Za mną wydarzenie ważne, ale i mocno stresujące. Postanowiłam więc wyskoczyć na weekend gdzieś w Polskę. Warunek był jeden - komfortowy nocleg w miejscu, gdzie naprawdę mogę odpocząć w oderwaniu od rzeczywistości. Cóż, nie stać mnie było na SPA na Bali, rozmach mojego portfela jest zdecydowanie mniejszy, niemniej udało nam się znaleźć kompromis. Ja znalazłam miejsce piękne, mój portfel całkiem przystępne cenowo. Mowa o Pałacu w Orli.
Obiekt położony jest na skraju wsi Orla pod Koźminem Wielkopolskim (w którym jest dworzec PKP - to ważne!). Pałac pochodzi w połowy XIX w. i został wyremontowany dość niedawno. Podpytana pracownica zdradziła, że budynek znajdował się w ruinie - rozkradziony, zniszczony, łącznie z brakującymi fragmentami ścian. Obecnie - wygląda pięknie, urządzony w stylu pałacowym, w znacznej części starymi (zabytkowymi?) meblami. Szczególnie zachwycił mnie piec kaflowy w dużej sali bankietowej, komody w restauracji, zestaw wypoczynkowy w hallu oraz wystrój mojego księżniczkowego pokoju. Niesamowity jest także witraż nad klatką schodową!
W cenie noclegów zarezerwowanych przez booking.com było również śniadanie - podawane do stolika - sery, wędliny, twarożek, powidła czereśniowe (mam wrażenie, że domowe), jajecznica, kiełbaski na ciepło, sałatka, jogurty...nie do przejedzenia! Ale pysznie. I na ładnej białej zastawie z Ćmielowa (zboczenie po mamie kazało mi sprawdzić co jest na spodzie filiżanki). Menu restauracji jest mocno sezonowe - dopasowane do pory roku, tradycji, pewnie i produktów sezonowych. Prezentuje się całkiem ciekawie i nie przeraża cenami. Skusiłam się na jedne z proponowanych deserów i nie żałuję - podany w bardzo ciekawej formie (ten tym, co to najpierw człowiek zastanawia się, jak to ugryźć) i smaczny.
Kolejnym z atutów Pałacu w Orli jest obsługa - miła, profesjonalna i uczynna. Chętnie opowiada o obiekcie i sprawia, że pobyt jest jeszcze przyjemniejszy. Dowiedziałam się nawet, że w razie potrzeby zostanę podrzucona na dworzec i nie stanowi to specjalnego problemu, podobnie jak znalezienie miejsca na rower, jeżeli postanowię odwiedzić Orlę ponownie tym razem na dwóch kółkach.
Jedynym mankamentem mogłaby być temperatura w pokoju - jak wspomniałam bardzo dużym, narożnym i z wieżyczką. Było chłodno, szczególnie pierwszego dnia, gdy wnętrze jeszcze nie nagrzało się dostatecznie. Zaproponowano mi wprawdzie zmianę pokoju w razie potrzeby na cieplejszy, ale zakochana w tym wnętrzu wolałam zakopać się po prostu głębiej pod kołdrę i problem przestał mi doskwierać.
Cudownie. Robi wrażenie to piękne miejsce. A wspomniana Królewna znalazła pod wieżyczką swojego Krolewicxa?
OdpowiedzUsuńPs. Jakim sprzętem jest zrobione pierwsze zdjęcie pałacu? Cudownie to skromnie powiedziane!
Pod wieżyczką kręciły się jedynie niesamowicie przyjacielskie psiaki, książąt brak.
OdpowiedzUsuńZdjęcia wykonane Nikonem D5100 z obiektywem 18-105.
Gratuluję miłych wrażeń.
OdpowiedzUsuńMama patrzy na spody filiżanek? Ciekawe, jak to robi, gdy filiżanka jest pełna... :-)
Filiżanka w górę, głowa pod spód i daje radę. ;) Albo robi to po wypiciu zawartości. Chociaż zwykle spody filiżanek ogląda na targu staroci w Mirsku, gdy poszukuje kolejnych perełek do kolekcji. ;)
OdpowiedzUsuń