Takie widoki z okna w pokoju... |
Po jednym z ostatnich wyjazdów na maraton bladym świtem Krzyś podejmuje decyzję, że tym razem śpimy na miejscu. Wobec tego już w czwartek pakuję swoje bagaże i szykuję się do wyjazdu. W piątek wczesnym rankiem jadę do pracy, z której po południu odbiera mnie mój chłopak i od razu zmierzamy w kierunku Kotliny Kłodzkiej. Po dwóch męczących tygodniach w pracy i niedospanej nocy w aucie...zasypiam. Obudzona zostaję dopiero w Zieleńcu pod pensjonatem, w którym śpimy. Wypakowujemy auto, meldujemy się, rozmawiamy ze znajomymi, którzy śpią w pokoju obok, dowiadujemy się u właścicielki, czy nazajutrz będziemy mogli zostać trochę dłużej i spokojnie ogarnąć się po maratonie. Później jeszcze obiad, niewielkie zakupy odebranie pakietów, chwila rozmowy z organizatorem i wracamy do pokoju. Ogarniamy się, szykujemy rowery i stroje, przypinamy numery startowe i idziemy wcześnie spać. Starty dopiero o 8, więc nie musimy zrywać się bardzo wcześnie, ale odczuwam spory brak snu, więc szybko zasypiam i śpię, jak dziecko.