Te słowa chyba najlepiej oddają to, co czuje fan pierwszej trylogii "Gwiezdnych wojen", gdy zasiada w kinowym fotelu w czasie oglądania "Przebudzenia Mocy".
O tym, że lubimy "Gwiezdne wojny" nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Daliśmy temu wyraz śledząc po raz enty losy bohaterów w listopadzie. Zaraz po nowym roku umówiliśmy się rodzinnie w Multikinie w Szczecinie na wspólne oglądanie "Przebudzeni Mocy" w technologii 3D. Niestety, o wybranej przez nas porze była tylko projekcja z dubbingiem, co nieco sfałszowało odbiór (no nikt z polskich aktorów nie ma głosu Harrisona Forda!)
Po seansie, przy pizzy dzieliliśmy się wrażeniami i... okazało się, że różnimy się w ocenie. O ile starsze pokolenie , wychowane na pierwszej trylogii (oraz Chuda) doceniło nawiązania do niej i broniło takiego zabiegu, twierdząc, że logicznym wydaje się nawiązanie do tego co w chronologii fabuły następuje jedno po drugim. Syn, którego zachwycał rozmach drugiej trylogii, jej polityczne zacięcie i sposób zawiązania intrygi był zawiedziony. Argumentował, że spodziewał się dobrego filmu SF z ciekawą akcją a dostał lekki film przygodowy. Od razu sprostowałyśmy, że "Gwiezdne wojny" nie należą do gatunku SF, lecz są space operą ( o gatunkach lepiej z Chudą nie dyskutować, bo przecież fantastyka to jej konik), a brak rozpolitykowania nam odpowiadał.
Z pewnością nie mamy do czynienia z dziełem wybitnym, a kinem rozrywkowym, ale tego się przecież należało spodziewać. Czas w kinie się nie dłuży. Akcja rozgrywa się wartko, bez znaczących zwrotów, bo białe jest białe, a czarne czarne. No może ciemna strona Mocy jest mało przekonująca- dużo mniej niż Darth Vader i Palpatin, a mistrz wygląda jakby zapodział się tu z ... "Władcy pierścieni". Kylo Ren, będący wnukiem Vadera i chcący mu dorównać, jest postacią zaskakującą- Chuda porównała go do romantycznego Wertera i nie sposób się z nią nie zgodzić.
Na uwagę zasługuje postać robota BB8, jego zachowanie względem Rey oraz R2B2 potrafi rozczulić. Han Solo jest dokładnie takim samym awanturnikiem jak w poprzednich częściach, a jego chłopięcy urok (mimo wieku) nadal zniewala.
Tajemniczą postacią pozostaje niezwykle dziewczęca Rey, zbieraczka złomu, której umiejętności znacznie przewyższają to, czego moglibyśmy się po prostej dziewczynie spodziewać. Czyim jest dzieckiem? Skąd jest w niej Moc? Odpowiedzi na te pytania pewnie znajdziemy w następnych częściach, podobnie jak to czy Luke Skywalker zechce szkolić nowych Jedi i czy Kylo Ren pokona ciemną stronę w sobie.
Na koniec jeszcze kilka słów o 3D. Efekty może nie powalają i nie wciskają w fotel, ale kilka razy można uchylić się przed uderzeniem myśliwca lub pocisku, dobrze uchwycona jest głębia i to ten walor 3D wykorzystywany jest częściej. Mamy wrażenie siedzenia wewnątrz statku i wewnątrz Gwiazdy Śmierci.
Czy zatem warto iść do kina?
My świetnie się bawiliśmy i nie żałujemy spędzonego w nim czasu. A teraz pozostaje nam czekać na kolejne części.
Jak pamiętacie, na fali "Przebudzenia Mocy" sprezentowaliśmy Ślubnemu modele do sklejania. Właśnie skończył zabawę!
Ja byłem na premierze Gwiezdnych Wojen 18-tego o 00.01. Czekałem na kontynuację 32 lata, a 38 lat minęło gdy siedziałem w kinie na pierwszym filmie. Byłem wtedy zafascynowany technologią kina (nowatorskie filmowanie, napisy płynące imitujące 3D, no i świetlne miecze) Teraz nie obejrzeć tego w 3D było by zbrodnią:) Pojawienie się tych samych bohaterów wywoływało euforię na widowni z oklaskami. Takiej atmosfery się spodziewałem. Fabuła VII części była trochę nawiązaniem do pierwszej pokazanej trylogii i to było magiczne. Miałem dreszczyk emocji oglądając film i o to chodziło :)
OdpowiedzUsuńCoś źle nacisnąłem i wyświetliło mnie jako nie wiadomo kogo:)
UsuńTo byłem ja :) "Władysław Jarząbek..." :):):)
No tak, to musiało być wydarzenie. Zazdroszczę takich emocji! Żałuję, ze nie zrobiłam sobie żadnego zdjęcia na tle plakatu i że żaden Kylo Ren lub szturmowiec nie przechadzali się po multikinie .
UsuńChyba powinienem w końcu obejrzeć chociaż jedną część Gwiezdnych wojen, bo czytam i nie wiem o co chodzi… Aniu, jak się nazywa pierwszy film? Można znaleźć go w sieci?
OdpowiedzUsuńChronologicznie pierwszym filmem z roku 1977 była "Nowa nadzieja", jednak pierwszą częścią sagi był czwarty film: "Mroczne widmo". Dosyć często jest powtarzany w TV, a i w internetach można znaleźć.
UsuńRewelacja. Ja z synem bylam ba 4d. Efekty powalaly zwlaszcza tak młodego czlowieka. Super przygoda. Mi rowniez się podobała tak jak i Tobie. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!.
OdpowiedzUsuńWszystkiego cieplutkiego i puchatego :)
Usuń