Sesja zdjęciowa wolontariuszy- wspieram.to |
Chuda zdążyła w ramach robienia generalnego porządku w pokoju powywalać wszystko z szaf i końca porządku nie widać, kilka razy wieczorem tańczyć z ogniem na plaży oraz... założyć firmę.
W moim przypadku wcale nie było lepiej. Od soboty zdążyłam zrobić milion rzeczy. I tak w sobotę wekowałam czereśnie i mroziłam groszek, zrobiłam porządek w ziołach.
W niedzielę ... objechałam zachodniopomorskie jako pasażer motoru. Pamiętacie? Raz do roku mi się to zdarza- odebrałam wylicytowaną na balu nagrodę ;)
W wolnym czasie z pudełek po ulubionym ptasim mleczku robię szkatułki na drobiazgi, a z puszek po konserwach pojemniczki na kredki i inne duperelki.
Od poniedziałku na zmianę dyżuruję na Baszcie Kaszanej, działam w moim ogrodzie i jeżdżę rowerem. Na Baszcie przygotowujemy podstawki pod kubki z kartonowych kwadracików oraz jak zwykle oprowadzamy turystów ( w tym roku mamy sporo różnych map i przewodników, dzięki czemu jeszcze przyjemniej rozmawia się z turystami.)
A rower? Wczoraj chciałam pojechać nad Bałtyk, ale okazało się, że wiatr, który popołudniu miał zelżeć wcale nie zelżał i zdecydowałam się na ucieczkę w głąb lądu. Miałam możliwość podziwiania najcudowniejszych, lipcowych ukwieconych łąk i pól, wdychać niezwykła mieszaninę woni wszelakich- dominującą nuta są oczywiście lipy, ale wyczuwa się także przytulię, różę, nostrzyk. W lesie słodko pachną jagody. Miałam w planie ok 50 km, ale z powodu ucieczki przed wiatrem wyszło ponad 66 km.
Dzisiejsza poranna wycieczka do Ustronia Morskiego miała bardzo konkretny cel- umówiłam się, że znajomemu blogerowi, Krzysztofowi, podrzucę "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk.
Sprawdziłam prognozę pogody- okazało się, że jeśli nie chcę zmoknąć i zostać zdmuchnięta, muszę wyjechać bardzo wcześnie. Wyjechałam więc o... 6.00.Spotkanie z Krzysztofem jak zwykle zbyt krótkie. Każdy temat tylko liźnięty, napoczęty, urwany w połowie. Stojąc w lunaparkowym błocie rozmawialiśmy o.. górach i ptakach, o książkach i kablach, co przypominają splątane wężowisko. Niestety na wszystko było za mało czasu... Umówiliśmy się na kolejne spotkanie za miesiąc i Krzysztof wrócił do pracy przy montowaniu fragmentu lunaparku, a ja przedzierając się przez dzikie hordy wczasowiczów pojechałam w stronę Kołobrzegu. Pod latarnią morska posiliłam się fiszbułą. W Dźwirzynie na pseudo DDR piesi schodzili mi w drogi, bo chyba miałam mord w oczach- niby z jednej strony drogi jest chodnik, z drugiej DDR. Czy to takie trudne do zrozumienia? Niebieski znak z rowerem, na drodze wymalowany rower. To niby co? Chodnik?tor dla gokartów? Wybieg dla psów?
Staram się rzadko w sezonie jeździć szlakami nadmorskimi, bo szkoda mojego zdrowia, ale tym razem po prostu była to konieczność.
W południe zajrzałam do wolontariuszy na Baszcie.
Teraz rozpętała się burza. Jutro chyba też czeka nas pogodowy armagedon. W planie- kończenie podkładek z wolontariuszami, spotkanie z dawno niewidzianą szwagierką i może sięgnę po książkę? No i obiecuję, że przygotuję post konkursowy :)
Zdjęcie przy ciągnikowym kole jest bombowe!!!
OdpowiedzUsuńA wyżej to Morze Krzywe???
Aaaa...!!! Wolontariusze są fantastyczni!!!
OdpowiedzUsuńNieprawdaż? Cudni są, choć diabełki jakich mało.
UsuńGdy stałaś przy traktorze i patrzyłaś w górę, na szczyt koła, wydawało mi się, że jesteś nie tyle zadziwiona jego wielkością, co bezradna. Widziałem Cię jeszcze drobniejszą, niż jesteś.
OdpowiedzUsuńNazajutrz był armagedon: deszcz padał niemal bez przerwy i wiał silny wiatr. Lipcowy listopad.
Aniu, jest u mnie syn, w niedzielę przyjeżdża córka, cały wolny czas im poświęcam, co tłumaczy moje milczenie tutaj.
Spodziewałam się tej koszmarnej pogody, dlatego tak a nie inaczej zaplanowałam tydzień. To zrozumiałe, że spędzasz czas z bliskimi, chłonąc ich bliskość. Ciesz się rodziną jak najpełniej!
UsuńNo, jak Was znam, to przez cały urlop będziecie pracowały jak mróweczki :)
OdpowiedzUsuńLipcopad niestety nie napawa pozytywnie, też właśnie zaczęłam urlop i chociaż czasu na typowy odpoczynek mieć nie będę, pracować i uczyć się jednak lepiej przy słoneczku niż z pluchą za oknem :(