Niedziela powitała mnie śniegem, wiatrem i lekkim mrozem. Mogłam zapomnieć o planowanej wycieczce rowerowej. Nie zamierzałam jednak siedzieć w domu. Koniecznie chciałam wyjść. Pomyślałam, że dawno nie byłam na Prochowej i tam też się wybrałam.
Słońce wyszło ponad Dłużec i pięknie świeciło, topiąc śnieg na południowych stokach (północne nadal były zbielone) Minęłam Stożek i ruszyłam ścieżką prowadzącą szlakiem górnictwa Pogórza Izerskiego, jednak jest to droga dobra na rower a nie do myszkowania po okolicy, szybko więc skręciłam w ledwie widoczny dukt. Znalazłam się poniżej szczytu Prochowej na pozostałościach danej drogi prowadzącej pewnie do kopalni Maria Anna. Pomiędzy drzewami przemknęło stadko jeleni. Nim jednak zdążyłam wyjąć aparat, zniknęły w gąszczu.
Wędrując wśród rosłych buków, klonów, dębów, lip, sosen i świerków, zastanawiałam się, dlaczego twórcy ścieżki dydaktycznej nie wykorzystali tej historycznej drogi, tylko poprowadzili szlak nudną drogą przez las. Gdy się nią jedzie, czy idzie widzi się tylko las, nie widać z niej tego, co znajduje się kilka metrów poniżej, a jest co podziwiać. Nagle z nikąd wytastają skały, niby nieduże, ale malownicze, poszarpane łupki poprzerastane kwarcem i innymi minerałami, na co wskazuje rude zabarwienie skał. Pas skalnych wychodni ciągnie się przez kilkaset metrow i dochodzi do kopalni. Ja już do kopalni nie dotarłam, bo zwiedzałam to miejsce kilka lat temu, a teraz wolałam poszwędać się po malowniczych skałkach. Niestety słońce schowało sie za grubymi ciemnymi chmurami i sypnęło śniegiem. Trzeba było wracać do domu.
Szłam kolejnym zapomnianym duktem poszukując pozostałości drogi, granitowych słupków granicznych i rozmyślając, jak to miejsce wyglądało te sto, może dwieście lat temu. Wyobrażałam sobie pola uprawne i łaki w miejscach brzozowych zaganików. Wozy konne na kamiennej drodze, piechurów idących z Querbachu na Foerstel i dalej do Kesselschlossbaude. Wszak w XIX i na początku XXw miejscowości te cieszyły sie ogroną popularnością.
Przeszłam świeżo porytą przez dziki drogą prowadzącą lasem na Stożku, znalazłam się na jego skraju. Spojrzałam w prawie pustą doliną bezimiennej strugi. Kolejny raz wypatrywałam pozostałości jakże licznych niegdyś gospodarstw. Uśmiechnęłam się na widok dymu zniewielu pozostałych już teraz kominów. Sąsiedzi pewnie odpoczywają, a mój Ślubny chyba też wstał. Czas do domu na kawę... Z tego dwugodzinnego spaceru powstaną pewnie jeszcze dwie notki, bo nie zdradziłam dziś wszystkich swoich refleksji i odkryć. Niektóre miejsca pokaże dopiero gdy dokopię się do swojego archiwum zdjeciowego :)
Wspaniały spacer! U nas dopiero dzisiaj spadł śnieg... to już zima?!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Agnieszko, ponoć w połowie tygodnia ma przyjśc odwilż, jeszcze bezie jesień :) A spacer bardzo udany.
OdpowiedzUsuńAniu, Jak dobrze, że pogoda nam nie straszna na spacery. Z tym, że Twoja kondycja pozwala na porządne wędrówki i to jest super.
OdpowiedzUsuńNiesamowite skały; zdjęcie z pobielonym krajobrazem jak obraz malarza; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŁadnie opowiadasz Anno. Zamykając oczy można by sobie wyobrazić detale i szczegóły niemal potknąć się o wystający kwarcyt. I ten spokój wokoło. Nawet śnieg nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńAleksandro, może i kondycj apozwala na długie wyprawy, ale ta akurat była raczej krótkim spacerem po bezdrożach :)
OdpowiedzUsuńMario, w Górach Izerskich takich ska jest całkie sporo, ale w tej części gór, tzn. w Grzbiecie Kamienickim, trzeba się ich naszukać (w Grzbiecie Wysokiego Kamienia każdy szczyt jest skalisty). Zdjęcie, któe CI się podoba przedstawia mój dom w perspektywy, którą najbardziej lubię.
Andrzeju, dziękuję :) W opowiadaniu właśnie o ten detal chodzi i o to, by się dobrze czytało.
Aniu, raz byłem w tamtej okolicy, chyba nawet chciałem wejść na szczyt, ale z niepamiętanych już powodów nie dotarłem; pewnie swoim zwyczajem zaplątałem się gdzieś po drodze. Ale nic straconego, prędzej czy później pójdę tam.
OdpowiedzUsuńNajbielszy dach ma Domek. Zauważyłaś?
Krzysiu, to włąśnie tak jest. Niby planujemy gdzieś pójśc, a ptem zaciekawi nas zupełnei coś innego. My, wybierajac się do Przecznicy wybieraliśmy drogę "nad strumyk", czyli w dolinie. Domek ma najbelszy dach, bo niedawno malowany.
OdpowiedzUsuńNie sądziłem, że można w tym rejonie znaleźć mniej uczęszczaną ścieżkę, śladami górnictwa - z pewnością kiedyś ją sprawdzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny na moim blogu, miło widzieć, że są na tej ziemi ludzie mający podobne zainteresowania i również dzielący się nimi w sieci ;) Zaglądałem tu kiedyś, ale nie sądziłem, że pisze to ktoś stąd.
Pozdrawiam,
Paweł [izerskiwloczykij.pl]
Pawle, myślę, że wielu ciekawostek jeszcze nie odkryliśmy. CIeszę się, że do mnie trafiłeś. Odwiedzając ten blog wcześniej odniosłeś dobre wrażenie- do niedawna miszkaliśmy na Pomorzu Zachodnim, Gierczyn odwiedzając w czasie wolnym. Podoba mi się to, co robisz i jak pokazujesz nasze tereny. Myślę, że zagościmy u siebie na stałe.
OdpowiedzUsuń