Mama załapała się na kolejną kampanię testerską i tym razem przyszedł do nas karton przepysznych mlecznych karmelków Werther's Original. Jak wiadomo, nic nie cieszy nas tak jak słodkości, więc gdy tylko otrzymaliśmy informację, z niecierpliwością wyczekiwaliśmy paczki.
niedziela, 10 kwietnia 2016
Werther's Original - Słodkie wspomnienie dzieciństwa.
Wpis powstał przy współpracy z Rekomenduj.to.
Mama załapała się na kolejną kampanię testerską i tym razem przyszedł do nas karton przepysznych mlecznych karmelków Werther's Original. Jak wiadomo, nic nie cieszy nas tak jak słodkości, więc gdy tylko otrzymaliśmy informację, z niecierpliwością wyczekiwaliśmy paczki.
I oto nadszedł ten dzień - mama odebrała przesyłkę, wręczyła paczkę cukierków zszokowanemu kurierowi i zabrała się za przeglądanie zawartości tajemniczego pudełka. Na papiery rzuciła tylko okiem, zajęły ją głównie słodkości. Kiedy więc wróciłam do domu zostałam poczęstowana mlecznym karmelkiem z płynnym wnętrzem i krótką opowieścią o szerokim uśmiechu kuriera. Zaraz potem mama wspomniała krótko o swoich obowiązkach, jako testerki, wspominając o konkursie na temat słodkich wspomnień. Jako że nie doczytała, trochę poplątała. Konkurs bowiem dotyczy zdjęć - odtworzenia swojego ulubionego zdjęcia z dzieciństwa we współczesności. Mojej rodzicielce w oczy rzucił się jedynie tytuł, z którego wywnioskowała, że zadaniem konkursowym będzie podzielenie się wspomnieniem związanym z tymi cukierkami. Konkurs dotyczy wprawdzie czego innego, ale w czasie rozmowy przypomniało mi się pewne niesamowicie ciepłe wspomnienie, smakujące właśnie tymi mlecznymi cukierkami.
Było słoneczne popołudnie sporo lat temu. Mogłam wówczas chodzić jeszcze do podstawówki, moooże zaczęłam gimnazjum. Dzieckiem byłam jednak nadal naiwnym i niewinnym. Jak każdego dnia, wyszłam na popołudniowy spacer z psem do parku. Mój młodziutki wówczas piesek biegał radośnie wokół, gdy nagle stanął oko w oko z przepięknym owczarkiem szetlandzkim, szkockim albo inną Lassie. Za pieskiem energicznie podążał starszy pan. Spacer ów odbyliśmy wspólnie. Zostałam poczęstowana mlecznymi karmelkami (dobrze pamiętam - to były te zawinięte w przezroczystą folię i ułożone w rulon) i odbyłam długą rozmowę. Pan był strażakiem, natomiast pies wabił się Florek, na cześć św. Floriana - patrona strażaków. Wielokrotnie później w czasie konkursów wiedzy pożarniczej stawał mi przed oczyma tamten słoneczny dzień, gdy tylko wspominany był św. Florian - do dziś jego postać kojarzy mi się nie tylko z rzymskim legionistą stawianym we wsiach przed remizami, ale także z przepięknym długowłosym pieskiem, którego niestety od kilku lat już nie widuję. Natomiast starszy pan nadal często przemierza trzebiatowskie chodniki swoim energicznym krokiem.
Mama załapała się na kolejną kampanię testerską i tym razem przyszedł do nas karton przepysznych mlecznych karmelków Werther's Original. Jak wiadomo, nic nie cieszy nas tak jak słodkości, więc gdy tylko otrzymaliśmy informację, z niecierpliwością wyczekiwaliśmy paczki.
Ah uwielbiałam te cukierki jak byłam dzieckiem :)
OdpowiedzUsuń