Siedząc przy kaflowym piecu w Domku
pod Orzechem, delektowałam się smakiem świeżo parzonej kawy z
piankami marshmallow. Przez okno widziałam, jak niebo powoli
zaróżowiało się i jaśniało. Trochę trwało nim przekonałam
swoje rozleniwienie, że warto wyjść obejrzeć wschód słońca.
Początkowo chciałam poczekać na
słońce na Kuflu, ale … wyszłam zbyt wcześnie. Przeszłam więc
stokiem Blizbora w kierunku przełączki pod Stożkiem. Przywitałam
się z sąsiadką, która właśnie wyprowadziła krowy do wodopoju,
chwilę wspólnie zachwycałyśmy się bezchmurną i bezwietrzną
aurą, po czym ruszyłam wschodnim stokiem Stożka, wypatrując czy
zza majestatycznej Tłoczyny nie wychyla się słońce. Z lasu
wyszłam w sama porę, by uchwycić moment rozbłysku pierwszych
promieni.
Obeszłam Stożek, ale zamiast tak jak zazwyczaj skręcić
w stronę domu, zaczęłam schodzić północnym zboczem.
Z lasu wychodziłam powoli i
bezszelestnie, bo na skraju pasła się sarna, a mój pies był na
tyle daleko, że jeszcze jej nie spłoszył. Udało mi się uchwycić
moment, gdy zwierzę usłyszało hałasującego Kokiego. Podniosło
głowę znad suchej trawy, przez chwile nasłuchiwało i zerwało się
do ucieczki.
Stałam na wprost mojego domu. Rzadko
widzę go z tej perspektywy, bo zazwyczaj krążę po zboczach
Blizbora, a nie Stożka.
Przede mną rozciągał się widok na
cała dolinę i patrząc na nią przypomniałam sobie, że miałam w
planach spacer jej dnem, by sprawdzić, w którym miejscu niewielki
ciek przecina Trakt Żytawsko-Jeleniogórski i płynie dalej aż do
Czarnotki, Mrożynki i Długiego Potoku.
Schodziłam stromym zboczem, z
zaciekawieniem przyglądałam się nieznanemu lasowi, przyglądałam
się dziwnemu ukształtowaniu terenu, zastanawiając się, czy
usypisko kamieni jest pozostałością po domu, miedzą między
nieistniejącymi polami, czy może pamiątką po jednej z wielu
dawnych kopalń.
Dno doliny jest podmokłe, dlatego na
spacer wzdłuż cieku można się wybrać jedynie w czasie mrozów.
Gdybym nie zdecydowała się tak nagle, znów bym nie zrealizowała
planu, bo trwa odwilż.
Przeskakując z jednego brzegu na drugi
dotarłam do stawu, jaki na strudze urządził jeden z sąsiadów.
Latem czasem widać, jak w stawie błyszczy woda. Teraz był
zamarznięty.
Góry ustępują
miejsca Pogórzu. Wartki dotychczas strumyczek meandruje po łące,
wpływa do rury, która prowadzi go na drugą stronę drogi. Dalej
leniwie płynie w kierunku Mlądza, gdzie łączy się z Czarnotką.
Wspólnie z psem dotarliśmy do drogi,
nie przekroczyliśmy jej tylko zawróciliśmy do ukrytej jeszcze w
głębokim cieniu doliny.
Stałam u jej wlotu, przyglądając się
tym niewielu domom usytuowanym na zboczach zamykających dolinę gór:
Stożka, Kufla i Blizbora.
I znów, jak już wielokrotnie odczułam
niewypowiedziany smutek poprzednich pokoleń mieszkańców Fersztla.
Tych, którzy najpierw ukochali to miejsce, ujarzmili góry, budując
swoje domostwa, uprawiając jałową ziemię, wydobywając z
kamiennych głębin cenne minerały, a potem z różnych powodów
musieli tę piękną dolinę opuścić.
Wojenne barbarzyństwo
sprawiło, że przyjazna dotąd ziemia stała się łupem wroga choć
z naszej polskiej perspektywy zadziała się jedynie sprawiedliwość
dziejowa.
