Burza przeszła bokiem, pod Blizborem ulewa trwała tylko kilka minut. Niedobrze, bo w Izerach panuje susza. Spękana ziemia nawet nie zauważyła tej odrobiny wody. Świetnie widać to w miejscu mojego nowego ogrodu. Tak , tak... wyczyściłam z śmieci, spróchniałych belek i chwastów kawałek ziemi, wyrównałam go, przerzucając ziemię z jednej części w drugą. Posiałam rzodkiewkę, posadziłam cebulkę na szczypior. Tylko, że teraz trzeba ten i pozostałe „ogródki” (w skrzynkach) regularnie podlewać. W południe wybrałam się spacer. Najpierw sprawdziłam, czy dojrzały czerwone porzeczki i maliny w pustce zza domem, tradycyjnie wypłoszyłam mieszkającego tam koziołka, który poszczekując, pobiegł urażony w stronę starej sztolni. A ja jego śladem przeszłam się po pobliskich łąkach. Zebrałam trochę ziół (koniczynę na lemoniadę, macierzankę na syrop, fiołki na herbatkę) poobserwowałam motyle. Nawet udało mi się zrobić kilka wyraźnych zdjęć. Gdy widzę takie cuda, marzę, by miec lepszy aparat i moc zrobic ostre zdjęcia. Nie można jednak mieć wszystkiego i fotografuję tym, co mam .
piątek, 7 lipca 2017
Wiejska sielanka
Burza przeszła bokiem, pod Blizborem ulewa trwała tylko kilka minut. Niedobrze, bo w Izerach panuje susza. Spękana ziemia nawet nie zauważyła tej odrobiny wody. Świetnie widać to w miejscu mojego nowego ogrodu. Tak , tak... wyczyściłam z śmieci, spróchniałych belek i chwastów kawałek ziemi, wyrównałam go, przerzucając ziemię z jednej części w drugą. Posiałam rzodkiewkę, posadziłam cebulkę na szczypior. Tylko, że teraz trzeba ten i pozostałe „ogródki” (w skrzynkach) regularnie podlewać. W południe wybrałam się spacer. Najpierw sprawdziłam, czy dojrzały czerwone porzeczki i maliny w pustce zza domem, tradycyjnie wypłoszyłam mieszkającego tam koziołka, który poszczekując, pobiegł urażony w stronę starej sztolni. A ja jego śladem przeszłam się po pobliskich łąkach. Zebrałam trochę ziół (koniczynę na lemoniadę, macierzankę na syrop, fiołki na herbatkę) poobserwowałam motyle. Nawet udało mi się zrobić kilka wyraźnych zdjęć. Gdy widzę takie cuda, marzę, by miec lepszy aparat i moc zrobic ostre zdjęcia. Nie można jednak mieć wszystkiego i fotografuję tym, co mam .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pięknie opisana sielanka,można czytać i czytać ...
OdpowiedzUsuńPomysł z filmem jest fajny. Zwróciłem uwagę na Twoją swobodę mówienia do kamery, ja chyba bym się jąkał straszliwie. Faktycznie, zmianę szykujesz wielką, Aniu. Zazdroszczę, gratuluję i życzę spełnienia.
OdpowiedzUsuńŁąki pełne kwiatów są cudne.
Ślicznie tam masz... ale za te ziemniaki z popiołu to chyba Cię zamorduję ;) jak ja dawno takich nie jadłem...
OdpowiedzUsuńNo, no! Zapowiada się dość sensacyjnie! :)
OdpowiedzUsuńKanał na youtubku zasubskrybowałem. :D
Fajnie jest tak sielankowo odpoczywać na łonie natury. Mnie też wieczorową porą postraszyła burza. Krótko i spokojnie. Filmik ciekawy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBaju, dziękuję.
OdpowiedzUsuńKrzysiu, 24 lata wystąpień przed najtrudniejszą publicznością robi swoje 😉 Zmiany będą wielkie,ale od dawna planowane.
Krys Tek, Ty nie marudź, tylko po prostu przyjedź na te ziemniaki. Kilka innych ogniskowych potraw też potrafię przyrządzić.
Zenonie, cieszę się, że Ci się wersja vlogowa podoba.
Aleksandro, pewnie, że fajnie. Zapraszam na kawę.
Hurra, niech żyją wakacje...
OdpowiedzUsuń