Nie mogłam uwierzyć, musiałam sama to sprawdzić. O świcie ruszyłam na górę, by przydybać grzyby na wyrastaniu. A one zdążyły się już zestarzeć. Wychodzą z ziemi w środku nocy i od razu dostają wielkich, obwisłych kapeluszy z bliznami po wygryzieniach ślimaków lub z świeżymi ranami zadanymi przez niezliczone rzesze pomrowików. Grzyby muszą się spieszyć, zdążyć wydać zarodniki nim wielkie i grube ślimaki wyjedzą nabrzmiałą owocnię, nadgryzą jedyną nogę.
Gdy wychodzą nad ranem są już siwe od pleśniowej starości,
wielkie, mokre, podziurawione jak sito przez hordy wygłodzonych
robaków, nadgryzione przez żarłoczne pomrowiki, których całe
watahy snują się po lesie.
Z podgrzybkami jest trochę lepiej. Rosną wielkimi rodzinami i przynajmniej część zdąży dorosnąć, chyba że mają nieszczęście trafić na zbieraczy żądnych ich maleńkich kapeluszy, które potem spoczną w słoikach zalane octem.
Grzybów jest dużo. Przynosimy je całymi torbami, suszymy, gotujemy smażymy. Wkładamy do octu i do soli. Przygotowujemy farsz do pierogów i gołąbków, a nawet dodajemy do pasztetów.
Może nie są urodziwe ale pewnie pięknie pachną a jeszcze lepiej smakują. Z radością spoglądam na Twoje zbiory. Cudnie w tym lesie jesienią. Inaczej niż tutaj- podobno z gospodarska wizytą przyjedzie do Wodzisławia Pan Prezydent Duda. Wczoraj dowiedziałem się przy piwie od kolegi. Było miło, On przejechał ponad 1000 km żeby ze mną posiedzieć obchodząc swoje urodziny. To wyjątkowy przyjaciel. Coraz mniej takich osób. Dawniej spotykaliśmy się w sześcioro. Jednak wiele się zmieniło przez lata.
OdpowiedzUsuńMasz rację, Andrzeju. Pachną cudnie a smak, mimo dziwnych kształtów mają wyborny ( no oczywiście tylko te, które mi się w dłonaich nie rozsypały, gdy próbowałam je zerwać) Las jest przepięny, choć miejscami mocno zniszczony nieprzemyślaną gospodarką leśną.
OdpowiedzUsuńO wizycie p. prezydenta słyszałam, bo tu na górce paru wodzisławiaków mieszka. Na szczęśćie polityka tu pojawia się rzadko.
Fajnie mieć przyjaciół, którzy nie liczą kilometrów!
Jako dzieciak usłyszałem od starszych twierdzenie, iż grzyb, którego się zobaczy a nie zetnie, już nie urośnie. Wtedy uwierzyłem w te bajanie :-)
OdpowiedzUsuńW lesie pod Lesznem znajdowałem same maluśkie podgrzybki, w weekend byłem w Kaczawach i tam widywałem wielkie i stare. W pierwszym lesie chodzi dużo ludzi i grzyby nie zdążą urosnąć, w drugim mają czasu aż nadto.
A Ty, Anno, znowu narobiłaś mi smaku! :-)
Ach, mówiła mi żona, że dostała od swojej koleżanki słoik suszonych grzybów, a w nich były dwa liście laurowe. Ela zobaczyła je dopiero w domu i nie miała okazji zapytać o powód. Może wiesz, po co są tam wkładane?
Ciekawe jest to, co piszesz Krzysiu. Nie słyszałam o zwyczaju wkładania liści laurowych do słoika. Może wzmacniają zapach grzybów?
OdpowiedzUsuńTu w Izerach pojawiły się w końcu małe podgrzybki, ale cały sierpień (to wtedy powstał pomysł tego tekstu ) cięliśmy tylko wielkie stare kapcie.
Jaki to piękny tekst!!!! Jest w nim taka... poetyckość wyrazu... :)
OdpowiedzUsuńDziękuję,Sól! Właśnie taki miał być. Takie są teksty, które przychodzą do głowy, gdy się chodzi po Górze.
OdpowiedzUsuńDomownicy zabronili mi wypraw do lasu, bo ostatnio we wszystkim były grzyby, rydze rumienione na maśle, maślaki w śmietanowym sosie, jajecznica na kaniach, opieńkkach, w domu zapach suszonych prawdziwków ... no i tak siedzę w domu i cierpię, mając świadomość grzybowego urodzaju:-) bo w tym "głodzie grzybowym" wcale nie chodzi o posiadanie, tylko szukanie, myszkowanie, frajda ze znalezienia; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńhaha dobre ja uwielbiam grzyby więc jak idziemy w las to później tez co chwile sosy itp :D
UsuńNo właśnie! W każdej potrawie grzyby! Na szczęście Ślubny lubi, więc nie narzeka. Na wysyp opieniek właśnie czekamy.
OdpowiedzUsuńA może liście laurowe dodawane są dla odpędzenia jakichś małych paskudnych żyjątek?
OdpowiedzUsuńJuż wyobrażam sobie Twój dom, a zwłaszcza kuchnię, w czasie urodzaju opieniek… :-)
Całkiem możliwe, bo mole lubią grzyby a nie lubią liści laurowych.
OdpowiedzUsuńAleż zazdraszczam, u mnie susza, nie ma grzybów a tak na nie czekałam :/ może jeszcze jakiegoś wysypu się doczekam ;)
OdpowiedzUsuńW tym roku jeszcze nie byłam na grzybach, ale na pewno się wybiorę! :) Uwielbiam spacerować po lesie i zbierać grzyby - jest to niesamowicie relaksujące i odprężające zajęcie ;)
OdpowiedzUsuńLubię grzyby, najbardziej w pierożkach czy krokietach, ale zbierać już nie- taki leń ze mnie :D
OdpowiedzUsuńLubię chodzić po lesie i czuć ten zapach grzybów. Lubię je zbierać i oglądać te których nie ścinam
OdpowiedzUsuńUwielbiam grzybki, to jedna z tych rzeczy, na którą się czeka jesienią. :)
OdpowiedzUsuńSezon na grzyby w pełni. Ja nie chodzę po lesie nie znam się na grzybach
OdpowiedzUsuńUwielbiam jesc grzyby ale i ogromna frajde sprawia mi chodzenie po lesie i ich zbieranie. W tym roku udalo mi sie zebrac bardzo duzo borowikow i juz czekaja ususzone na przepisy :D
OdpowiedzUsuńMamy podobnie. Uwielbiam las, a grzybó niby nie ma, ale ja tam zawsze coś znajdę!
Usuńmniam, zjadłabym risotto z grzybami lub zupkę grzybową :-)
OdpowiedzUsuńNie znam się na grzybach i nie zbieram ich nigdy sama w lesie. Rzadko też jadam grzyby
OdpowiedzUsuńUwielbiam grzyby, ale w tym roku nie byłam na grzybobraniu.
OdpowiedzUsuńja uwielbiam grzyby. Zawsze zebrane podgrzybki suszymy u rodziców i na zimę do sosiku jak znalazł :)
OdpowiedzUsuńDla mnie grzyby, to chyba jedyny pozytyw jesieni :D
OdpowiedzUsuńLubię grzyby w każdej postaci. Ale najbardziej chyba lubię je zbierać :D
OdpowiedzUsuńLubię grzyby i lubię wyprawy do lasu :) W tym roku jednak nie miałam okazji się wybrać .
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie znam się na grzybach, ale teściowe tak i od nich czasem dostajemy grzyby.
OdpowiedzUsuń