Tylko dlaczego w ramach tej dziejowej
sprawiedliwości dolina opustoszała? Dlaczego z miejsca gwarnego,
tętniącego dziecięcym śmiechem, pełnego życia stawało się z
wolna jedną wielką pustką? Dopiero teraz powoli to miejsce odradza
się, zaludnia. Od nowa próbujemy stworzyć na zboczach naszych gór
małą społeczność, bliską sobie, pomocną, żyjącą w harmonii
z sąsiadami i otaczającym nas pięknem.
A my, mieszkańcy Domku pod Orzechem,
do tej społeczności należymy.
To był ciekawy poranek, z podwójnym
wchodem słońca- około 8.30 słońce liznęło taflę drugiego ze
stawów na cieku- „Staw Stasia” i rozbłysnęło nad lasem
poniżej Blizbora.
O gierczyńskich strugach pisałam już wcześniej tu.
Widzę na pierwszym zdjęciu, że Ty o księżycu wyszłaś na spacer na powitanie dnia:-)
OdpowiedzUsuńKiedy czytam Twoje słowa o opuszczonych dolinach, kiedyś tętniących życiem, to jakbym czytała o naszych stronach, choć inne były przesłanki historyczne; historia się powtarza, wielcy możni tego świata bawią się pionkami przy stole, a cierpi ludność cywilna; szkoda takich miejsc; bardzo ładna okolica, teraz i ja mam pogląd na miejsce, gdzie mieści się Wasz Domek; pozdrawiam.
Ano, o księżyca zachodzie. Masz rację, Mario, politycy decydują, a ludność cierpi. Smutna ta nasza historia...
OdpowiedzUsuńWidzę na zdjęciach, że bajecznie ładny wschód oglądałaś, szczęściaro. Ja nie narzekam, broń Boże, ale niedzielę miałem burą i mglistą.
OdpowiedzUsuńPodobne myśli o opuszczeniu i wyludnieniu miewam chodząc po Sudetach, wszak przez polytyków te góry i Izery tak samo były traktowane.
Pisałaś o obejściu Stożka, a ja w pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie byłaś, bo używałem nazwy Granaty. Wiem, którędy szłaś, znam to przejście, kilka drzew oddzielających wolne przestrzenie i widok otwierający się na dolinę z Domkiem po drugiej stronie, a pałacem po lewej.
Teraz zobaczyłem, że zamiast Góry Kaczawskie, napisałem Sudety, no i wyszło mi, jakby Izery nie były w Sudetach...
OdpowiedzUsuńMapy mają problem z dwoma szczytami tworzącymi dolinę. Albo Granaty i Łyszczek, albo Stożek i Kufel. Wolę tę drugą parę. Masz rację, że całe Sudety wyglądają podobnie (no może poza kilkoma kultowymi miejscowościami), jakby porzucone, taki nietrafiony prezent, z którym nie wiadomo co zrobić.
OdpowiedzUsuńPiszesz o zagospodarowaniu Sudetów? Często zwracam uwagę na dużą ilość ruin w Górach Kaczawskich, albo wielomieszkaniowych domów, w których mieszka tylko jedna rodzina. Czasami myślę, że poprzedni właściciele tych terenów lepiej gospodarzyli, chociaż w ostatnich latach widać początki zmian. Szkoda mi pałaców w ruinie, a jest ich tam mnóstwo, w każdej większej wiosce jest pałac, a czasami pałace, ale tylko niektóre nadają się jeszcze do remontu. Myślę, że mieszkanie w sąsiedztwie ruin działałoby na mnie depresyjnie.
OdpowiedzUsuńDobrze. Więc Stożek i Kufel.
CUDnie,CUDnie,CUDnie..proszę o więcej ...
OdpowiedzUsuńKrzysztofie, do ruin można się przyzwyczaić- przecież my za domem mamy takie praktycznie prywatne ruiny sąsiedniego kiedyś domu.
OdpowiedzUsuńGosiu, zapraszam częściej lub do archiwalnych wpisów- jest ich mnóstwo!