Maj skończył się niepostrzeżenie i rozpoczął czerwiec. To najlepszy czas dla wszyskich zbieraczy ziól wszelakich. Roboty mamy mnóstwo, czasem nie wiadomo, co zbierać najpierw, co może poczekać i jaki specjał przyrządzić. U mnie trochę tradycyjnych przetworów i trochę nowości.
Przede wszystkim cały maj zbierałam i suszyłam pokrzywę ( mam jej wielki słój, a ile jej zjedliśmy, mogliście śledzić we wcześniejszych wpisach). Na bieżąco zbieram miętę, lebiodkę, melisę i koper. Całe kartony po czekoladkach czekają, by susz spakować do lnianych woreczków. Podobnie spakowana jest już marzanka, zwana przytulią- pięknie pachnie i odstrasza mole. Nie mogło też zabraknąć miodku majowego, który powstał na początku miesiąca z kwiatów mniszka lekarskiego. Mój miodek ma jednak nieco inny skład. Zamiast soku z cytryny dodaję octu jabłkowego- wychodzi syrop bez egzotycznych dodatków. W dwóch wielkich słojach powstaje syrop sosnowy. Jeszcze kilka dni i też będzie go można zlać do buteleczek.
Nowością w mojej spiżarni są octy smakowe. Wyklarował się już kurdybankowy i z oregano, które na mojej działce rośnie jak szalone. Klaruje się z dzikej róży, ale o smakowitościach z dzikiej róży powstanie osobny post.
Octy mają niesamowite kolory i bardzo dobrze smakują. Ten z lebiodką świetnie bedzie pasował jako dodatek do sałat i sałatek. Kurdybankowy pachnie intensywnie i myślę, że także swietnie będzie się komponował z sałatką z pomidorów z białym serem. Mam już pomysł na kilka takich lekkich letnich sałatek.
Miałam ochotę zrobić w tym roku surówkę z czosnaczkiem, ale chyba ziele zdążyło przekwitnąć, nim się do niego zabrałam. Może w górach uda mi się jeszcze skorzystać z tego specyficznie smakujacego ziela.
Teraz będę się musiała uwijać przy zbiorze czarnego bzu- zeszłoroczny szampan bzowy okazał się strzałem w dziesiatkę i chciałabym w tym roku powtórzyć sukces. Trzeba też ususzyć świeże ziele, bo z zeszłorocznego zbioru niewiele zostało. Zamierzam też wykorzystać w tym roku kwiaty bławatka, które w ubiegłym tylko wzbgaciły smakowo i wizualnie mieszankę ziołową z wierzbówką. Mamy też najlepszy czas na zbiór liści podbiału i malin, czyli bazy do naszego słowiańskiego specjału- ziela fajkowego (sprawdzona przez Ślubnego mieszanka do fajki, zastępuje tytoń i nie ma nikotny)
Roboty przy ziołach sporo, ale satysfakcja z zapełniającej się spiżarni jeszcze większa.
Jeśli któryś z moich produktów Was zainteresował zapraszam do kotaktu. Część specyfików można kupić na naszej stronie na etsy .
Och, Anno! Jestem oszołomiony i… znowu głodny.
OdpowiedzUsuńTy i Maria z pogórza jesteście dla mnie jak z innego świata. Zresztą, mój świat co nieco znasz i zgodzisz się ze mną, że jest zupełnie inny. Wasz jest taki… tradycyjny, ciepły, swojski i smakowity. Jadłem parę Twoich potraw i właśnie różnice w smaku zauważyłem.
Wspomniałem czas, gdy częściej bywałem w domu i robiłem różne przetwory. Lubiłem patrzeć na coraz większą ilość słoików na półkach spiżarni. Ten widok jest dla mnie jednym z symboli prawdziwego domu. U Ciebie musi czynić wielkie wrażenie.
Masz rację, Krzysiu, spizarnia pełna słoków to symbol tradycyjnego, prawdziwego domu. Pólki uginające się pod ciężarem przetworów pamietam z dzieciństwa i ten babciny wzorzec powielam.
OdpowiedzUsuńGdy odwiedzę Cię w Ustroniu, znów przywiozę jakieś dziwne danie :)
Aniu ja Cie podziwiam za te wiedzę! Rozróżniłbym chyba z 4 zioła.... A juz z suszenie i takim wykorzystaniem to byłby problem. Jak sie cieszę, ze sa jeszcze ludzie żyjący tak blisko ziemi. My chyba juz całkiem zurbanizowany jestemy przesiąknięci betonem i maszynami.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu :-)
OdpowiedzUsuńAaaa... Ziele fajkowe? To teraz Krzysiek musisz się przestawić na fajkę.
OdpowiedzUsuńA może i ja zafajczę?
Nianiu, nie wiem, jak jest we Francji, ale w Polsce wraca moda na zioła i coraz więcej osób wraca do sprawdzonych "babcinych" metod leczenia i zapobiegania chorobom. Uczę się cały czas, by znac zioła jka najlepiej i z nichkorzystać, jednocześnie uciekam od betonu w sielską wiejską zieleń.
OdpowiedzUsuńJasiu, ziele fajkowe pięknie pachnie, a Ślubny czasem je sobie popala.Nie ma w nim szkodliwych składników, więc się nie denerwuję i nie złoszcze na niego.