1. Biorę udział w każdym konkursie, który mnie zaciekawi.
2. Dokładnie czytam regulamin, sprawdzając, czy nie ma "haczyków" w postaci płatnych sms, czy innych dziwów.
3. Analizuję pytanie i sprawdzam profil twórcy konkursu, aby upewnić się, na co może zwracać uwagę.
4. Zastanawiam się, czym mogę zaskoczyć, zainteresować konkursodawcę, jeśli jest to konkurs na facebooku sprawdzam poprzednie odpowiedzi, by nie dublować cudzego pomysłu.
5. Tworzę kreatywną wypowiedź na pytanie konkursowe lub polecenie.
6. Dbam, by pisać poprawnie pod względem językowym, stylistycznym i ortograficznym.
I tyle. Niewiele prawda? A jak to wygląda w praktyce opowiem na przykładach ostatnich wygranych.
Przed feriami w ramach odpoczynku umysłowego skomentowałam dwa posty konkursowe na facebooku.
Na fanpejdżu Herbat DMG zapytano o ulubioną herbatę. Pytanie z tych banalnych i takie też padały odpowiedzi. No własnie, a można niebanalnie? Można, jeśli jest się miłośnikiem filiżanek i naparów ziołowych. Napisałam więc o swoich ulubionych mieszankach, które są w 100% autorskimi pomysłami, np. marchewnik z pigwowcem, czy melisa z dziką gruszką. Dodałam przy tym jedno z wielu moich filiżankowych zdjęć.
W tym samym czasie umieściłam komentarz na profilu wydawnictwa. Pytanie brzmiało: Z jakim bohaterem książkowym wybrałabyś się na walentynkowa kolację. Znów pytanie banalne, a odpowiedź aż się ciśnie pod palce, no bo jak to z kim? Z Rhettem Butlerem lub Panem Darcy oczywiście! Byłabym oryginalna? Nie! Takich odpowiedzi było już sporo! Więc??? Galop myśli. Rzadko czytam romanse, zatem i wybór amantów wyjątkowo skąpy! Ale, ale... któż to nieodmiennie od lat mnie irytuje swoim idealizmem i prawością? Kto zawsze jest szarmancki wobec kobiet, nie nie potrafi znieść ich płaczu? Kto ma potem z tego powodu kłopoty? Pan Samochodzik! Tak, tak! Na kolację wybrałabym się z właścicielem dziwnego wehikułu z silnikiem ferrari. Na pewno nie nudziłabym się słuchając jego opowieści o zaginionych dziełach sztuki i zabytkach, a może wzięłabym udział w jakieś pasjonującej przygodzie? No... i książka konkursowa jest moja.
Dwa kolejne konkursy wymagały ode mnie więcej pracy, ale i nagroda była warta zachodu.
O konkursie Jogobelli pisałam już wcześniej Aby wziąć udział należało stworzyć życzenia urodzinowe. Trochę się napracowałam, tworząc kolaż z prywatnych rodzinnych zdjęć na przestrzeni 20 lat. Przekaz- od dwudziestu lat jesteśmy razem. I ten przekaz przypadł do gusty komisji konkursowej.
Ostatnia nagroda ubawiła mnie, bo... wrzuciłam swój przepis na zupę pomidorową w konkursie organizowanym przez magazyn Kuchnia. Prawdę mówiąc byłam sceptyczna,bo nie jestem typową blogerką kulinarną, a moje przepisy czasem odbiegają od zwyczajowych dań. Zupa pomidorowa też była wybitnie inna i to pasowało jury, bo wczoraj odebrałam paczkę pełną przecierów pomidorowych, książkę kucharską i kartę upominkową do sklepu z akcesoriami kuchennymi (zakupy zrobiłam od razu).
Myślę, że już rozumiecie, co rozumiem pod pojęciem kreatywności i trafiania w gusta komisji konkursowych.
Mam już na oku kilka kolejnych konkursów, może i tym razem się uda?
P.S. Przypominam o blogowym konursie! (klik)
P.S. Przypominam o blogowym konursie! (klik)
Również uwielbiam konkursy :D W ciągu miesiąca udało mi się wygrać dwa :)
OdpowiedzUsuńGdzie Anna znajduje czas na te konkursowe zabawy? Oto wielka tajemnica!
OdpowiedzUsuńGratulacje, najważniejsze to mieć dobry pomysł i chęci, żeby coś napisać. Ja w tym roku wybrałam jedynie książkę podróżniczą u autorki, ale również bardzo się cieszę !:)
OdpowiedzUsuńPatrycjo i Alicjo, gratulacje! Wygrywanie jest super!
OdpowiedzUsuńKrzysiu, oj tam. Ta odrobina zawsze się znajdzie!