Noc długo nie chciała się skończyć. Wydawało się, że na dobre rozpanoszyła się nad Izerami, że oto słońce skapitulowało i będziemy mieli noc polarną. Wreszcie po niewiarygodnie długim czasie ciemność powoli łagodniała, ale na wschodzie nie pojawiła się charakterystyczna łuna wschodu, tylko gęsta szarość stawała się coraz jaśniejsza aż zbielała całkowicie, ukazując widzowi tylko najbliższe elementy pejzażu- drzewo, krzew, kawałek łąki. Resztę spowiła gęsta niczym wiejska śmietana mgła. Z różnym natężeniem mgła utrzymywała się cały dzień, dzięki czemu mogłam wczesnym popołudniem wyjść na swoją Górę.
Wielokrotnie już pisałam, że fascynuje mnie świat nieostry, pozbawiony konturów, świat pełen niespodzianek i zaskoczeń. Drogę znam na pamięć, nie potrzebuję mapy, ni odniesień w krajobrazie. Wystarczy charakterystyczne drzewo, a może ułożenie skarpy albo ilość kroków? Tak czy inaczej po kilkunastu minutach spaceru znalazłam się na swojej stercie kamieni. Tu mgła nie miała najmniejszego znaczenia, gdyż coraz wyższe świerki skutecznie zasłaniają to, co mogłabym zobaczyć. Tu nie przychodzi się dla widoków, tylko dla chłonięcia atmosfery, niezwykłości ciszy i majestatu Góry. A ku temu dzień z gęstą mgłą zdaje się być stworzonym. Wiatr nie poruszał gałązkami, a nieprzeniknione chmury tłumiły wszelkie odgłosy leżącej u podnóża wsi. Cisza była tak idealna, że spadające co jakiś czas nabrzmiałe mgłą krople czyniły niewiarygodny hałas, a psie stąpania zdawały się odgłosem tabunów zwierząt. (tak, tak, pies wybrał się ze mną na spacer).
Chwilę posiedziałam na ulubionym głazie, który aż prosi się, by na nim przysiąść i podumać, po czym ostrożnie zaczęłam schodzić. Ostrożnie, bo przecież na Górę nie prowadzi żadna ludzka ścieżka, trzeba więc wybierać sarnie ścieżynki- wąskie i kręte, najeżone porzuconymi tu i ówdzie gałązkami. Kilka razy potknęłam się na takiej gałęzi, ale udało mi się utrzymać równowagę. Pies wybrał inna drogę niż ja- pewnie na jego ścieżce tropy zwierząt były świeższe i teraz z nosem przy ziemi węszył, zapominając zupełnie o mnie. Spotkaliśmy się na leśnym dukcie, choć wcale nie był to ten dukt, którego oczekiwałam ujrzeć. We mgle skręciłam za bardzo w lewo i teraz wracałam tą samą trasą, którą przyszłam, choć zamierzałam iść wschodnim zboczem.
Nocą krople mgły zamarzły. A o świcie moim oczom ukazał się zgoła bajkowy widok. Całe wzgórze pokryte było błękitniejącą w cieniu szadzią, za to Pogórze zasnuły różowe od świtu mgły.
Wybiegłam przed dom i widząc, ze słońce nie dosięgnęło jeszcze Kufla wspięłam się na pagórek. Pierwsze promienie słońca właśnie lizały mgły na Pogórzu zabarwiając je pastelową żółcią, czym dalej, tym mgły różowiały. Nawet odległe Kaczawy miały te niezwykła różową poświatę. Bliżej świat błękitniał ukryty jeszcze w cieniu.
Cierpliwie poczekałam na słońce i gdy pojawiło się między drzewami na wschodnim zboczu Blizbora, mogłam cieszyć się migotliwymi iskierkami mgły zamarzniętej na źdźbłach trawy.
Niezwykłe są zmiany pogody w Izerach. Nigdy nie można być pewnym następnego dnia, dzięki czemu te same pejzaże oglądane codziennie nieodmiennie mnie zachwycają i zaskakują swoją zmiennością.
Miałaś piękne chwile, Anno. Czytając, widziałem – trochę Twoich, trochę swoich, podobnych widoków i wrażeń. Szadź, mgła i słońce malują baśniowy świat wokół. Bywa trochę surowy, nawet zimny, czasami mało w nim kolorów – chociaż jeśli już są, to przykuwają wzrok – ale przecież urokliwy świat i pamiętany.
OdpowiedzUsuńChwytasz chwile, Aniu.
Piekne zdjecia. Pieknie tez napisalas.
UsuńWiesz, Krzysztofie, wszystkie gierczyńskie chwilę są niewymownie piękne.I tak jak piszesz, chwytam to, co jest mi dane.
UsuńSyl, słowo i obraz są dla mnie jednakowo ważne. Uzupełniają się tworząc spójną całość. Dziękuję za komentarz.
UsuńCudne zdjęcia! Ja zawsze jakoś zawsze bałam się mgły... Miałam wrażenie, że coś jest nie tak z moimi oczami, że ślepnę... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku
(więcej życzeń u nas w blogu, więc się nie rozpisuję)!
Monika
Mamy więc zupełnie różne odczucia. U mnie mgła rozbudza wyobraźnię.
UsuńDziwna ta zima, ale ładna. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ado. Tobie też dużo dobrego.
Usuń