Zadanie konkursowe zdawało się
wyjątkowo proste: „Za pół godziny masz samolot. Dokąd polecisz
bez zastanowienia i bagażu?” Co mogłam napisać No oczywiście,
ze lecę na Bornholm, wyspę, gdzie góry wpadają do Bałtyku, gdzie
zielone niziny łączą się z brzegiem morza, a wszystko można
zobaczyć w dwa dni. No i wygrałam książkę.
Na okładce facet w mundurze pilota (za mundurem panny sznurem?) Tytuł: „Turbulencja”. Autor: Whitney G. Po kilku dniach odebrałam przesyłkę z książką. Nie zasiadłam od razu do czytania, bo miałam na półce jeszcze książki z biblioteki.
Na okładce facet w mundurze pilota (za mundurem panny sznurem?) Tytuł: „Turbulencja”. Autor: Whitney G. Po kilku dniach odebrałam przesyłkę z książką. Nie zasiadłam od razu do czytania, bo miałam na półce jeszcze książki z biblioteki.
W końcu zaczęłam czytać.... Rany
Julek! Co to jest!!! Zajrzałam na skrzydełko książki, a tam jak
byk: „Sceny namiętności na lotniskach, w hotelach i różnych
miejscach na świecie”.
Ups... no właśnie! Trzymam w rękach
powieść erotyczną! Czyli coś, co mi zupełnie nie odpowiada! Ale
przecież nie należę do osób porzucających książkę po
pierwszych kilku stronach! Zawzięłam się i przeczytałam. Tylko co
ja mam Wam napisać?
Akcja powieści jest szybka, a opisy
soczyste. Od mniej więcej połowy powieści zaczyna się jakaś
fabuła, gdyż bohaterowie Gilian i Jake mają przecież jakieś
życie osobiste, ba nawet mają tajemnice! Fabuła trochę pokrętna
i nie całkiem spójna, ale w natłoku powieści wszelkiej maści
ujdzie (bo przecież nie o fabułę w tej powieści chodzi)
Zatem jeśli szukacie ckliwego romansu,
to sobie darujcie, ale jeśli lubicie sceny kipiące od namiętności,
doprawione mocnym, czasem wulgarnym językiem, to ta powieść jest
dla Was.
Nie zamierzam jej trzymać na półce,
zatem mały konkurs.
Książka wraz z widoczną na zdjęciu zakładką powędruje do osoby (pełnoletniej!!!), która:
- przekona mnie, że powinnam ją jej wysłać, tzn: zostawi komentarz pod postem tu lub na fanpagu
- polubi fanpage lub doda blog do obserwowanych w google+. Konkurs trwa do Walentynek. Wysyłka tylko na terenie Polski.
Boże drogi, to takie książki się wydaje? Przecież mam parę takich napisanych, jak to piszący facet...
OdpowiedzUsuńKrzysiu, to biegusiem do Wydawnictwa Kobiecego! Jak znam Twój styl pisarski masz w szufladzie bestsellery! Nie masz pojęcia jaki jest popyt na ten typ literatury (i piszę to całkiem poważnie).
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie wypowiadam się w tematach książek bo niewiele czytam.
OdpowiedzUsuńZ racji wieku może już powinienem rozpocząć czytać podobne książki :)
A ja bym poleciała do Gosport
OdpowiedzUsuńMam tam przyjaciółkę więc ze swoją łamana angielszczyzna bym do niej dotarła i wtedy wiem że już włos z głowy by mi nie spadł
A z jej opowieści wiem że mieścina ma swój urok i niesamowity klimat
Więc byłabym i z przyjaciółką i jeszcze wypoczęła
Żyć nie umierac
Andrzeju, przesadzasz ;) Ale czytanie (niekoniecznie powieści tego typu) to fajna rzecz.
OdpowiedzUsuńNieperfekcyjna, marzenia należy spełniać.
Haha, czasem i takie książki są potrzebne, chociaż omijam je raczej szerokim łukiem...może niepotrzebnie? Muszę się chyba przekonać i sięgnąć po jedną z nich;) (przekonałam?;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
A co też Ty piszesz, Anno! :-)
OdpowiedzUsuńWstydziłbym się, tak po prostu. Wiem, że prędzej wydałbym swoje erotyczne fantazje niż dopiski, ale nie zrobię tego.
Chodzi mi po głowie podjęcie prób wydania opowiadania… jest o Górach Kaczawskich, miłości i muzyce, jest parę „momentów”, ale nakreślonych leciutką kreską, taką w połowie tylko męską – te opowiadanie odważę się wydać, bardziej konkretne nie, ale dziękuję za zachętę i dobrą opinię.
A ja bardzo chętnie ja przeczytam.
OdpowiedzUsuńPani Aniu, zarazila mnie Pani czytaniem.
Wszystko zaczęło się od Ani z Zielonego Wzgórza��