Poprzedni tydzień spędziłyśmy bardzo rodzinnie. W pewnym momencie znów siedzieliśmy w pięcioro przy stole. Staraliśmy się jak najpełniej wykorzystać ten wspólny czas. Wspólnie siadaliśmy przy stole, piliśmy kawę. Wspólnie oglądaliśmy serial. Mnóstwo czasu spędziłyśmy we trzy, gadając, popijając yerba mate i... zajmując ręce robótkami ręcznymi. Chuda szyła kolejną suknię słowiańską, ja wyszywałam, Gui plotła bransoletki z muliny. Tematów do rozmów nam nie brakowało- od losów serialowych postaci (oglądamy "Wspaniałe stulecie", pasjonując się losami wielkiej sułtanki Hurren i konfrontując je z przekazami historycznymi), przez rowerowe plany po plany ślubne. Czas biegł nam jak zwariowany i wykorzystywałyśmy go intensywnie.
Gui jest świeżo upieczonym kierowcą, postanowiłyśmy więc część czasu poświęcić na doskonalenie umiejętności jazdy samochodem. Kierunek był zawsze ten sam- nad Bałtyk.
Gui za kierownicą czuje się całkiem nieźle, dobrze sobie radzi z manewrami w mieście, ale tylko dopóki nie ma wjechać na rondo...
Dla osób uczących się jeździć po Trzebiatowie, by zdawać w Szczecinie bądź Koszalinie- jazda po rondach to podstawa ( do dzisiaj pamiętam jakim koszmarem były dla mnie szczecińskie gwieździste ronda z tramwajami w te i we wte ) Gui po rondach nie jeździła, bo zdawała we Wrocławiu. Po wyjeździe z miasta okazało się, ze Nie tylko po rondach nie jeździła. Nie wyjeżdżała tez z miasta, więc nie miała okazji jeździć z prędkością ponad 50 km/h. Dopiero w naszym towarzystwie rozpędziła się do zawrotnej szybkości 80 km. I to na krótko na prostej drodze. Potem wróciła do bezpiecznego 60- 70 km/h.
Przy tej okazji doszłyśmy do wniosku, że edukacja w naszym kraju całkiem postawiona jest na głowie. Ciągle zapomina się, po co jest nauka. Od najmłodszych lat przygotowuje się dzieci a potem młodzież do zdawania testów. Nie do życia, ale do zdania testów! Uczeń ma zdobyć określoną ilość punktów, a nie nabyć konkretnych umiejętności. Liczy się średnia szkoły, zdawalność na maturze, zdawalność na egzaminie na prawo jazdy ( z tego szkoły a rozliczane). Gdzieś po drodze gubi się to, co ważne. Efekt? Gui zdała egzamin za pierwszym podejściem we Wrocławiu, ale nie zdałaby go w Szczecinie, bo nie wjechałaby na pierwsze rondo (nasze trzebiatowskie początkowo były dla niej nie lada wyzwaniem) Podejrzewam, że nasi kursanci z kolei nie poradziliby sobie na wrocławskich drogach.
Podobnie jest z naszymi wychowankami. O ich sukcesie lub porażce na sprawdzianie i egzaminie nie decydują umiejętności przydatne w życiu, tylko dyspozycja dnia i prawidłowe zakodowanie testu.
A przecież życie nie jest testem...
Oj dawno mnie tu nie było, dawno. Jejku jak ja wam zazdroszczę ( w dobrym tego słowa znaczeniu) takich wspólnych rozmówek, posiedzeń i wycieczek. Jeśli wędruję to z moim synkiem i owszem nasze dyskusje są również pasjonujące (szczególnie te o pomrowach plamistych, których z utęsknieniem wyczekuje Tymek, gdyż to pierwsze ślimaki, które wychodzą z ziemi po zimie), ale wiadomo, że to nie to, co w rodzinnym, babskim gronie. A temat praw jazdy ehhhh u mnie na czasie. Oblałam po raz kolejny, bo nie potrafię się połapać w Rybnickich zawiłościach drogowych:) Ale wam dziewczyny życzę szerokich dróg podczas kolejnych rozmówek.
OdpowiedzUsuńJakoś nie dziwię się, że gubisz się na rybnickich rondach- Rybnik powinien zostać polską stolicą rond ;) Odkąd je wybudowali, nigdy nie wiem, czy dojadę do centrum ;)
UsuńTeraz rozpocznie się prawdziwa nauka jazdy, powodzenia :)
OdpowiedzUsuńMyślisz, że kiedyś TO się zmieni ?.. a może będzie jeszcze gorzej i nawet przed wejściem do gabinetu lekarza, trzeba będzie zdać jakiś test? ;)
OdpowiedzUsuńPoczątki trudne, ale później ile radości z jazdy i dumy z nowych umiejętności. ;)
OdpowiedzUsuńTo piękne, kiedy rodzina zasiada przy stole i rozmawia, bez wzajemnych pretensji, animozji czy nawet nienawiści; te testy wcale nie oddają umiejętności czy wiadomości nabytych w trakcie nauki, tak bezmyślnie naśladujemy we wszystkim nie zawsze dobre wzorce; dobrej pogody na rowery życzę i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń