Grafika ze strony wydawnictwa Muza |
Ta niezwykłość miasta z przerwaną historią, z białymi plamami aż prosiła się o swobodną interpretację dziejów. Podjął się tego szczeciński architekt Leszek Herman, pisząc "Sedinum".
Gdy tylko dowiedziałam się o powstaniu tej książki, wiedziałam, ze muszę ja mieć. Nie, nie wypożyczyć do czytania, ale mieć fizycznie i na własność, tak, by w dowolnej chwili do niej wrócić, czegoś się doszukać. Przeczuwałam, że będzie to powieść niezwykła i fascynująca. Nie zawiodłam się. Autor, wykorzystując swoja wiedzę z zakresu historii sztuki, architektury oraz miłość do miasta, stworzył niezwykle intrygującą fabułę, która wciąga czytelnika w wir nieprawdopodobnych wydarzeń. Uwikłał swoich bohaterów w skomplikowana intrygę rodem z powieści sensacyjnych. Powiązał wszystkie szczecińskie legendy w jeden logiczny ciąg i... poszedł po bandzie, jak stwierdziła Chuda doczytawszy książkę do końca. Fakt. Poszedł, ale nie będziemy zdradzać finału.
Czytelnik znajdzie tu zarówno współczesne szczecińskie smaczki- tłem powieści jest przecież miasto konkretne i współczesne, z Dniami Morza, studentami, rzeczywistymi postaciami (m.in. moją ulubioną panią doktor Janiną Kochanowską, która godzinami potrafi opowiadać o pomorskich tajemnicach i u której pisałam pracę dyplomową z historii sztuki), jak i echa bardzo odległej historii, gdyż autor sięga aż po czasy pierwszych Gryfitów. I trzeba przyznać, że historia opowiedziana na kartach książki potrafi zaciekawić i wciągnąć, spojrzeć na miasto zupełnie inaczej z resztą główny bohater (podejrzewam, że alter ego pisarza) w pewnym momencie wypowiada zdanie, które powinno zmusić do refleksji: "Żyjemy tu nic nie wiedząc o jego byłych mieszkańcach, nie znając jego historii i uważając Szczecin za prowincję, za jakieś byle jakie miejsce, w którym nic nie może się zdarzyć".
Dla mnie powieść była podwójną zabawą. Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów i wzbogacałam swoją wiedzę historyczną. Jednocześnie jednak szukałam nawiązań i inspiracji, z których czerpał pisarz, a tych było bez liku (no może nie aż tyle, co u Umberta Eco, ale podejrzewam, że echa"Imienia Róży" też tam pobrzmiewają). O wiele czytelniejsza jest fascynacja "Indianą Jonesem" ("-Jak tylko stad wyjdziemy, to kupie sobie panamę i lasso- mruknął w końcu Igor") i... Panem Samochodzikiem. Swoją wiedzę czerpał min z książek, które spokojnie leżą także w mojej biblioteczce. Myślę, że od dzieciństwa zaczytywał się w podaniach zebranych w tomie "W krainie Gryfitów". Wiedzy o losach pomorskich książąt dostarczyła mu publikacja Zygmunta Borosa "Książęta Pomorza Zachodniego", natomiast romantyczna i tragiczna opowieść o Sydonii von Borck zaczerpnięta została z "Tajemnic Pomorza" Janiny Kochanowskiej. Oczywiście to tylko te najpopularniejsze źródła, dostępne każdemu czytelnikowi, Pisarz miał przecież dostęp także do materiałów zamkniętych na co dzień w biurach konserwatora zabytków, korzystał z portali internetowych i mnóstwa innych publikacji.
Na koniec mam tylko jedną refleksję. Zastanawiam się, dlaczego pisarz zamknął to wszystko w jednej książce, w jednej intrydze. Materiałów miał przynajmniej na dwie, trzy powieści! Mam nadzieję, że autor dla którego "Sedinum" jest debiutem pisarskim, nie osiądzie na laurach, tylko stworzy kolejne niesamowite opowieści, popularyzując w ten sposób zagmatwaną historię Pomorza Zachodniego.
Po książkę chętnie sięgnę. Nigdy nie byłam w Szczecinie, ale bardzo chciałabym tam pojechać ;)
OdpowiedzUsuńSzczecin potrafi zauroczyć, tylko trzeba umieć patrzeć.
UsuńWłaśnie powoli kończę czytać i jestem zachwycona:) Raz z powodu książki, fantastyczna, a dwa z powodu praktycznie nieznanej mi historii Szczecina.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa Twojej recenzji, skoro nie masz związków emocjonalnych z miastem ( trochę obawiałam się, że za tym moim zachwytem stoi lokalny patriotyzm)
UsuńNie stoi, spokojnie. Wczoraj wieczorem skończyłam czytać książkę i zamieściłam recenzję na blogu. Rewelacyjna lektura i Szczecin stał się dla mnie miastem z wielka historią i duszą. Koniecznie muszę pojechać do Szczecina na 2-3 dni, jak tylko znajdę czas.
UsuńAleż się cieszę! Mam nadzieję, że ta książka pobudzi zainteresowanie tym miastem...
UsuńByłem w tym mieście, mam tam dużo rodziny i jestem zachwycony! Mnóstwo wody, zieleni i przestrzeni. Do tego Stare Miasto!
OdpowiedzUsuńA strasznie chciałbym być na Paradzie Żaglowców!!! :)
Nam się udało rok temu coś nieco obejrzeć- Chuda ślub brała i ma piękną ślubną sesję na Sedovie.
UsuńZ powodu lokalnego patriotyzmu mam w posiadaniu książkę o swoim małym mieście i najbliższych okolicach... a ile ciekawostek w niej odkryłam... o ho ho.
OdpowiedzUsuńDomyślam się! Czego to ja się o swoim z książek dowiedziałam...
UsuńNie wiem, czy książkę przeczytam, ale zachęcić do tego potrafiłaś dobrze, Anno. Twój lokalny patriotyzm (Twoje słowa) ładnie w brzmi w tekście.
OdpowiedzUsuńDziękuję, mam nadzieję, że sięgając po tę książkę ludzie spojrzą na Szczecin przychylnym okiem.
UsuńI pomyśleć że to debiut ;-) Książka wciąga od pierwszych stron, mimo że wygląda na dość opasłe tomisko, to czyta się lekko i zainteresowaniem. Polecamy ;-)
OdpowiedzUsuńA tutaj nasza recenzja Sedinum:
http://moznaprzeczytac.pl/sedinum-wiadomosc-z-podziemi-leszek-herman/
Z wywiadu z autorem wynika, że niedługo możemy spodziewać się kolejnej powieści, trochę mniej obszernej (ale tylko trochę)
UsuńNo to mamy na co czekać ;-)
UsuńWiedziałam, że widziałam u Ciebie Hermana! Do Sedinum nie dotarłam, ale w tym roku brat sprezentował mi jego najnowszą powieść "Biblia Diabła". Nie powiem, że łyknęłam szybko, bo szło wolno. W dodatku łatwo się odrywałam lektury, za to bardzo chciało mi się wracać. Teraz wyklikałam autora u Ciebie i idę kupić poprzednie tomy. Mam nadzieję, że warto. :)
OdpowiedzUsuńWarto! Ja właśnie skończyłam "Biblię diabła", więc mam porównanie. Sedinum ma power od początku, Biblia rozkręca się powoli. Od Sedinum trudno było siė oderwać.
OdpowiedzUsuń