Jechało się świetnie i nawet dosyć silny północno-zachodni wiatr mnie nie był w stanie wyprowadzić ze stanu radosnego pedałowania. Po zjeździe z głównej drogi zwolniłam, by wśród trawy wypatrywać poziomek. Początkowo nic nie zauważyłam. Zatrzymałam się więc, by zajrzeć w las. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam dojrzałe jagody! Kilka metrów dalej zaczerwieniły się i bohaterki wycieczki. Dorodne, pachnące poziomki aż prosiły, aby je zerwać. I niech mi nikt nie mówi, ze przy drodze, z metalami ciężkimi albo z innymi bateriami- jako typowe śląskie dziecko tyle się tego w dzieciństwie nawchłaniałam, że już mnie nic nie ruszy!A jak sobie jeszcze przypomniałam grafikę z ostatnich dni, to chyba mi jedno gdzie rosną moje poziomki, bo zdrowych musiałabym szukać w Norwegii! (Gui, pojedźmy do Norwegii!)
Z taka niewesołą refleksją dotyczącą stanu naszego powietrza ruszyłam na druga stronę drogi, gdzie natknęłam się na spore mrowisko. Niestety, próba zbliżenia na mrówki skończyła się.... no właśnie dokładnie tak, jak sobie wyobrażacie!
Szybko uciekałam z mrówczej ścieżki!
Zatrzymałam się na łąkach w pobliżu Trzebieradza, gdzie nazbierałam przytuli do woreczków przeciw molom. Miałam nadzieję w lesie znaleźć przytulie wonną, ale musiałam zadowolić się pospolitą lub północną -obie podobne i często się krzyżują- przy czym źródła książkowe mają z tym ziołem problem. Zupełnie niedawno przeprowadziłyśmy z Chudą zupełnie bezsensowną rozmowę typu:
- to jest marzanka wonna!
- Ależ skąd! To przytulia wonna, kuzynka przytuli czepnej.
- Czepna, to jest marzanka!
-Nie, przytulia!
Oczywiście obie miałyśmy rację, gdyż rośliny z tej rodziny funkcjonują pod dwoma różnymi nazwami i w zależności od źródła zwane są tak lub tak (a źródeł wiedzy zielarskiej ci u nas dostatek!)
Zrobiło się późne popołudnie, dojechałam nad Bałtyk, w Trzęsaczu zeszłam na plażę.
Zaskoczył mnie zupełny brak wiatru na brzegu morza i.... tłum plażowiczów. Nie spodziewałam się, że wczasowiczów jest już tak wielu (a powinnam, bo na trasie wyprzedzało mnie mnóstwo aut)
Widok morza wynagradza jednak wszelkie niedogodności jazdy ruchliwą drogą.
A wiesz, ja się przyznam, że nawet założyłam sobie konto na Instagramie, ale wciąż mnie ta idea nie wciąga i dotychczas żadnej fotki tam nie wstawiłam ;)
OdpowiedzUsuńMy sprawdzamy, na ile to medium nam się przyda.
UsuńJakieś 3 tygodnie temu, widziałem w moich lasach kwitnące poziomki ale jeszcze dojrzałych nie widziałem . Ale za to są już jagody i grzyby :)
OdpowiedzUsuńTeraz trzeba czekać aż pojawią się jeżyny i można do lasu śmigać rowerem z jakimś wielkim słojem na te pyszne owoce .
Wybieram się w następnym tygodniu na jagody!
UsuńSmak i aromat leśnych poziomek, ale też i ich wygląd na krzaczku, jest wyjątkowy. Spodobały mi się zdjęcia z plaży. W najbliższy wtorek, wczesnym rankiem, przyjadę do Ustronia na 7 tygodni.
OdpowiedzUsuńNa pewno Cię odwiedzę :) To akurat odpowiednia trasa na trening :)
UsuńTrzymam za słowo, Aniu :-)
UsuńPoziomki - uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJadłam garstkę poziomek w tym roku. Jutro czeka mnie ostatnia porcja truskawek z działki :(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń