wtorek, 30 stycznia 2018

"Ja, potępiona" trzecia część serii o Wiktorii

Byliśmy już w Piekle, byliśmy w Niebie... czas na... Tartar. Tam nas jeszcze nie było. Oczywiście mowa o trzeciej części przygód Wiktorii Biankowskiej, bohaterki zabawnej trylogii Katarzyny Bereniki Miszczuk. Poprzednie części recenzowałam niedawno. Można je znaleźć tu: „Ja, diablica”, „Ja, anielica”.

Nasza bohaterka pod koniec drugiej części podjęła decyzję, że śmiertelnik Piotr, które tyle dla nie znaczył, nie jest jednak miłością jej życia i wieczność pragnie spędzić z przystojnym diabłem Belethem. Ponieważ jednak nigdzie swojego diabła nie może znaleźć, wraca na Ziemię z Piotrem.
„Ja, potępiona” zaczyna się sceną wyprowadzki Piotra. Wiktoria jest znów wolna i pragnie odnaleźć Beletha. Niestety, skutkiem kolejnej intrygi diabłów zostaje potrącona przez ciężarówkę i umiera (znowu?!) Spotyka swoją dobrą znajomą, Śmierć, która informuje ją, że tym razem czeka ją Tartar, bo ktoś za to zapłacił.


Tartar okazuje się miejscem zupełnie odmiennym od pozostałych zaświatów. Po pierwsze, żadna istota nadprzyrodzona nie ma tu wstępu, po drugie wszystko jest szare, po trzecie, rządzą tu Hitler z Kubą Rozpruwaczem i Neronem. Jak się domyślacie, miejsce to wcale się Wiktorii nie podoba i szybko zaczyna urządzać się po swojemu, sprowadzając przy tym serię kataklizmów na wszystkie światy.


Przyznaję, że po słabszej drugiej części serii, miałam wątpliwość, czy sięgać po „Ja potępiona”. Dobrze, że jednak się zdecydowałam, gdyż bawiłam się przednio przez kilka godzin, towarzysząc diabłom, Wiktorii, Elżbiecie Batory i całej rzeszy innych znanych postaci w ich zmaganiach i próbie zdobycia władzy nad światami.  

3 komentarze:

  1. Anno kto robi zakupy do tej biblioteki?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś te klimaty...nie wiem, może to nie ten czas;)
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Andrzeju, do miejskiej biblioteki w Mirsku pewnie zakupy robi pani bibliotekarka. Do mojej robię ja, ale żebym kupiła książkę to musi być napisana przez Olgę Tokarczuk. Albo w jakiś inny sposób być dla mnie wartościową. Obecnie książki albo dostaję w prezencie, albo wygrywam, albo dostaję od wydawnictwa do recenzji. Pieniądze wydaję raczej na remont Gierczyna.
    Agnieszko, nie każdy i nie zawsze lubi taką literaturę. Zastanawiam się, cop sobie teraz wypożyczyć z biblioteki. Może coś z historii regionalnej?

    OdpowiedzUsuń