15.15. Wpadam do domu. Na dworze świeci słońce, wiatr prawie nie wieje. Do zachodu kilka godzin.
Rzadko zdarza się, bym po pracy znalazła czas na rowerową wycieczkę, dlatego te wyjazdy w środku tygodnia zawsze postrzegam jako dodatkowo podarowane godziny, kilometry wolności.
Wyjeżdżam w ulubionym kierunku.Cerkwica, Karnice i... trzeba szybko podjąć decyzję- Niechorze, czy Rewal. Decyduję się na Rewal. Droga wprawdzie gorszej jakości, ale dawno tamtędy nie jechałam i stęskniłam się za widokiem podkarnickich łąk, przeciętych wstążką Kanału Dreżewskiego. Bezkresna przestrzeń rewalskich mokradeł zawsze mnie zachwyca. Sarny, jastrzębie, bażant... A w środku tego pustkowia niewielka wioseczka- Ninikowo. Jeszcze widać ślady dawnej niemieckiej gospodarki- wielkie stodoły z muru pruskiego, ukryte w ogrodach spore domy. Niestety, tylko w niewielu przypadkach dobrze utrzymane, świadczące o dbałości obecnych właścicieli. I pomyśleć, że do gwarnego, bogatego Rewala jest stąd tylko kilka kilometrów. Idealne miejsce dla pragnących ciszy, a jednocześnie chcących odpoczywać nad Bałtykiem.
Mijam wioskę, dojeżdżam do Śliwina z nowoczesną stacją kolejki wąskotorowej i już wjeżdżam na punkt widokowy w Rewalu. Ludzi jeszcze niewielu. Spokój... Wdycham wilgotne morskie powietrze... Obok wielorybów dziadek i wnuczek jeżdżą rowerami. Widać, jaką frajdę sprawia im wspólna zabawa. Przejeżdżam obok Małego Księcia nadal osieroconego przez Różę (nikt nie kwapi się, by oddać metalową Różę właścicielowi), Romeo i Julia wciąż tak samo zapatrzeni w siebie. Uśpione jeszcze róże w Alei Różanej...
Słońce chyli się ku zachodowi. Czas wracać do domu. Po drodze spotykam znajomych kolarzy z Gryfic. Krzyczymy powitanie i każdy jedzie w swoją stronę.
50 km wolności...
Rewal, Niechorze... tak blisko, a tak daleko.
OdpowiedzUsuńTrzeba tam zawitać w tym toku, tak sobie obiecuję i obiecuję.
ps.Szkoda tylko, że te zdjęcia takie małe ;)
Zdjęcia małe, bo rozdzielczość telefonu kiepska ;)
UsuńDużo bym dał żeby wracać do domu ok. 15 :) Zostaje na razie jazda po zmroku, ale pocieszam się tym, że dzień już coraz dłuższy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja, żeby wracać po 15., poprosiłam o wcześniejszą godzinę rozpoczynania pracy. Przyjeżdzam do szkoły razem z pierwszymi uczniami o 6.50.
UsuńJest to jakieś rozwiązanie :) Nie zawsze jednak mógłbym sobie na to pozwolić, a i dojazd w jedną stronę to w moim przypadku ok. godzina. Jednak tak jak napisałem, jeszcze troszkę i nawet po powrocie z pracy będzie można wyskoczyć i pożreć trochę kilometrów :)
UsuńA ja muszę w końcu odkurzyć swój rower. Obiecałam sobie, że będę jeździć na nim od wiosny.
OdpowiedzUsuńKoniecznie! I łańcuch nasmarować :)
Usuńzazdroszczę miejsca gdzie mieszkasz
OdpowiedzUsuńNawet nie wyobrażasz sobie, jak często dziękuję Opatrzności, że 25 lat temu tu znalazłam swoje miejsce na Ziemi.
UsuńNie wiem dlaczego, gdy widzę nazwę:Ninikowo przychodzi mi na myśl nazwa:Baden Baden:) P.S. Czy pieski powitały Ciebie "radośnie" szczekając w tymże Ninikowie?
OdpowiedzUsuńA to by się mieszkańcy Ninikowa zdziwili... Psy były przyjazne, chyba tylko jeden szczekał. To w Zaciszu pod Gryficami trzeba na kundelki uważać ;)
UsuńDni coraz dłuższe, coraz więcej można zrobić. I coraz mniej trzeba się spieszyć, by zdążyć przed zmrokiem. Jeszcze trochę i będzie "normalnie" :))
OdpowiedzUsuńOj tak... tylko żeby na wschód słońca zdążyć, trzeba będzie wstawać coraz wcześniej. Dziś podziwiałam słoneczny spektakl o 6.05
Usuń