Kolejny weekend spędziłam w wielkopolskim Krotoszynie. Powodem przyjazdu była niedzielna impreza, w której udział brał ktoś bardzo mi bliski. Na dłuższy spacer po miasteczku zabrakło czasu, ale wystarczyło go w zupełności na krótką wycieczkę do Sulmierzyc i Zdun oraz wizytę w miejscowym muzeum. Na krotoszyński dworzec wjechałam planowo - tuż przed 16 w sobotę. Sobotnie popołudnie i wieczór upłynęło głównie na poznawaniu nowych ludzi, rozmowach i jedzeniu, dużej ilości jedzenia. Do niedzielnego południa nie zabrakło dramatycznych zwrotów akcji z wątkami kryminalnymi! ;)
Gdy sytuacja wróciła do normy wybraliśmy się na wycieczkę obejrzeć ratusz w Sulmierzycach ("Prawie jak stodoła!") oraz Zduny. Drewniany sulmierzycki ratusz z XVIII w. obecnie nie pełni już swojej funkcji, mieści się w nim Muzeum im. Sebastiana Klonowica, który w tej miejscowości przyszedł na świat. Budynek jest ciekawy, z dachem krytym drewnianym gontem i opartym na drewnianych filarach. Kolejnym punktem krótkiego wyjazdu były wspomniane wcześniej Zduny - z niewielkim ryneczkiem, na środku którego wznosi się niewielki ratusz z XVII w., tym razem jednak murowany. Poza ratuszem moje zainteresowanie wzbudziły dwa osiemnastowieczne kościoły (oba jednak...zamknięte) oraz urokliwe wąskie uliczki, które okazały się drogą krajową.
Resztę popołudnia oraz wczesny wieczór spędziliśmy w Krotoszyńskim Ośrodku Kultury - najpierw na próbach, później już na właściwym koncercie. Skorzystaliśmy z ustawionej na korytarzu fotobudki (bo jak moglibyśmy opuścić możliwość zrobienia sobie głupich zdjęć? ;), nagrałam oba występy Krzysia, zrobiłam parę zdjęć, bawiłam się całkiem nieźle.
Na poniedziałkowe przedpołudnie przed moim wyjazdem zaplanowaliśmy jeszcze wizytę w krotoszyńskim Muzeum Regionalnym. Oprowadzeni przez Sebastiana (znajomego mojego towarzysza) obeszliśmy ekspozycje związane z historią miasta, jego kulturą oraz społecznością. Obejrzeliśmy zabytki kultury materialnej i wysłuchaliśmy historii najciekawszych z nich, poznaliśmy najważniejsze postaci związane z miejscowością, usłyszeliśmy o istotnych epizodach historii Krotoszyna. Po wizycie w muzeum pozostało nam już tylko skierować się powoli na dworzec i poczekać w słońcu na mój pociąg.
Cały pobyt obfitował w wydarzenia nie zostawiając czasu na nudę. Mimo to udało mi się odpocząć przed powrotem do pracy po feriach zimowych. Kolejne wyjazdy w planach. Już niedługo. Poza wspomnieniami, w głowie pozostaną mi też pewne dźwięki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz