Przebrzmiały już słowa Tadeusza Żukowskiego i jego przyjaciół dyskutujących o poezji Renaty. Teraz w ciszy, w wieczornej zadumie mam je tylko dla siebie. Mogę wczytywać się w każde słowo, analizować lub chłonąć. Interpretować po swojemu.
Gdy pierwszy raz wzięłam do ręki ten tomik wierszy, przejrzałam go tylko pobieżnie. Zwróciłam uwagę na poszatkowany, nierówny bieg wersów. Teraz, zatrzymując się nad kolejnymi tekstami widzę w tym nieuporządkowaniu monolog wewnętrzny kobiety zabieganej. Kobiety, która próbuje sprostać wszystkim rolom, jakie narzuca jej życie, a jednocześnie w owym codziennych chaosie odnaleźć sens, głębszą ideę, wykraść czasowi chwilę dla siebie, moment zadumy.
To poezja bardzo kobieca, intymna. Czytając kolejne utwory, widzę Renatę, idącą do pracy, wchodzącą po schodach Pałacu, widzę, jak trzyma filiżankę, odkłada ją na spodek. w uszach dźwięczy mi jej melodyjny wysoki głos.
Jednocześnie jednak w jej utworach odnajduję siebie. Własne rozterki, własny pośpiech i rozpaczliwą potrzebę zatrzymania.
Może nie każdy wiersz zabiorę dla siebie, ale o kilku mogę powiedzieć: "Moje. To ja."
Podejrzewam, że nie jestem jedyną kobieta, która z poezją Renaty mogłaby się identyfikować, bo losy kobiet zabieganych, pracujących żon i matek są w pewien sposób podobne- towarzyszy nam ten sam pośpiech, to samo rozdarcie między egoizmem a potrzebą poświęcenia, między gotowaniem obiadu a refleksją filozoficzną.
Pierwszy z wierszy "moich" to utwór "Chciałabym". Ileż razy marzyło mi się nic nie robienie. Wydawało mi się, że jedyne, czego potrzebuje do szczęścia, to bezmyślne patrzenie przed siebie. Jednak już po kilku minach moje myśli uciekały do aktywności, czułam, ze właśnie w tej chwili chcę, muszę coś robić. Bezczynność chyba by mnie zabiła...
"Po-niemieckie" to wiersz o ... szafie. Wielkiej poniemieckiej szafie z lustrem. Pamiętam taką szafę ze śląskiego domu babci Trudki. Nie była to szafa poniemiecka tylko wielka drewniana, solidna niemiecka szafa stojąca w śląskim familoku od zawsze. Przeglądałam się w lustrze ilekroć przychodziłam do babci. Fascynowało mnie, że widać mnie całą, a ja widzę świat za mną. Lustro to taki niesamowity przedmiot.
Trzeci utwór z tego tomiku, który zabieram dla siebie to "Rzeczy niebieskie, rzeczy z tego świata?"
Podmiot liryczny podróżuje nocą, obserwując gwizdy. Ta sytuacja pozwala na refleksję o nocy codziennej, takiej która powoduje irracjonalny strach: "gdybym krzyknęła, słowa zamieniłyby się w okruszki lodu" oraz nocy"podróżnej, gdy od ciemności zewnętrznej oddzieleni jesteśmy szybą samochodu. a bliskość zaufanego kierowcy daje poczucie bezpieczeństwa. Nawet gwiazdy raz postrzegane są jako zimne, bezduszne, a raz jako welon wokół głowy.
Tomik został wydany nakładem wydawnictwa "Biblioteka Telgte". Próbowałam znaleźć informacje o sprzedaży internetowej, ale mi się nie udało. Na pewno można nabyć książkę w Trzebiatowskim Ośrodku Kultury, gdzie pracuje autorka oraz na spotkaniach autorskich (a przy okazji zdobyć autograf ).
Ciekawe wiersze. Autorka użyła zwykłych słów układając je raczej w formie prozy, jednak w efekcie uzyskała wrażenie poetyckości.
OdpowiedzUsuńPragnienie nicnierobienia znane jest i mnie, jakżeby nie.
Gdy jadę zimną nocą, też czasami miewam wrażenie oddzielania mnie szyby od świata na zewnątrz. Szkła stają się wtedy nie zwykłą ochroną przez wiatrem i zimnem, a najprawdziwszą granicą dwóch światów – obcego, nieznanego, nieprzychylnego, i swojskiego, mojego, przyjaznego. Dziwne wrażenie, na co dzień nie odczuwane.
Pięknie napisałeś o tych wierszach Aniu...
OdpowiedzUsuńMiało być napisalas,oczywiscie😀
OdpowiedzUsuńDziękuję, Joasiu!
OdpowiedzUsuńWiesz, Krzysztofie, że pierwsza nasza refleksja dotyczyła własnie faktu, że jest to rodzaj prozy poetyckiej? Mnie zauroczyła lekkość słowa, owo użycie prostych zdawałoby się słów w sposób nadający im odświętności. Wrażenie, o którym piszesz mnie też zaskakuje. Niby ten sam świat, a jednak zupełnie obcy...