poniedziałek, 9 lipca 2018

Spokój pod orzechem


Pod orzechem czas wyznaczany jest przedwczesnym dojrzewaniem owoców. Ledwo uporałam się z późnymi czereśniami, nadszedł zbiór wiśni. Skończył się sezon poziomkowy, w chruśniakach zaczerwieniły się słodkie maliny, a na zboczach aż czarno od jagód. Z niepokojem przyglądam się śliwom i jeżynom, czy one także śladem wcześniejszych kuzynek chcą dojrzeć w lipcu?

Piwnica zapełnia się słoikami, butelkami, gąsiorami, a ja praktycznie codziennie zbieram, czyszczę, mieszam, smażę, wekuję, zalewam alkoholem lub nastawiam wina i lemoniady. Suszę kolejne zioła i owoce na zimowe napary.
Na wszystko mam czas, mogę celebrować powolne dochodzenie owocowych marmolad, wybierać najbardziej odpowiednie dni do zbioru, płynąć z czasem.
W sobotę po całotygodniowym pobycie w Gierczynie wyjechali moi cudowni goście. Pozostawili po sobie masę zdjęć i wspaniałe wspomnienia niespiesznego picia kawy, kofoli lub wina przed domem, rozmów, wspólnych obiadów, kolacji i spacerów. Dzięki nim kociaki płynnie oswajały się z domem, bo Agatka jest prawdziwą kocią mamą. Maluchy nie mogły narzekać na brak pieszczoty, którą otrzymywały zawsze, gdy się tego domagały, a Gringo nie czuł się odtrącony i zazdrosny. Teraz cała trójka spędza czas ze mną, co sprawia, że czasem mam na kolanach dwa koty i... psi łeb, bo przecież nie można nikogo pominąć. Z przyjemnością, a nawet pewnym rozczuleniem patrzę, jak Gringo wylizuje kociaki, a one cierpliwie poddają się tej psiej pieszczocie.

Oczywiście są przy tym małymi psotnikami, które wszędzie wlezą i nie uznają świętości. Póki co jednak nie doszło do wielkich szkód, najwyżej mam większy bałagan, gdy zwierzaki dorwą się do kawałka folii lub skrawka gazety.
Nim się obejrzałam obrodził groch i zaczęła owocowanie fasolka a pod wielkim liśćmi dyniowatych zauważyłam pierwsze cukinie. Nie mogę uwierzyć, że w połowie lipca będę siała warzywa poplonowe- jesienną sałatę, roszponkę i rukolę. Tylko żeby wreszcie spadł deszcz, bo codzienne bieganie z konewką, po tym jak zapowietrzył mi się wąż w studni gospodarczej nie jest moim ulubionym zajęciem. Sielanka? Tak. Niczym niezmącony spokój, który po prostu trwa i trwa... 
Czy jeżdżę na rowerze? Tak. Do lasu z psem, bo Gringo uwielbia biegać.
Ale to już inna historia. 





18 komentarzy:

  1. Sielsko, anielsko. Dlatego filmy typu Ranczo odnoszą sukcesy :) Czy to panorama ze Skałek Zakochanych?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Pawle, myślę, że w pogoni za nie wiem czym, ludzie tęsknią do sielskości choćby na ekranie ( ja mam ją w ilościach nieograniczonych) Panorama ze Skałek Zakochanych- Syn kupił sobie nowy aparat i testował jego możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło popatrzeć jak cieszysz się radością nowego trybu życia. Wcześniejsze zmęczenie zdało się ustąpić robiąc miejsce zadowoleniu.

      Usuń
  3. Piękna więź między zwierzakami. Dobrze, że robisz to co sprawia Ci radość.

    OdpowiedzUsuń
  4. O tak, Aleksandro, jakośtak udaje nam się sworzyć harmonijną rodzinęz tych naszych zwierzaków. zMusze jeszcze nagrać zabawy kozio-psie.To dopiero jest ubaw po pachy.
    Paulino, dokładnie tak.
    Andrzeju, myślę, że już wyszłam na prostą.

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym roku rzeczywiście sezon owocowy zaczął się wcześniej. Nawet jarzębina już czerwienieje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spokój, który trwa i trwa, celebrowanie codziennych czynności, pozwolenie na swobodny upływ czasu.
    Opisujesz urokliwe życie, Anno. Serdecznie gratuluję :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Margaretko, no właśnie! Jest to niepokojące, bo co będą jadły praki zimą?
    Krzysiu, dziękuję. Wierzė, że i Ty niedługo zaznasz tego magicznego spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę ci zazdroszczę tej radości, bo niestety dla mnie robienie przetworów to koszmar, ale chyba dlatego ze mam w pamięci obraz umeczonej mamy, która robiła wszystko hurtowo

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja dopiero co pożegnałam porzeczki, a teraz czekam właśnie na maliny. Lubię robić przetwory i później delektować się nimi całą zimę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Takie są właśnie uroki wsi: jest spokojnie, ale sporo pracy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wyobrażam sobie jak u Ciebie pracowicie i jednocześnie prawdziwie sielsko i anielsko! To się nazywa prawdziwie relaksować :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak tu sielsko. U mnie maliny już zrobione teraz czas na wiśnie i ogórki a w miedzyczasie odpoczynek

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach chciałabym na jakiś czas tak pożyć. Zawsze brakowało mi takich klimatów.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mario, mnie przetwory wpojono w dzieciństwie, gdy robiliśmy je z poziałem - ja zbierałam owoce, tato robił soki, babcia kompoty i dżemy. No i tak mi zostało. Monioweic, czyli mamy podobnie- u mnie nadchodzi czas jabłek, jagód, malin, a potem jeżyny, śliwki i gruszki.
    Monime,Marto, właśnie tak.
    Izabelo, sielskośc jest wpisana w to miejsce.
    Dominiko, za rok otwieramy małe agro, zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jednym słowem slow life... <3 Ależ tam u Ciebie pięknie się żyje! A u mnie właśnie spadł deszcz mirabelek i zabieramy się za marmolady - mirabelki z dodatkiem soku z cytryny i koniaku, plus oczywiście duuuużo cukru smakują cudownie. To moje ulubione smarowidło do chleba w zimowe wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Aldono, masz rację, żyje sie pięknie. Mirabelki u nas będą lada dzień. Z koniakiem brzmią intrygująco...

    OdpowiedzUsuń