piątek, 2 lutego 2018

"Turbulencja" recenzja i konkurs

Zadanie konkursowe zdawało się wyjątkowo proste: „Za pół godziny masz samolot. Dokąd polecisz bez zastanowienia i bagażu?” Co mogłam napisać No oczywiście, ze lecę na Bornholm, wyspę, gdzie góry wpadają do Bałtyku, gdzie zielone niziny łączą się z brzegiem morza, a wszystko można zobaczyć w dwa dni. No i wygrałam książkę.

Na okładce facet w mundurze pilota (za mundurem panny sznurem?) Tytuł: „Turbulencja”. Autor: Whitney G. Po kilku dniach odebrałam przesyłkę z książką. Nie zasiadłam od razu do czytania, bo miałam na półce jeszcze książki z biblioteki.
W końcu zaczęłam czytać.... Rany Julek! Co to jest!!! Zajrzałam na skrzydełko książki, a tam jak byk: „Sceny namiętności na lotniskach, w hotelach i różnych miejscach na świecie”.
Ups... no właśnie! Trzymam w rękach powieść erotyczną! Czyli coś, co mi zupełnie nie odpowiada! Ale przecież nie należę do osób porzucających książkę po pierwszych kilku stronach! Zawzięłam się i przeczytałam. Tylko co ja mam Wam napisać?
Akcja powieści jest szybka, a opisy soczyste. Od mniej więcej połowy powieści zaczyna się jakaś fabuła, gdyż bohaterowie Gilian i Jake mają przecież jakieś życie osobiste, ba nawet mają tajemnice! Fabuła trochę pokrętna i nie całkiem spójna, ale w natłoku powieści wszelkiej maści ujdzie (bo przecież nie o fabułę w tej powieści chodzi)
Zatem jeśli szukacie ckliwego romansu, to sobie darujcie, ale jeśli lubicie sceny kipiące od namiętności, doprawione mocnym, czasem wulgarnym językiem, to ta powieść jest dla Was.
Nie zamierzam jej trzymać na półce, zatem mały konkurs.


Książka wraz z widoczną na zdjęciu zakładką powędruje do osoby (pełnoletniej!!!), która:

  • przekona mnie, że powinnam ją jej wysłać, tzn: zostawi komentarz pod postem tu lub na fanpagu 
  • polubi fanpage lub doda blog do obserwowanych w google+. Konkurs trwa do Walentynek. Wysyłka tylko na terenie Polski.

8 komentarzy:

  1. Boże drogi, to takie książki się wydaje? Przecież mam parę takich napisanych, jak to piszący facet...

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzysiu, to biegusiem do Wydawnictwa Kobiecego! Jak znam Twój styl pisarski masz w szufladzie bestsellery! Nie masz pojęcia jaki jest popyt na ten typ literatury (i piszę to całkiem poważnie).

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazwyczaj nie wypowiadam się w tematach książek bo niewiele czytam.
    Z racji wieku może już powinienem rozpocząć czytać podobne książki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bym poleciała do Gosport
    Mam tam przyjaciółkę więc ze swoją łamana angielszczyzna bym do niej dotarła i wtedy wiem że już włos z głowy by mi nie spadł
    A z jej opowieści wiem że mieścina ma swój urok i niesamowity klimat
    Więc byłabym i z przyjaciółką i jeszcze wypoczęła
    Żyć nie umierac

    OdpowiedzUsuń
  5. Andrzeju, przesadzasz ;) Ale czytanie (niekoniecznie powieści tego typu) to fajna rzecz.
    Nieperfekcyjna, marzenia należy spełniać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha, czasem i takie książki są potrzebne, chociaż omijam je raczej szerokim łukiem...może niepotrzebnie? Muszę się chyba przekonać i sięgnąć po jedną z nich;) (przekonałam?;)
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. A co też Ty piszesz, Anno! :-)
    Wstydziłbym się, tak po prostu. Wiem, że prędzej wydałbym swoje erotyczne fantazje niż dopiski, ale nie zrobię tego.
    Chodzi mi po głowie podjęcie prób wydania opowiadania… jest o Górach Kaczawskich, miłości i muzyce, jest parę „momentów”, ale nakreślonych leciutką kreską, taką w połowie tylko męską – te opowiadanie odważę się wydać, bardziej konkretne nie, ale dziękuję za zachętę i dobrą opinię.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja bardzo chętnie ja przeczytam.
    Pani Aniu, zarazila mnie Pani czytaniem.
    Wszystko zaczęło się od Ani z Zielonego Wzgórza��

    OdpowiedzUsuń