Ostatnie tygodnie spędziłyśmy niesamowicie pracowicie. Ciągle coś się działo, byłyśmy wiecznie w biegu. Święta zdecydowałyśmy spędzić leniwie. Nawet bardzo leniwie.
Ale nim o tym leniuchowaniu opowiem, muszę wspomnieć o wydarzeniu, w którym wzięłyśmy udział 23 grudnia- wspólnie z naszymi wolontariuszami malowałyśmy
słonia w ramach programu
Trzebiatoff. Fajna akcja aktywująca młodych ludzi.
Nasze malowidło prawdopodobnie zostanie zlicytowane w ramach WOŚP. Przy okazji machania pędzlem wspólnie z inicjatorką programu zaczęłyśmy już planować działania na przyszły rok i całkiem niezły plan się wyklarował.
Wigilia przebiegła w atmosferze kuchennej krzątaniny. wszystko zdążyło się na czas przygotować i gdy pierwsza gwiazdka zabłysła (tradycyjnie Piotr sprawdzał, czy już jest) zasiedliśmy do stołu. Wspominaliśmy, opowiadali. Było wesoło i beztrosko. A jeszcze weselej zrobiło się, gdy rozpakowaliśmy prezenty. Każdy znalazł pod choinką coś ciekawego. Mój prezent składał się z kilku elementów: samojezdnego mopa do podłogi, który od razu został ochrzczony "Marysią" i włączony. Dalej był komplet 2 filiżanek i dzbanuszków do herbaty- o klasycznej linii i prostej formie- piękny w owej prostocie. Niesamowicie wzruszył mnie zapiśnik przygotowany przez Agatkę- dziewczynę Piotra. Wcześniej stałam się jeszcze posiadaczką kompletu kolorowanek dla dorosłych, o których opowiem osobno.
Wieczór spędziliśmy grając w nowe karty przywiezione przez Chudą i Roberta. Świetna rozrywka!
Pierwszy dzień świat powitał nas cudnym zachodem księżyca w pełni, a potem było już tylko pięknej. Dzięki temu wyciągnęłam rodzinkę nad morze.
Teraz czas spakować się, gdyż jutro rano wyruszamy w góry!
Dobrych wakacji!
OdpowiedzUsuń