"Tam, gdzie czeka anioł" to kolejna książka Doroty dziejąca się na Pomorzu. Tym razem Pisarka umiejscowiła akcję na pograniczu polsko- niemieckim. Główna bohaterka przemieszcza się pomiędzy Ueckernmunde a Policami, a my mamy możliwość zwiedzić obie miejscowości razem z nią.
Co ją tam czeka? Czy podoła nowym obowiązkom? Czy jej małżeństwo przetrwa kryzys? A może szykuje się romans? Jak rodzina spędzi święta?
Odpowiedzi na te pytania znajdziecie na kartkach książki. Od siebie mogę dodać, że powieść czyta się szybko i przyjemnie. Oprócz głownego wątku znajdziemy tu kilka wątków pobocznych, które, podobnie jak w innych pozycjach autorki, poruszają ważne problemy społeczne, tym razem są to alkoholizm, cukrzyca, tolerancja oraz stosunek do trudnej polsko-niemieckiej historii.Ciekawym zabiegiem jest włączenie w tok powieści pamiętnika więźniarki . Dzięki temu książka nabiera charakteru powieści szkatułkowej.
Lektura powieści zbiegła się u mnie z nieoczekiwanym udziałem w spotkaniu autorskim z Dorotą Schrammek, która kolejny raz odwiedziła Trzebiatów. Tym razem przyjechała do Publicznego Gimnazjum w Trzebiatowie, gdzie najpierw kilka godzin prowadziła warsztaty literacie dla młodzieży, a o godz. 14.00 w bibliotece gimnazjalnej , której gospodarzem jest moja przyjaciółka, spotkała się z grupką swoich czytelniczek. Kameralne spotkanie przy kawie i herbacie zamieniło się w kobiece pogaduszki o wszystkim i o niczym. Było dużo śmiechu, trochę ploteczek, słowem przyjemne kobiece popołudnie, prawie sabacik czarownic!
Zapraszam też do archiwalnych recenzji ksiażek p. Doroty Schrammek (klik)
P.S. Przy okazji pobytu u przyjaciółki wypożyczyłam ksążkę, o której napiszę następny post.
Przyda Ci się coś ciekawego do czytania. Jutro ma padać śnieg i będzie zimno. Przynajmniej w prognozie. Prezenty pod choinkę już powoli zaczynają się pojawiać. To dobry czas na wybór czegoś co przyniesie radość. Osobiście nie mam jakiś konkretnych oczekiwań ale w końcu nie sobie robi się prezenty.
OdpowiedzUsuńZnamy sie wirtualnie z pania Dorota i cenie sobie jej ksiazki!
OdpowiedzUsuńAndrzeju, to właśnie jest czas na ksiażki, wyszywanie, szycie... w tygodniu wybieram się do biblioteki w Mirsku, żeby sbie coś wypożyczyć :) Bo ksiazki, które wzięłam w podróż już przeczytałam. Nad prezentami też powoli myślę, jeszcze nie wiem, co wykombinuję, ale na pewno będą trafione.
OdpowiedzUsuńNianiu. jakoś nie dziwię się, że lubisz jej książki.
Byłem latem w Mirsku. Małe senne z pozoru miasteczko. W bibliotece przyznaje nie byłem. Dla mnie to czas wytężonej pracy, zawsze na początku zimy tak jest. Powoli poznaje nowe miejsca i ludzi. Na razie nie jest źle. Odnajduję się w nowej roli trochę urządzam. Może przyjdzie czas na zimowe czytanie książek- mam kilka zaległych. Staram się powoli wyhamować bo ostatnie miesiące były bardzo nerwowe.
OdpowiedzUsuńANdrzeju, ono jest senne. Ożywa jedynie w sobotni poranek, gdy jest targ i zjeżdżają n zakupy mieszkańcy okolicznych wiosek. Dzisiaj miałam okazję przekonać się, że życie zamiera tu ok. 13 w sobotę...
OdpowiedzUsuńPóźna jesień i zima to taki czas na wyhamowanie. Tobie na pewno też należy się odpoczynek po stresujących ostatnich miesiącach.
Czasem lubię sięgać po takie książki...tytuł oczywiście zapiszę w pamięci!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)