Dwukrotnie gościłam już na Festiwalu Słowian i Wikingów jako uczestnik, nie tylko widz. W tym roku jednak nawet nie próbowałam znaleźć możliwości bycia tam przez całe 3 dni - za dużo się wokół działo. Postanowiłam jednak odwiedzić znowu tę imprezę, pokazać ją kilku wolontariuszkom z Baszty Kaszanej i... zrobić niewielkie zakupy. Na wyjazd mogłyśmy sobie pozwolić dzięki zdobyciu wsparcia w ramach inicjatywy Z przeszłości w przyszłość.
Zmoknięte, ale szczęśliwe wolontariuszki: Aga, Klaudia i Karolinka. |
Sówka Płomykówka skradła nasze serca |
Drugą przeszkodą mogłaby być pogoda - jak zawsze w czasie trwania Festiwalu padał deszcz. Rano była to regularna ulewa i zanim jeszcze wsiadłyśmy do autobusu byłyśmy mokre, później przerodziło się to w mżawkę o różnym natężeniu. Tuż po południu deszcz jednak ustał i nieśmiało zaczęło pokazywać się słońce, na terenie Skansenu w Wolinie zrobiło się już jednak błotniście.
Biżuterię kupowałyśmy u tego Pana :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz