Nikła łuna pomiędzy drzewami na
przełęczy pod Stożkiem zwiastowała świt i choć ciepłe łóżko
nęciło, wstałam, by powitać nowy dzień. Chłodne powietrze
zaskoczyło mnie- lekki mróz był miłą odmianą po ostatnich
mokrych dniach. Drugą niespodzianką okazała się cisza- po
wichurze także nie było śladu- powietrze znieruchomiało.
Spojrzałam na Pogórze- położone u
podnóża Izerów wsie i miasteczka spały jeszcze, gdy swoim
zwyczajem szłam asfaltem pod górę.
Szłam, to dużo powiedziane,
stąpałam ostrożnie brzegiem drogi, gdyż była ona pokryta cienką
warstwą lodu.
Chmury nad Leśnym Kurortem podbarwiały
się czerwono, co dawało nadzieję na spektakularne widowisko.
Usadowiłam się na myśliwskiej
ambonce z widokiem na Tłoczynę, ale gałęzie modrzewia ograniczały
widoczność, więc zdecydowałam się na moją stałą miejscówkę
pod samotnym świerkiem.
Usiadłam na zmrożonej trawie i czekałam.
Przez chwilę obserwowałam Dłużec, w
myślach pokonując kolejny raz świąteczną trasę.
Na niebie
pojawiało się coraz więcej różowych refleksów, jednak na
dramatyczne czerwienie nie było szans- gdzieś znad gór nadciągała
mgła.
Najpierw zasłoniła Dłużec, a potem powoli zbliżała się
do majestatycznej Tłoczyny.
Do tego z przepastnych leśnych płuc
zaczął wydobywać się mroźny podmuch i dalsze siedzenie na łące
przestało mieć sens. Nim doszłam do Domku pod Orzechem świat
zszarzał i posmutniał.
Świat zszarzał i posmutniał. Krzysztof powiada, że Eos miała fochy i poszła spać.
OdpowiedzUsuńKrzysztof sypie przenośniami jak z rękawa. Niesamowita jest ta jego lekkość w obrazowaniu!
OdpowiedzUsuńKrzysztof trzy godziny temu dojechał do Leszna i po rozpakowaniu pakunków zapoznaje się w nowościami blogowymi. Z opóźnieniem, jako że w domu miałem dwie panie na głowie: wnuczkę i jej babcię.
OdpowiedzUsuńEos… Ja ją trochę znam. Kiedyś miałem okazję być na pewnym weselu, co prawda obok mnie siedziała Afrodyta i swoimi… hmm, atrybutami wiele mi zasłaniała, ale Eos przyjrzałem się. Ta dziewczyna jest jedną z tych, dla których uroda raczej ciężarem jest niż darem losu. Ona pragnie trwałej miłości, a ma nieszczęście spotykać samych playbojów widzących w niej li tylko zgrabną dupencję. Owszem, zaniedbuje swoje obowiązki, ale tylko wtedy, gdy sparzy się na kolejnym kochanku.
Tak, bronię ją: nie ona ponosi winę za te chmurne świty, a tamci faceci.
No właśnie :) Przywołany do tablicy, stawił się w całej językowej krasie :)
OdpowiedzUsuń