Prawdę mówiąc, nie do końca rozumiałam na początku, dlaczego i nasze stowarzyszenie zostało zaproszone do współpracy, domyśliłam się jednak, że chodzi pewnie o zdrowy tryb życia i proste potrawy, jakie serwujemy na naszych pokazach. Z tego też powodu nasze stoisko nastawione było tym razem na kuchnię.

Jak zwykle serwowaliśmy podpłomyki, która zawsze cieszą się popularnością. Do nich przygotowałam dżem, miód, smalec z jabłkiem, ziołowe masełko i pastę z soczewicy. Można było także posmakować naparów z lipy oraz mięty. Nastawienie na zioła było dobrym pomysłem, bo w trakcie trwania zabawy sporo osób podchodziło, by sobie o ziołach pogadać.
Praca w grupie była w miarę składna. Stale ktoś przygotowywał placuszki z ciasta, ktoś inny pilnował pieczenia, a Maciej częstował gości, wędrując w tłumie z tacą pełną podpłomyków- Maciek jest świetnym propagatorem naszej działalności, bo lubi i nie boi się mówić. Dziewczęta szyły sakiewki, obsługiwały stoisko z produktami.
Mieliśmy także swoje "wejście z mikrofonem", dzięki temu mogłam o naszym stowarzyszeniu opowiedzieć, zaprosić do stoiska na pikniku i na basztę w lecie. Z radością obserwowałam, jak nagle moje słowiańskie dzieci miały pełne ręce roboty.
Spontanicznie wyszły nam także kulinarne warsztaty, bo kilkoro dzieci bardzo chciało samodzielnie przygotować podpłomyk. Doszło do tego, że... zabrakło mi przygotowanego wcześniej ciasta i na oczach dzieci przygotowywałam mieszaninę mąki, wody i soli.
Każdy pokaz wzbogaca nas w nowe doświadczenia. Tym razem wysłuchałam wojennej opowieści o podpłomykach z... 1942 r., ziołach w ogrodzie tego czy owego. Pokazywałam te zbierane przeze mnie, opowiadałam o historycznych zbożach ( nie każdy wie, jak wygląda gryka czy proso) Myślę, że w czasie swoich tegorocznych wędrówkach po Polsce muszę zdobyć kłos prosa.
Promocja Stowarzyszenia Historyczny Trzebiatów "Chąśba" jest dla nas bardzo ważna. W tym roku nie udało nam się pozyskać zewnętrznych funduszy na letnią działalność w Baszcie Kaszanej, więc działamy całkowicie charytatywnie. Im więcej osób będzie o nas wiedziało, tym większa jest szansa na zlecenia pokazu i współpracę. Można nas także wspierać robiąc zakupy przez portal FaniMani, o czym pisała Chuda w poście lub bezpośrednio wpłacając datek na konto stowarzyszenia podane na oficjalnej stronie Chąśby.
Suuuper :D Muszę się kiedyś wybrać na coś takiego... :D
OdpowiedzUsuńChwilami żałowałam, że mam na sobie zwoje płótna i nie zabrałam tzw. cywilek. Ale z drugiej strony miałam pod opieką grupę dzieciaków i obozowisko, więc prywata nie wchodziła w grę.
Usuń:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAdo, miło, że jesteś :) Mimo kilku prób nie udało mi się u Ciebie zalogować :(
UsuńAniu, zechciałoby ci się napisać kilka słów o Twoim sposobie przyrządzania smalcu z jabłkami? W zimie robię swój smalec, ale bez jabłek, może spróbowałbym.
OdpowiedzUsuńTo zainteresowanie dzieciaków samodzielnym pieczeniem placków musiało być miłą chwilą, satysfakcjonującą. Aniu, to za wszystko sami płacicie?
Pokazy w Trzebiatowie są charytatywne. Czasem po prostu wystawiamy pojemnik na datki. Czasem organizator daje nam parę groszy na mąkę i dodatki.
UsuńLatem dzieciaki zarobią tyle, co z napiwków. Będziemy jeszcze próbowały jeden projekt na warsztaty napisać, ale wiadomo jak to jest z projektami- na dwoje babka wróżyła.
Co zaś tyczy smalcu- po wytopieniu słoninki dodaję cebule i starte na tarce jabłko (1 jabłko na 250 g smalcu), trzymam na małym ogniu aż cebulka się zeszkli, a nadmiar soku z jabłka odparuje. Potem doprawiam solą, pieprzem i majerankiem.
Dziękuję, Aniu. Ja zwykle robię smalec ze słoniny i zmielonego wędzonego boczku, dodając cebulę, a na koniec czosnek i majeranek. Twój przepis wypróbuję, smalec powinien być „lżejszy” w smaku.
UsuńTak, te pieniądze… Kiedyś słyszałem dobry dowcip. Mówi się, że Fenicjanie wymyślili pieniądze. Tak, tylko wymyślili ich za mało!
Podobają mi się wasze inicjatywy, bo nie dość, że pokazujecie dawne życie ludzi, to jeszcze budzicie ciekawość u dzieci. Zaciekawienie sprawami i zajęciami jakże odmiennymi od tych, którymi zajmują się teraz mali ludzie.
Masz rację, że "mój" smalec jest lżejszy w smaku, ale trzeba pamiętać, że szybciej się psuje. trzeba szybko zjeść.
UsuńDziękuję za ciepłe słowa dotyczące naszej działalności. Wiesz... nauczyciel to nie zawód, to styl życia, powołanie. Nauczycielem się po prostu jest... My mamy to we krwi.
Gdzieś czytałam, że do takiego smalcu należy dolać setkę mleka, jest wtedy biały i lśniący:-) piękna impreza plenerowa, piękna idea jej przyświeca, a ludzie z wielkim sercem; jakże prościej byłoby usiąść w domu przed tv, a nie trudzić się; Aniu, to prawda, powołanie sprawia, że człowiek oddaje połowę swojego serca, albo nawet i całe:-) stąd mój wielki podziw dla takich poczynań; pozdrowienia ślę na drugi koniec kraju.
UsuńMario, dziękuję za ciepłe słowa. To właśnie takie uznanie dodaje nam skrzydeł!
UsuńA ten sposób z mlekiem muszę wypróbować!
Super, wszystko, co lubię - od smalcu do kajaków ; ) Zapraszam na Pilicę, tam właśnie byłem w tym czasie, na rodzinnym spływie.
OdpowiedzUsuń