Ostatnia sobota sierpnia była dla wolontariuszy z Baszty Kaszanej dniem niesamowicie ekscytującym. Wybraliśmy się bowiem do miejsca niezwykłego – znajdującej się w
urokliwym Gąbinie Stajni
Fuzja, gdzie bardzo ciepło przyjęła nas właścicielka – Kasia Kolasińska
oraz jej pomocnicy. Wizytę rozpoczęliśmy krótkim instruktarzem – wyjaśniono nam
co w stajni wolno, a czego nie. Później zaczęła się zabawa – podzieleni na
cztery drużyny wolontariusze zabrali się za czyszczenie wspaniałych koni z
Fuzji: Precla, Kariny, Cazonetty i Idylli.
Następnym punktem programu był pokaz umiejętności jeźdźców i koni, momentami niezwykle emocjonujący, czasem zabawny. Dowiedzieliśmy się, jakie typy chodu konia są rozróżniane, jak należy obchodzić się ze zwierzęciem i że każde z nich ma inny charakter – na przykład najmniejszy w stajni Precel jest najbardziej uparty i charakterny.
Następnym punktem programu był pokaz umiejętności jeźdźców i koni, momentami niezwykle emocjonujący, czasem zabawny. Dowiedzieliśmy się, jakie typy chodu konia są rozróżniane, jak należy obchodzić się ze zwierzęciem i że każde z nich ma inny charakter – na przykład najmniejszy w stajni Precel jest najbardziej uparty i charakterny.
Po tym pokazie, nieco onieśmieleni wolontariusze sami
wsiedli na końskie grzbiety i spędzili w siodłach niemało czasu gimnastykując
się, pracując nad koordynacją, wykonując przeróżne zadania, pokonując własne
lęki i po prostu dobrze się bawiąc. Po krótkiej przerwie na ognisko i pieczenie
kiełbasek dzieciaki wróciły na pach ujeżdżalni, ale zamiast koni, teraz one
pokonywały tor przeszkód w wyścigach – śmiechu było co niemiara podczas
przenoszenia snopków, biegania z miotłami i przeskakiwania przeszkód. Później
było przeciąganie liny i wręczenie nagród – zastawu drewnianych drobiazgów dla
naszych Słowian.
To nie był jednak jeszcze koniec – Kasia przeprowadziła
krótką zabawę na temat budowy konia – wszyscy zastanawialiśmy się, gdzie koń ma
kolano. Następnie wszyscy mieli okazję zrobić sobie pamiątkowe kolorowe odciski
końskich kopyt na kartkach, które staną się z pewnością doskonałym
przypominaczem tego przedpołudnia. Na koniec Kasia przygotowała jeszcze jedną
niespodziankę – przygotowała dla dzieci losowanie, w którym wszystkie otrzymały
dużą zniżkę na swoją pierwszą jazdę, a jedno z nich wygrało jazdę darmową.
Posprzątaliśmy po sobie i wróciliśmy do domu, a
podekscytowanych dzieciaków nie dało się uciszyć. Jednak nie tylko w ich
głowach powstawały plany dalszej współpracy…
Link do pełnej galerii TU.
Już miałem witać się z Anną, gdy zobaczyłem autorkę. Witaj, Chuda:)
OdpowiedzUsuńKonie mają w sobie… nie wiem co. Coś pociągającego i szlachetnego. Nieprawdaż?
Gdy czytałem Twoją relację, przypomniała mi się inna, sprzed wielu lat. Nie pamiętam okoliczności, chyba jakieś kolonie z możliwością zajmowania się końmi i jeżdżenia nimi, no i dzieci w wieku od kilka lat. Konie miały być jedną z atrakcji, ale tak się dzieciom spodobały, że przez cały pobyt niemal wyłącznie nimi się zajmowały.