18 kwietnia był dla mnie dość pracowitym dniem - przed południem otwarłam po raz pierwszy w tym roku Basztę Kaszaną. Pojawiło się kilkoro znanych mi już dzieciaków i jedna nowa twarz, chętna by dołączyć do składu w czasie wakacji. Baszta została pozamiatana i wywietrzona, jest gotowa do przyjmowania zwiedzających w weekend majowy.
Późnym popołudniem natomiast wsiadłam z mamą do auta - naszym celem była leżąca kilka km od Trzebiatowa wioseczka Gąbin. Jest to miejsce z przebogatą historią, zaczynającą się już...ok. 3500 lat temu! Wówczas bowiem powstały groby kurhanowe w gąbińskim lesie.
Do Gąbina jechałyśmy jednak nie po to, by szukać w lesie kurhanów, tylko żeby poprowadzić zajęcia w Stajni Fuzja. Stajnia prowadzona jest przez przesympatyczną Kasię Kolasińską, z którą, jak się okazało mamy sporo wspólnego. Nie mam tu jednak na myśli wielokrotnego udziału w konkursach recytatorskich. Kasia, podobnie jak my, stara się zmieniać swoje otoczenie pozytywistyczną pracą u podstaw - na wielokrotnie słyszane "W Gąbinie nie ma gdzie iść." odpowiedziała "To chodźcie do mnie!". I tym sposobem zebrała sobie całkiem pokaźne grono entuzjastów jazdy konnej i wszystkiego co odbywa się w Stajni Fuzja.
Znajoma Kasi, Olga z Gospodarstwa agroturystycznego "Gościniec", zainteresowana średniowieczem podsunęła jej pomysł warsztatów. A stąd już niedaleka droga do mnie - zostałam zapytana, czy mogłabym poprowadzić takie zajęcia. Na spotkaniu z Kasią i Olgą nie mogłyśmy się nagadać, ale w końcu stanęło na warsztatach lepienia z masy solnej. Razem ze mną postanowiła pojechać mama.
Stajnia Fuzja znajduje się właściwie w centrum wsi, zajmując przepiękny teren za domami ciągnącymi się wzdłuż drogi. Poza samymi zabudowaniami stajennymi i pastwiskiem jest tam też miejsce na ognisko i zadaszony wiatą stół z ławami - idealne miejsce na warsztaty - wokół cisza i spokój, czasem tylko słychać szczekanie psów lub rżenie koni.
Zajęcia rozpoczęłyśmy od krótkiego wprowadzenia - kim byli Słowianie, czym się zajmowali i czy w ich kulturze występował koń (występował i to w kilku odsłonach). Następnie wspólnie z dziećmi zastanowiłyśmy się, co ludzie żyjący 1000 lat temu mogli wytwarzać. I taką drogą dotarliśmy do garncarstwa. Ze względów technicznych zrezygnowałyśmy jednak z gliny na rzecz masy solnej. Tak doskonale przygotowanej masy chyba jeszcze nie miałam! Wspólnie lepiliśmy garnki i medaliony, które zostaną następnie wysuszone i pomalowane na innych zajęciach.
Po lepieniu przeszliśmy wszyscy do znajdującego się po sąsiedzku Ogrodu Hortus prowadzonego przez pana Krzysztofa Trusiewicza. To niezwykłe miejsce jest niewielkim ogrodem dendrologicznym, w którym zamiłowanie do roślin łączy się z zamiłowaniem do lokalnej historii - na miejscu obejrzeć można rekonstrukcję kurhanu, tworzy się lepianka z tego samego okresu, powstaje ogród czarownicy, która niegdyś urodziła się w Gąbinie. Do tego w ogrodzie istnieje motylarnia, horoskop celtycki oraz niezwykła ścieżka zmysłów.
Po obejrzeniu tego niezwykłego miejsca i wysłuchaniu opowieści właściciela na temat okolicy i samego ogrodu wróciliśmy do stajni. Tam zrobiliśmy jeszcze pamiątkowe zdjęcia, sprawdziliśmy, czy w słowiańskiej sukni da się wsiąść na konia, zjadłyśmy z mamą kiełbaski i wróciłyśmy do domu pełne pozytywnej energii.
My bawiłyśmy się naprawdę świetnie, mamy nadzieję, że jeszcze nie raz zagościmy w Stajni Fuzja.
Ciekawe miejsce. Z pewnością nie można narzekać tam na nudę. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe i przepiękne! Będąc w okolicy warto tam zajrzeć. :)
UsuńAnno, a co to jest masa solna?
OdpowiedzUsuńChciałbym kiedyś pojechać wierzchem, tylko boję się o całość mojej...
O całość siebie.
Masa solna to strasznie słone ciasto złożone z mąki, soli i wody. Jet bardzo plastyczne i świetnie nadaje się do formowania. Po wyschnięciu z powodzeniem imituje gips, a jest odrobinę mniej kruche. Dzieciaki uwielbiają się w masie babrać.
UsuńMnie koń wydaje się za duży, więc dwukrotne dosiadanie wierzchowca w zupełności zaspokoiło moją ciekawość.