piątek, 22 czerwca 2018

Ryż z kurkami i groszkiem


O pogodzie napisałam już w tym roku sporo. Śnieg w kwietniu, potem upały i susza ze sporadycznymi, prawie bezdeszczowymi burzami sprawiły, że przyroda zwariowała. Oberwałam już pierwszy groszek i późne czereśnie ( te same, które zazwyczaj serwuję na swoje imieniny!). Zdążyłam też przygotować pierogi z jagodami. Ba nawet fasolka szparagowa zaczyna pysznić się na grządce!
Nie wiem, jak rośliny zareagują na obecne załamanie pogody, gdy z godziny na godzinę słupek rtęci zjeżdżał, by z ekstremalnego ponad 30 stopni zatrzymać się na... 7 (no nie narzekajmy na nieodległej Śnieżce spadł śnieg!)
Szukając jagód zawędrowałam z Gringo na swoje „kurkowe miejsce”. Bez wiary w sukces wypatrywałam pomarańczowych grzybów. Jakież było moje zdziwienie, gdy po odchyleniu kolejnej kępki traw dojrzałam śliczna smakowitą rodzinkę. Nie był to może wyjątkowo obfity zbiór, wystarczyło jednak na bardzo ciekawe danie. Nim jednak o nim opowiem, najpierw anegdota.
Kilka lat temu pojechałyśmy z Chudą na krótką wycieczkę do Londynu. W bardzo napięty grafik wcisnęłyśmy wizytę w Chińskiej Dzielnicy, gdzie postanowiłyśmy zjeść obiad.
Nasz angielski był raczej szczątkowy, tyle by kupić bilet i zapytać o drogę. Dostałyśmy kartę dań, jednak nazwy niewiele nam mówiły, bardziej przemawiały do nas ceny. Postanowiłyśmy postawić na kilka znajomo wyglądających nazw i cen na naszą kieszeń. Myślę, że każdy rozumie słowa chicken, rise, jasmine tea. Zamówiłyśmy i... na nasz stół wjechały dwie porcje … kurzych łapek. Tak, tak miałyśmy na talerzach jakieś 12 kurzych łapek z pazurkami! Jedna porcja na ciepło, dosyć pikantna i nawet smaczna, druga zimna, jakoś tak słodko-kwaśna, chrupiąca między zębami, do tego herbata jaśminowa i wielka micha ryżu z krewetkami zielonym groszkiem.
Oczywiście na widok zamówionych dań wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem i nawet udało nam sę zjeść prawie wszystko. Ryżu było mnóstwo i to nim zaspokoiłyśmy głód.
Tamta przygoda zainspirowała mnie do przygotowania pysznej potrawy z ryżu.
Składniki:
1/2 l świeżych kurek
1/2 l zielonego groszku
1 torebka ryżu
łyżka masła lub margaryny
sól, pieprz, kilka gałązek tymianku
kilka liści sałaty do dekoracji.
Wykonanie:
kurki czyścimy, kroimy te większe, małe zostawiamy w całości. Smażymy je na masełku, doprawiając na ostro. Groszek blanszujemy ok. 1 minuty. Ryż gotujemy zgodnie z opisem na opakowaniu. Wszystkie składniki wrzucamy na patelnię i mieszamy dokładnie.
Sałatę płuczemy i układamy na talerzu. Na nią wykładamy ryż. Posypujemy świeżym tymiankiem.
Smacznego!

7 komentarzy:

  1. Przybranie dania bardzo apetyczne, ono samo niewątpliwie też było smaczne.
    Przygoda w dzielnicy chińskiej fajna. Cóż, w sumie nieźle trafiłyście, skoro zjadłyście dania :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak ciekawie napisane pysznie aż chce się spróbowac takich łakoci :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, czy mam się cieszyć z tego, że w tym roku owoce, warzywa, grzyby są szybciej niż powinny. Co będę jeść potem? : D

    OdpowiedzUsuń
  4. W rankingu wariancie jeszcze nie jadłam

    OdpowiedzUsuń
  5. Krzysiu, bo je się oczmi, a teraz jest tyle różnych rzeczy, którymi można urozmaicić potrawę. A z pazurkami dałyśmy radę, choć te na zimno nie były najlepsze.
    Olgusiu, dziękuję. Staram się, aby przepisy okraszone były anegdotą, bo przecież nie prowadzę bloga kulinarnego 😂
    Karolu, dopadła mnie ta sama refleksja. Do listopada daleko. Teraz nie nadążam przetwarzać, a co będzie potem?
    Magdo, jakoś mnie to nie dziwi. Moi bliscy przyzwyczaili się, że tradycyjne dania na stole lądują rzadko. Uwielbiam kuchenne eksperymenty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czegoś podobnego jeszcze nie jadłam, muszę wypróbować.

    OdpowiedzUsuń