wtorek, 5 grudnia 2017

Płomienna korona, czyli Władziu na tronie

Trochę trwało nim w moje ręce trafiła trzecia część trylogii "Odrodzone Królestwo" Elżbiety Cherezińskiej. Nie muszę chyba pisać, że ksiażkę prawie połknęłam, co nie było łatwe, zważywszy że jest to ponad tysiąćstronicowe tomiszcze.

"Płomienna korona" opowiada o rządach Władysława Łokietka. Wspólnie z historycznymi postaciami przemierzamy Królestwo Polskie, mierząc się z własną wiedzą historyczną, bo przecież w powieści historycznej najważniejsze fakty pozostają niezmienne, zatem nie musimy czytać zakończenia, by dowiedzieć się, jak potoczą się losy króla. My je znamy z historii. Cherezińska jednak potrafi w niebanalny sposób połączyć bohaterów historycznych z postaciami fikcyjnymi, których losy może kształtować dowolnie, zgodnie ze swoją wyobraźnią.
"Płomienna korona" rozpoczyna się w 1291 r. w Akce, gdy fiaskiem kończy się kolejna krucjata a zakony rycerskie ewakuują się z Ziemi Świętej. Wśród templariuszy znajduje się rycerz Koendert, postać tajemnicza i uwikłana w rodzinne zobowiązania. Zobowiązania te zaprowadzą templariusza wprost na ziemie Królestwa Polskiego, uwikłanego w spór z Zakonem Krzyżackim.  Co łączy Koenderta z Łokietkiem i dlaczego musi koniecznie spotkać się z arcybiskupem Świnką? To jedna z wielu zagadek tej powieści.
W wir wydarzeń na dworze Władysława Łokietka wpadamy w 1306 i towarzyszymy Małemu Księciu aż do koronacji w 1320.  Drugą niezwykle istotną postacią tej powieści jest Piastówna, córka Przemysła II, Rikissa, zasiadająca na tronie czeskim. Dzięki niej poznajemy o wiele mniej znane nam wydarzenia związane z historią średniowiecznych Czech.
Największym atutem tej i wcześniejszych części trylogii są jednak postaci drugoplanowe i epizodyczne. Cherezińska zaludniła bowiem swoje powieści bohaterami na wskroś legendarnymi -ludźmi starej krwi, wyznawcami słowiańskich bogów.
Jak już wspomniałam, książkę czyta się szybko, gdyż akcja płynie wartko, a niektóre zwroty akcji i powiązania między bohaterami zaskakują czytelnika.
Gdy sięgałam po pierwszą część trylogii, niektóre rozwiązania fabularne mnie drażniły: ożywające znaki rodowe, duchy królów i królowych latające sobie to tu, to tam, Biskup Świnka gadający z Jezusem i otrzymujący odpowiedzi... Z czasem jednak się do tego zabiegu literackiego przyzwyczaiłam i zaakceptowałam. Jeśli jednak miałabym subiektywnie ocenić to zdecydowanie wolą cykl o Świętosławie, czy Północną Drogę.
Odrodzone Królestwo zda się najsłabszym dziełem, w którym Cherezińska czerpie z średniowiecznej historii Europy (co nie zmienia faktu, że już nie mogę doczekać się losów Kazimierza Wielkiego, co autorka zapowiedziała w Posłowiu)
Zapraszam też do wcześniejszych recenzji twórczości E. Cherezińskiej:
Północna droga
Królowa
Harda

5 komentarzy:

  1. Ja pewnie kiedyś sama się przekonam, jaka ta ksiązka jest... choć tom pierwszy czytałam już w 2015 i jak narazie kolejnych w rękach nie miałam XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam Chardą - bardzo mi się podobała. Muszę wrócić do twórczości Cherezińskiej...
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnieszko polecam "Północną drogę", nie mogłam się oderwać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Katrino, też miałam podobnie. Każda ksiażka ma swój czas :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z przyjemnością przeczytałem kilka tomów „Bolesława Chrobrego” A. Gołubiewa, więc zapewne i tę książkę przeczytałbym, tylko ten brak czasu…
    Aniu, zazdroszczę Ci Twojej ucieczki z miasta, tej radykalnej odmiany. Chciałbym i ja mieć odwagę uczynić taką voltę.

    OdpowiedzUsuń