w małych notesiku, który już u niej został. Wybrała też zupę na obiad. 


Mój Ślubny zareagował równie entuzjastycznie, zwłaszcza, gdy przeczytał sposób przygotowania. Z dumą stwierdził: to ja gotuję zupę i.... poszedł do kuchni. Przygotował ziemniaki marchewkę, postępując zgodnie z przepisem odmierzył wodę i zagotował warzywa. Potem wsypał paczkę zupy w proszku, a że wybrał żurek, więc ugotował jeszcze jajeczka i usmażył boczek z cebulą. 
Trzeba przyznać, że mu się nawet ta zupa udała. Była gęsta i bez "sztucznego" posmaczku. Tylko dla mnie za mało kwaskowa- w końcu żurek powinien być kwaśny. 
W sumie  "Rodzinna zupą WINIARY" najedzą się trzy osoby- jeśli będzie to obiad jednodaniowy lub cała rodzinka, jeśli planujemy dwa dania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz