Dzisiejszy wpis miał być pojedynczą kulturową notką, ale gdy usiadłam do pisania, okazało się, że się nie da - skończony tekst był zbyt długi, by zaprezentować go na raz, więc dzisiejszy wpis zapoczątkuje krótką serię na ten sam temat.
Krew pojawia się w filmach
często. Dotyczy to zarówno gatunków typowo „krwawych”, jak horrory czy filmy
katastroficzne, ale też produkcji sensacyjnych, kryminalnych czy
fantastycznych. Nie zawsze jednak należy patrzeć na nią w ten sam sposób.
Refleksja na ten temat chodziła za mną już jakiś czas i właśnie nadarza się
okazja, by nieco ją rozwinąć i wyjaśnić, bowiem byłam ostatnio w kinie na
trzech zupełnie różnych filmach, które łączyła duża dawka przemocy i krwi
właśnie. Produkcje, o których mowa, to „Nienawistna ósemka” Quentina Tarantino,
„Zjawa” Alejandro Gonzáleza Iñárritu oraz marvelowski „Deadpool” wyreżyserowany
przez Tima Millera (chociaż w tym przypadku od osoby reżysera istotniejsza moim
zdaniem jest przynależność postaci do uniwersum X-Menów).
Wszystkie te filmy różnią się od
siebie diametralnie, będąc przedstawicielami zupełnie różnych gatunków,
trafiając do różnych grup odbiorców i w zupełnie różny sposób traktując
opowiadaną historię.
Najwcześniej zobaczyłam
„Nienawistną ósemkę” - film kontrowersyjnego
reżysera, wobec którego obojętni pozostają chyba tylko ci, którzy nie widzieli
żadnego z jego filmów. Tarantinem można się zachwycać, można uważać go za
świra, jego filmy darzyć uwielbieniem lub pogardą, ale trudno pozostać
obojętnym. Należę do pierwszej z tych grup i uwielbiam skrzywione poczucie
humoru Quentina, który nie tylko narusza granice dobrego smaku i poprawności
politycznej, ale wychodzi daleko poza nie, w sposób świadomy wywołując niesmak
u co wrażliwszych widzów.
http://www.filmweb.pl/film/Nienawistna+%C3%B3semka-2015-714192 |
Także obsada aktorska filmów tego
twórcy jest wybitna. By wspomnieć niezwykłą Umę Thurman, ujmującego Christopha
Walza (który zarówno za „Bękarty…” jak i „Django” zgarnął wszystkie możliwe
nagrody dla aktora drugoplanowego z dwoma Oskarami włącznie), cudownie
mówiącego „r” Brada Pitta, Leonarda DiCaprio, który stał się klasą samą w sobie
czy Samuela L. Jacksona pokazującego w filmach Tarantina niezwykły dystans do
siebie i koloru swojej skóry.
http://film.dziennik.pl/news/zdjecia/509279,1,nienawistna-osemka-tarantino-swietne-recenzje-nowe-plakaty.html |
Bo krwi u Tarantina jest na
wiadra. Co najmniej. Trupów na tuziny albo i kopy. Ale widz wie, że to nie na
serio. Że krew jest sztuczna, ciosy markowane, a szowinizm i rasizm
wyolbrzymione aż do momentu, gdy stają się karykaturą samych siebie. W
najnowszym filmie reżysera ofiary tarzają się we własnej krwi, ta pokrywa całą
podłogę oraz parę innych powierzchni, sika strumieniami z odciętych kończyn i
ochlapuje wszystkich żywych w okolicy.
Ale poza krwią, agresją i
przemocą w filmie wiele jest dialogów operujących skrajnie czarnym humorem,
absurdem przesuniętym daleko poza wszelkie granice, groteską. Całość jest
dopracowana, wszystko do siebie pasuje, jest na swoim miejscu i pomimo
rozczłonkowanych ciał, kawałków mózgu walających się wokół patrzy się dobrze –
na wnętrze, rekwizyty, stroje i ogólnie kreacje aktorskie.
CDN...
no to czekam na pozostałe recenzje, też uwielbiam Quentka :)))
OdpowiedzUsuńLubię dzieła Tarantino, szczególnie ,,Django" czy ,,Pulp Fiction", ,Nienawistną Ósemkę" widziałam kilka dni temu, ale średnio mi przypadł do gustu, to chyba jego najsłabszy film..
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy potrafię wskazać film Tarantina, który jest moim zdaniem najsłabszy. Nie wszystkie jeszcze widziałam, ale powoli nadrabiam.
UsuńZdecydowanie od filmów lubię muzykę z nich. I tak twórczość kultowego Ennio Morricone jest mi dość bliska, jednak dla mnie na pierwszym miejscu jest nasz polski Lorenc, którego genialne kompozycje nawet bez obrazu bezproblemowo przekazują emocje, o jakie mu chodziło.
OdpowiedzUsuńŚcieżkę do "Bandyty" uwielbiam - mogę słuchać jej godzinami. A film często oceniam dużo surowiej, jeżeli nie podoba mi się w nim muzyka.
UsuńNo tak - usłyszałem Lorenc i "Bandyta", a do tego Morricone - chyba czas odświeżyć nieco zasób oglądanych filmów? :)
OdpowiedzUsuńIde do części drugiej! :D